poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Rozdział siedemnasty

- I co wypuszczą Klausa?-zapytałam Jasona, kiedy tylko przekroczył próg naszego domu. Nie spałam całą noc i byłam rozchwiana.- No mów coś!- podniosłam na niego głos.- Nie chciałam, przepraszam.
- Nic nie szkodzi- powiedział.- To zrozumiane, że tak reagujesz. Klausa, wypuszczą za dnie godziny, wtedy będziecie mogli porozmawiać na spokojnie- dodał.
- Jason, czy...czy on się do tego przyznał?- zapytałam, byłam zdruzgotana.
- Caroline, gdyby były jakieś dowody na to, że Klaus to zrobił, gdyby się przyznał, zapewniam cie, że by go nie wypuścili- powiedział.- Spokojnie, niedługo wróci do domu i wszystkiego się dowiesz- przytulił mnie.- Esther i bracia Klausa zaraz tutaj będą, już z nimi rozmawiałem.
- Całkowicie o nich zapomniałam- zawstydziłam się.- Powinnam z nimi porozmawiać zanim zadzwoniłam do Ciebie.
- Teraz jedyne co powinnaś zrobić to położyć się i przespać- powiedział.- Zajmę się dziećmi dopóki nie dotrą tutaj pozostali, a później wrócę wieczorem żeby porozmawiać z Tobą i Klausem- dodał.
- Nie, nie poczekam, aż Klaus wróci- powiedziałam.- Zapewne i tak nie zasnę- dodałam.- Możesz pójść do domu, ty też miałeś trudną noc.
- Caroline, nie martw się o mnie, tylko idź się położyć- odpowiedział.- Obudzę Cie, kiedy już przyjedzie Klaus.
- Dobrze, ale gdybyś miał jakieś problemy z dziećmi również masz mnie obudzić- powiedziałam.- Teraz są na górze, bawią się, gdyby zgłodniały wszystko jest przygotowane w kuchni.
- Nie martw się, poradzę sobie- powiedział, a ja poszłam na górę.

***

- Caroline- pocałowałem ją, zaczęła się wybudzać.
- Klaus wróciłeś- powiedziała sennie.- Powiedz, że to był tylko zły sen- poprosiła.
- Nie mogę, kochanie- odpowiedziałem.- Ale nie martw się, wkrótce będzie po wszystkim i zostanie tylko złe wspomnienie, obiecuje.
- Klaus powiedz, że oni już nie wrócą- wiedziałem, że przez zmęczenie nie potrafi zebrać myśli.- Przecież tego nie zrobiłeś, znam cie i wiem, że nie mógłbyś zrobić czegoś podobnego- jej wiara dodawała mi sił.
- Oczywiście, że tego nie zrobiłem- powiedziałem.- W czasie kiedy ktoś zamordował Leilę, nasza córka zdmuchiwała świeczki ze swojego tortu- dodałem.- Byłaś tam i ja również.
- Klaus, czy ta kobieta mówiła prawdę- zapytała.- To na temat twojego ojca?
- Sprawa Mikaela, to bardzo skomplikowane- powiedziałem, wiedząc że nadszedł czas na powiedzenie prawdy.- Mój ojciec zginął...On umarł od...- nie wiedziałem jak to powiedzieć.- Skręcił kark spadając ze schodów- powiedziałem po prostu.- Miałem wtedy szesnaście lat. Tego dnia pokłóciliśmy się kolejny raz o jakąś bzdurę i zaczęliśmy się szarpać- nie mogłem mówić dalej, ale musiałem.- Byliśmy przy schodach, on się cofnął i spadł, próbowałem go złapać, ale było za późno.
- Nie osądzili cie, bo byłeś za młody?- zdziwiłem się jej opanowaniem.
- Nawet nie próbowano, ponieważ całe wydarzenie uznano za wypadek- odpowiedziałem.- Caroline, dobrze się czujesz?- zapytałem.
- Tak, to tylko środki uspokajające- odpowiedziała.- Klaus, jak ja Cie kocham- dodała po chwili.- Nie mogę Cie stracić- przytuliła mnie.
- Caroline, ja też cie kocham- pocałowałem ją.- Wiesz, dzieci są u mojej mamy- powiedziałem, a ona pociągnęła mnie na łóżko.

