- Trochę wiary kochanie, trochę wiary- cudownie było zostać docenionym.- Powiem ci szczerze, że nie było łatwo, a nawet bywały momenty, że miałem ochotę zadzwonić po pomoc, ale się nie poddałem.
- Rozmawiałam z Elijah'ą- przyznała.- Wiem, że był u ciebie i ci pomagał, ale nie martw się nie będzie żadnego wywodu o tym, że nie poradziłeś sobie sam- uśmiechnęła się, żeby złagodzić brzmienie swoich słów.- Nie spodziewałam się, że wszystko pójdzie ci jak po maśle, w końcu miałeś pod opieką dwójkę niemowlaków, a do tego wszystkiego jeszcze przedszkolaków, więc jak dla nie spisałeś się wspaniale.
- Mój brat jest niezłym konfidentem. Jednak skoro z nim rozmawiałaś, pewnie powiedział ci również o Jasonie?- zaprzeczyła.- Elijah, powiedział, że Jaya coś trapi, a kiedy go o to pytasz, nie chce powiedzieć o co chodzi, więc razem z Elijah'ą wymyśliliśmy- spojrzała na mnie sugestywnie.- No dobrze, ja to wymyśliłem, że może ty, może Tobie coś mówił?
- Przez ostatnie kilka tygodni nie rozmawiałam z Jasonem o niczym innym, prócz ciebie. Nic nie wiem, ale postaram się czegoś dowiedzieć- uśmiechnęła się.- Doskonale wiem, że o to chciałeś zapytać, czy nie mogłabym go wypytać, prawda?- jak dobrze ona mnie zna.
- Właśnie. Jeżeli oczywiście nie masz ochoty, ani czasu tego robić, nie musisz. Wymyślę coś innego, żeby mu pomóc. Może słyszałaś coś od Katie? W końcu byli kiedyś razem, nie mówiła ci, czy czasami nie zaczęli się znów spotykać?
- Temat Jasona nie jest poruszany w towarzystwie Katie, nie mam pojęcia dlaczego. Vanessa, mówi że oni nadal od czasu do czasu ze sobą sypiają, jednak czy to prawda to nie jestem do końca pewna. Dowiem się wszystkiego co mogę, w końcu nie chce, żeby Jason miał jakieś problemy, pomógł mi odzyskać ciebie, muszę się jakoś odwdzięczyć.
- Mówiłem ci, już dzisiaj, że ożeniłem się z najwspanialszą kobietą na świecie?
- Nie, dzisiaj jeszcze nie- pocałowałem ją.
***
Tydzień później:
W następny poniedziałek miałam dzień wolny od pracy w szpitalu. Co prawda miałam w planach odwiedziny w fundacji razem z bliźniakami, ale moja mama porwała swoje wnuki, więc ja postanowiłam udać się do biura Jasona w naszym mieście. Trudno było znaleźć ten biurowiec, a jeszcze trudniej przekonać jego asystentkę, żeby wpuściła mnie na piętro, na którym znajdował się jego gabinet. Na pięknie wypolerowanej tabliczce na drzwiach widniał napis Jason Milton. Zapukałam, a kiedy nikt nie odpowiedział, zapukałam jeszcze mocniej. W środku panowała cisza, więc nacisnęłam na klamkę o dziwo drzwi nie były zamknięte, zajrzałam do środka.
- Jason? Jason, jesteś tutaj?- nie otrzymałam, żadnej odpowiedzi więc delikatnie weszłam. Wiedziałam, że nie powinnam tego robić, wchodzić w cudzą prywatność, ale w końcu Jason jest naszym przyjacielem, więc nie miałam wyrzutów sumienia.
W pomieszczeniu panował dziwny półmrok, okna były zasłonięte, a jedynym źródłem światła była lampa paląca się na biurku, podeszłam do niego. Nie mogłam opanować ciekawości, żeby nie zajrzeć co trzyma w swoim biurze, otworzyłam pierwszą szufladę biurka. Nie znalazłam w niej nic ciekawego, tylko idealnie uporządkowane dokumenty spraw, które prowadził w tym również sprawy Klausa. Same nudy, więc zaczęłam przeszukiwać kolejne szuflady. W każdej panował tak sterylny porządek, że miałam wrażenie, że jak tylko Jason tutaj zajrzy, od razu zauważy, iż ktoś tutaj grzebał, jednak teraz nie było już odwrotu. Dopiero w ostatniej szufladzie zauważyłam coś osobistego, o mały włos nie zaczęłam się śmiać, kiedy napotkałam szufladę z krawatami, jak to mówią na każdą okazję. Zaczęłam je sobie spokojnie przeglądać, kiedy natrafiłam na jakąś teczkę. Znów nie mogąc się powstrzymać zajrzałam do środka, prawie dostałam zawału, kiedy zobaczyłam plik zdjęć. Zdjęć, na których był Jason z...z Rebeką, pierwszą żoną Niklausa. Na każdym zdjęciu uśmiechali się do siebie, całowali, przytulali i wyglądali jak para zakochanych. Nie mogłam w to uwierzyć. Jason, najlepszy przyjaciel mojego męża, miał romans z jego pierwszą żoną. Zaczęłam przeszukiwać, pozostałe papiery, wydruki maili i esemesów, pełnych wyznań miłości i zapewnień Rebeki, że odejdzie od Klausa, kiedy tylko znajdzie dogodny moment.Najgorsze jednak wcale nie były przesłodzone wiadomości, a plik kolejnych zdjęć, najwyraźniej od kogoś innego. Były to również zdjęcia Jasona z Rebeką, ale najwyraźniej ktoś robił je z ukrycia i podpisywał je ewidentnie grożąc Jasonowi.
- Caroline, co ty tutaj robisz?- usłyszałam głos Jasona, poderwałam się z miejsca, a teczka którą trzymałam na kolanach upadła na podłogę.- Przeszukujesz moje biurko, dlaczego?
- Jason, ja tylko...Ja tylko chciałam z tobą porozmawiać- wydukałam.- Wszyscy się o ciebie martwią, więc pomyślałam, że przyda ci się rozmowa z przyjaciółką. Nie, nie stój! Zaraz to wszystko wytłumaczę!- wrzasnęłam, kiedy zaczął się do mnie zbliżać.- Ja nie chciałam przeszukiwać twojego biurka, ale nie mogłam powstrzymać ciekawości, dlatego zajrzałam. Co to wszystko ma znaczyć? Miałeś romans z Rebeką? Co mają oznaczać te groźby?- nagle mnie olśniło.- To ty zabiłeś Leilę!
- Caroline, może najpierw usiądź i proszę cie mów ciszej- sam usiadł na sofie.- Pytaj o co chcesz- wyglądał jak człowiek, któremu już na niczym nie zależy.
- Zacznij od początku- powiedziałam.- Rebekah, Leila, co to wszystko ma znaczyć?
- Nie będę zaprzeczał, że miałem romans z żoną Niklausa, nie mam już powodów, żeby to robić. Kochałem ją, kochałem jak jakiś uczniak, omotała mnie nie wiedziałem nawet jak się z tego wyplątać. Starałem się, naprawdę w końcu byłem wtedy z Katie, ale ona za każdym razem znajdowała sposób, żebym niczego nie zmieniał. Jednak w pewnym momencie dowiedziałem się, że ma romans z Marcelem, paradoksalnie powiedział mi o tym Klaus, mój przyjaciel, który ufał mi, a ja go zdradziłem. Wiedziałem już, że to koniec, powiedziałem o tym Rebece, a ona w zemście powiedziała o wszystkim Katie i zniszczyła moje życie- nagle przerwał, wyglądał jakby coś go bolało.- Rebekah, powiedziała mi również, że jest ze mną w ciąży, ale nie zdążyłem sprawdzić czy to moje dziecko, ponieważ kilka dni później wydarzył się ten wypadek, a ona zginęła.
- Co, co oznaczają te groźby?- zapytałam, byłam wstrząśnięta.- Czy, czy z tym wypadkiem coś wspólnego miała Leila? Ktoś ewidentnie groził ci, że ją skrzywdzi.- Jason? Jason, jesteś tutaj?- nie otrzymałam, żadnej odpowiedzi więc delikatnie weszłam. Wiedziałam, że nie powinnam tego robić, wchodzić w cudzą prywatność, ale w końcu Jason jest naszym przyjacielem, więc nie miałam wyrzutów sumienia.
W pomieszczeniu panował dziwny półmrok, okna były zasłonięte, a jedynym źródłem światła była lampa paląca się na biurku, podeszłam do niego. Nie mogłam opanować ciekawości, żeby nie zajrzeć co trzyma w swoim biurze, otworzyłam pierwszą szufladę biurka. Nie znalazłam w niej nic ciekawego, tylko idealnie uporządkowane dokumenty spraw, które prowadził w tym również sprawy Klausa. Same nudy, więc zaczęłam przeszukiwać kolejne szuflady. W każdej panował tak sterylny porządek, że miałam wrażenie, że jak tylko Jason tutaj zajrzy, od razu zauważy, iż ktoś tutaj grzebał, jednak teraz nie było już odwrotu. Dopiero w ostatniej szufladzie zauważyłam coś osobistego, o mały włos nie zaczęłam się śmiać, kiedy napotkałam szufladę z krawatami, jak to mówią na każdą okazję. Zaczęłam je sobie spokojnie przeglądać, kiedy natrafiłam na jakąś teczkę. Znów nie mogąc się powstrzymać zajrzałam do środka, prawie dostałam zawału, kiedy zobaczyłam plik zdjęć. Zdjęć, na których był Jason z...z Rebeką, pierwszą żoną Niklausa. Na każdym zdjęciu uśmiechali się do siebie, całowali, przytulali i wyglądali jak para zakochanych. Nie mogłam w to uwierzyć. Jason, najlepszy przyjaciel mojego męża, miał romans z jego pierwszą żoną. Zaczęłam przeszukiwać, pozostałe papiery, wydruki maili i esemesów, pełnych wyznań miłości i zapewnień Rebeki, że odejdzie od Klausa, kiedy tylko znajdzie dogodny moment.Najgorsze jednak wcale nie były przesłodzone wiadomości, a plik kolejnych zdjęć, najwyraźniej od kogoś innego. Były to również zdjęcia Jasona z Rebeką, ale najwyraźniej ktoś robił je z ukrycia i podpisywał je ewidentnie grożąc Jasonowi.
- Caroline, co ty tutaj robisz?- usłyszałam głos Jasona, poderwałam się z miejsca, a teczka którą trzymałam na kolanach upadła na podłogę.- Przeszukujesz moje biurko, dlaczego?
- Jason, ja tylko...Ja tylko chciałam z tobą porozmawiać- wydukałam.- Wszyscy się o ciebie martwią, więc pomyślałam, że przyda ci się rozmowa z przyjaciółką. Nie, nie stój! Zaraz to wszystko wytłumaczę!- wrzasnęłam, kiedy zaczął się do mnie zbliżać.- Ja nie chciałam przeszukiwać twojego biurka, ale nie mogłam powstrzymać ciekawości, dlatego zajrzałam. Co to wszystko ma znaczyć? Miałeś romans z Rebeką? Co mają oznaczać te groźby?- nagle mnie olśniło.- To ty zabiłeś Leilę!
- Caroline, może najpierw usiądź i proszę cie mów ciszej- sam usiadł na sofie.- Pytaj o co chcesz- wyglądał jak człowiek, któremu już na niczym nie zależy.
- Zacznij od początku- powiedziałam.- Rebekah, Leila, co to wszystko ma znaczyć?
- Nie będę zaprzeczał, że miałem romans z żoną Niklausa, nie mam już powodów, żeby to robić. Kochałem ją, kochałem jak jakiś uczniak, omotała mnie nie wiedziałem nawet jak się z tego wyplątać. Starałem się, naprawdę w końcu byłem wtedy z Katie, ale ona za każdym razem znajdowała sposób, żebym niczego nie zmieniał. Jednak w pewnym momencie dowiedziałem się, że ma romans z Marcelem, paradoksalnie powiedział mi o tym Klaus, mój przyjaciel, który ufał mi, a ja go zdradziłem. Wiedziałem już, że to koniec, powiedziałem o tym Rebece, a ona w zemście powiedziała o wszystkim Katie i zniszczyła moje życie- nagle przerwał, wyglądał jakby coś go bolało.- Rebekah, powiedziała mi również, że jest ze mną w ciąży, ale nie zdążyłem sprawdzić czy to moje dziecko, ponieważ kilka dni później wydarzył się ten wypadek, a ona zginęła.
- Zawsze wiedziałem, że jesteś bardzo inteligentną kobietą- powiedział.- Udało mi się ustalić, że to ona podpisywała te zdjęcia jak również, że przecięła przewody hamulcowe w samochodzie, którym jechali tamtego dnia Marcel i Rebekah.
- Zabiłeś Leilę?- miałam wrażenie, że oglądam tą scenę jakby z boku, jakby jakaś inna Caroline Forbes, rozmawiała teraz z wziętym adwokatem Jasonem Miltonem, którego podejrzewała o zabójstwo.
- Opowiem ci wszystko- przez chwilę milczał, a kiedy zaczął mówić włosy zjeżyły mi się na karku.
To były urodziny waszej córeczki, a ta kobieta śmiała się na nich pojawić. Obserwowałem jak kłóci się z Klausem, a później odchodzi. Poszedłem za nią.
- Nie powinnaś w ogóle tutaj przychodzić- powiedziałem, a ona się do mnie odwróciła.- Muszę przyznać, że masz tupet. Zamierzasz zrujnować życie Caroline?
- Jason, jak na kogoś kto sypiał z żoną przyjaciela, jesteś bardzo łatwy w osądach innych- odpowiedziała.- Powiedz mi, bo mnie to bardzo ciekawi, jak możesz patrzeć Klausowi w oczy, po tym co mu zrobiłeś, nie dość, że romansowałeś z Rebeką, to do tego wszystkiego jeszcze zrobiłeś jej dziecko.
- Jak możesz mieć czelność, w ogóle wypowiadać te słowa! To nie ja ją zabiłem, nie ja chciałem zabić własnego męża.
- Męża? Marcela, nazywasz mężem? Mąż i małżeństwo z natury wiąże się z miłością i wiernością, a ten sukinsyn bzykał wszystko co się tylko rusza i na drzewo przed nim nie ucieka! A ona? Ona nie była lepsza, zasłużyła na to co dostała! Nie dość, że doprawiała rogi Klausowi, to jeszcze musiała złapać w sidła mojego męża, ona kolekcjonowała mężczyzn, tak dla sporu! Nie zawracała sobie głowy uczuciami osób postronnych, liczyła się tylko ona i jej zabawa!
- Więc postanowiłaś pozbyć się jej i swoich problemów.
- Tak i wiesz co, nie żałuję! Zabrała mi Niklausa, Marcela i całe moje życie, więc ja postanowiłam odebrać jej własne!- wrzeszczała.- Co, co tak patrzysz? Co teraz zrobisz? Pobiegniesz do Klausa i wszystko mu powiesz? Myślę, że jednak nie, nie zaryzykujesz przyjaźni z nim- uśmiechnęła się.- Ale żeby tego uniknąć, najlepiej się ciebie pozbyć- w tym momencie rzuciła się na mnie z metalowym prętem w ręku, przez zaskoczenie i w skutek wypitego alkoholu, powaliła mnie na ziemie. Szarpaliśmy się przez chwilę nad przepaścią, kiedy nagle zobaczyłem, że ona osuwa się w dół. Próbowałem ją złapać, ale było za późno. Ona spadła, a ja spanikowałem, doprowadziłem się do porządku i uciekłem z tego miejsca, najszybciej jak mogłem.
- To był wypadek- powiedziałam.- Jednak jak mogłeś pozwolić, żeby o to wszystko oskarżono Klausa?! To mogło zrujnować całe nasze życie!
- Wiem, za co bardzo cie przepraszam- powiedział tylko.- Zrobiłem wszystko co mogłem, żeby go wyciągnąć i zobacz udało się.
- Nie wiem, jak mogłeś do tego dopuścić- wstałam z miejsca i zaczęłam iść do drzwi.
- Zamierzasz teraz, pójść na policję i powiedzieć wszystko Klausowi?- zapytał.- Nie będę miał ci tego za złe, już mi nie zależy na tym, żeby to ukryć.
- Jeszcze zobaczymy- wyszłam z jego gabinetu.
Rok później:
- Nie mogę w to uwierzyć- powiedziałam, patrząc na Klausa i nasze bliźnięta.- Nie mogę uwierzyć, że minął już rok, od kiedy te dwa maluchy są z nami- uśmiechnęłam się.
- To był bardzo wymagający rok- powiedział Klaus.- Ale jeden z najwspanialszych w moim życiu- uśmiechnął się w taki sposób, że o mały włos nogi się pode mną nie ugięły.- Mam nadzieję, że kolejne będą równie udane.
- O na pewno- roześmiałam się.- Już sobie wyobrażam, jak będziesz odganiał przyszłych adoratorów naszych córek.
- Bardzo śmieszne- udawał obrażonego.- Zobaczymy jeszcze kto, będzie bardziej zazdrosny, czy ja czy raczej ty o dziewczyny naszych synów- tym razem on się roześmiał.- Właśnie gdzie są teraz Cassie i Oskar?
- Jak to gdzie? No wiesz, co to za pytanie, szykują wszystko na urodziny swojego małego rodzeństwa, wspólnie z Elijah'ą i Vanessą- odpowiedziałam.- Tak jak to mówi Cassie, ona musi wszystko nadzorować, żeby nie było żadnych błędów- uśmiechnęłam się.
- Ciekaw jestem od kogo się tego nauczyła- spojrzał na mnie jednoznacznie.- Może należy już zacząć współczuć jej przyszłym przeciwnikom.
- Chcesz powiedzieć, że moim należy współczuć?- zapytałam naburmuszona.
- Oczywiście, spójrz tylko na mnie. Na początku byłem twoim wrogiem i spójrz jak skończyłem, jestem twoim mężem- uśmiechnął się i pocałował mnie.- Wyglądasz pięknie- poczułam się mile połechtana, tym komplementem.
- Właśnie, bierz się za siebie- powiedziałam.- Przecież musisz wyglądać odpowiednio, kiedy przyjadą wszyscy goście.
- Kochanie, przecież moja rodzina widziała mnie już w najróżniejszych strojach- powiedział.- Jason i Katie również, a właśnie kto by pomyślał, że ta dwójka jeszcze do siebie wróci.
- Kochają się to do siebie wrócili- skwitowałam.- Dla mnie większym zaskoczeniem jest związek Elijah'y i Vanessy- uśmiechnęłam się.- Chodź tutaj mały dżentelmenie- chwyciłam Joela.- Idziemy przywitać twoich gości- powiedziałam, słysząc dzwonek do drzwi.
Cudownie było patrzeć, jak wszyscy świetnie się bawią. Każdy aspekt przyjęcia był dopięty na ostatni guzik. Byłam niewyobrażalnie szczęśliwa widząc wszystkich tak roześmianych. Postanowiłam nie zmieniać naszego życia i nie wprowadzać w nie kolejnej tragedii. Zostawiłam to co powiedział mi Jason, tylko dla siebie, oczywiście jedyną osobą, która jeszcze cokolwiek wiedziała była Katie, ale ona również nie znała do końca całej prawdy, poza tym przez ostatnie miesiące byli z Jasonem tacy szczęśliwi, że gdybym powiedziała wszystko co wiem, nie zniszczyłabym życia tylko jemu, ale również i jej. Nie miałam na to dość twardego serca. Poza tym, zarówno Rebekah, jak i Leila już nie żyły i to czy wydałabym mojego przyjaciela policji czy nie, nie przywróciłabym im życia, a tylko przysporzyło bólu żywym.
- Wszystko wyszło wspaniale- powiedział Klaus, obejmując mnie w pasie.- Wiesz, że dopiero teraz czuje, że nasze życie obrało spokojny kurs, ku przyszłości. Wszystko zostało wyjaśnione i nareszcie jesteśmy wszyscy razem, szczęśliwi- wyraz jego oczu wyrażał bezgraniczną, bezwarunkową miłość. Zdecydowanie tak, to co miało się wyjaśnić zostało wyjaśnione, tajemnice zostały pogrzebane i wszystko było dobrze, wtuliłam się w niego, ciesząc się spokojem naszej rodziny.
KONIEC
____________________________________________
Witam was bardzo serdecznie, wiem że mnie tutaj długo nie było, ale chciałam napisać ten epilog, ponieważ to moje opowiadanie i to ja powinnam je zakończyć, trochę mi smutno, że nie wszyscy z nim wytrwali, ale rozumiem każdy ma swoje życie. Dziękuję wszystkim, którzy czytali, komentowali i za wszystkie dobre słowa z waszej strony. Zaskoczyłam was, takim zakończeniem? Sama jestem zdziwiona, bo przeważnie moje opowiadania kończyły się całkiem dobrze, a tutaj mamy takie słodko-gorzkie zakończenie, w końcu Caroline, okłamała Klausa nawet jeśli dla jego dobra. Wszystko wyszło mi tak jak chciałam i jestem z siebie dumna.
Teraz ta gorsza część, początkowo myślałam, że wrócę tutaj w przyszłym roku, jednak po bardzo długich przemyśleniach postanowiłam wrzucić pióro całkowicie do szuflady i zawiesić swoją działalność w blog sferze. Postanowiłam, że nie będę pisała już nic nowego, ani nawet starego, tylko się z wami żegnam. Nie wiem dokładnie co się stało, może po prostu już z tego wyrosłam? Nie potrafię wam tego wytłumaczyć.
Wasza Laura...