- Nie postawiono Ci żadnych zarzutów- powiedział Jason.- Nie możesz tylko opuszczać kraju. Na kilka tygodni śledztwo stoi w miejscu, ponieważ musimy poczekać na wyniki badań. Według mnie powinniście żyć jak do tej pory, funkcjonować normalnie.
- Czy to znaczy, że na Klausie nie ciąży żaden cień?- zapytała Caroline.- Zrozum jak mamy przejść z tym do porządku dziennego?
- Tak jak powiedziałem, Klaus nie może opuszczać kraju, ale niczego mu nie zarzucono- odpowiedział.- Wiem, że macie swoje obowiązki, więc Nik wraca na plan, a ty Caroline słyszałem, że dostałaś propozycje pracy w szpitalu, a Elijah już złożył wniosek o zniesienie twojego zakazu wykonywania zawodu- powiedział.- Z tego co mi przekazał, sędzia już go rozpatruje i najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu odbędzie się rozprawa.
- Myślę, że nie powinnam w tej sytuacji zaczynać jakiejkolwiek pracy- powiedziała Caroline.- Teraz Klaus, bardziej potrzebuje mojego wsparcia
- To wspaniałe z Twojej strony, że myślisz o mnie- bardzo mnie to cieszyło.- Ale uważam, że powinnaś być bardziej samolubna i pójść przynajmniej zobaczyć jak ci się będzie podobała ta praca- powiedziałem.
- Widzisz Caroline, Klaus ma racje- poparł mnie Jason.- Może to zabrzmi okrutnie, ale powinnaś pomyśleć o sobie i swojej przyszłości, w końcu to z jego winy twoje życie wywróciło się do góry nogami- uśmiechnął się do mnie.
- Dwóch na jedną, to nie jest sprawiedliwe- powiedziała, również się uśmiechając.- Skoro nalegacie, pójdę najpierw do sądu, a później na spotkanie z tym Williamem Gothem, o którym mówił Elijah.
- Teraz was zostawię- powiedział Jason.- Nic tutaj po mnie, będę was informował na bieżąco o wynikach śledztwa. Do usłyszenia- wyszedł.
- Caroline, dobrze się czujesz?- zapytałem, widząc że zaczęła się krzątać po pokoju bez słowa.- Wiem, że wszystko odbija się na Tobie, ale zobaczysz wszystko zaraz wróci no normy.
- Boje się, Klaus- powiedziała w końcu.- Dlaczego, kiedy nasze życie zaczęło się wreszcie układać, wszystko musiało się zawalić?- przytuliłem ją.
- Zobaczysz, za kilka tygodni, kiedy przyjdą wyniki badań i okaże się, że nie ja to zrobiłem, nasze życie wróci do normalności- powiedziałem.- A do tej pory będziemy starać się, żeby dzieci niczego nie zauważyły, dobrze?- zapytałem.
- Dobrze Klaus, czy ty już jutro wrócisz do pracy?- zapytała.- Chciałabym żebyś został w domu, w końcu tak jak powiedział Jason, w przyszłym tygodniu jest rozprawa, a do tego Cassie i Oskar idą do przedszkola i sama chyba nie dam sobie z tym wszystkim rady- powiedziała.
- Jeżeli chcesz, mogę zadzwonić do mojego szefa i załatwić sobie dwa tygodnie urlopu- odpowiedziałem.- Ja zajmę się naszymi dzieciakami, a ty skup się tylko i wyłącznie na sobie, okej?- zapytałem.
- Łatwo ci mówić- odpowiedziała.- Jednak dobrze, dziękuje bardzo, że robisz to dla mnie.
- Chodźmy teraz spędzić trochę czasu z dziećmi- powiedziałem.- Bardzo się za nimi stęskniłem, mimo że minęło tylko kilka godzin- dodałem.

***

Tydzień później:

- Bardzo się denerwuje- powiedziałam.- Klaus, powiedz jak ja wyglądam, czy tak mogę iść do sądu?- Mogłam założyć dłuższą sukienkę- cała, aż się trzęsłam z nerwów.
- Kochanie, wyglądasz cudownie- powiedział z uśmiechem.- Zobaczysz dzisiaj będziesz mogła wrócić do swojej wymarzonej pracy. Mój brat zrobi awanturę, jeżeli wam się nie uda- nie mogła się nie uśmiechnąć.
- Jesteście- usłyszeliśmy krzyk Elijah'y.- Już myślałem, że coś się stało. Caroline gotowa?- pokiwałam głową.- Dobrze, sędzia już czeka, chodźmy.

Godzinę później:

- I co udało się?- zapytał Klaus, kiedy tylko wyszłam.- Masz bardzo niewyraźną minę.
- Mogę ponownie być chirurgiem!- wrzasnęłam, rzucając mu się w ramiona.- Sędzia powiedział, że ten wyrok to jakaś kompletna pomyłka i cofnął zakaz- wreszcie jakieś dobre wieści.
- Bardzo się cieszę- pocałował mnie.- Co robimy? Idziemy na jakiś uroczysty obiad czy drinka?- zapytał.
- Niestety, ja nie mogę iść z wami- powiedział Elijah.- Za godzinę mam kolejną rozprawę, ale wy bawcie się dobrze- pocałował mnie w policzek, uściskał Klausa i odszedł.
- To co robimy?- ponowił pytanie.- Może jakieś dobre wino?
- Wiesz co, teraz o wiele bardziej wolałabym odebrać dzieciaki z przedszkola i zrobić grilla w naszym ogródku- odpowiedziałam.- Co ty na to?
- Bardzo chętnie- odpowiedział.- Czy znana pani chirurg, zechce spojrzeć na swojego uniżonego sługę?- uśmiechnęłam się
- Wie pan, taki utalentowany i przystojny sługa to skarb- odpowiedziałam całując go.- To należy teraz się pospieszyć, nasze dzieci czekają- pociągnęłam go za sobą.

- Uważaj zaraz Ci upa...- nie dokończyłam, ponieważ Oskarowi już wypadł widelec z rączki.- Chodź pomogę Ci- wzięłam chusteczkę i zaczęłam mu wycierać ketchup z koszulki.
- Kto chce jeszcze dokładkę?- zapytał Klaus, który ewidentnie popisywał się przy grillu.
- Ja! Ja!- krzyknęły dzieciaki chórem.
- Proszę się nie pchać- powiedział.- Mistrz grilla za chwile dokończy najlepsze hamburgery jakie mieliście okazje jeść w swoim życiu- uśmiechnęłam się widząc jaki Klaus jest szczęśliwy.
- Chyba powinnam być zazdrosna- powiedziałam, przytulając się do jego pleców.- Rozpieszczasz nasze dzieci, a co ze mną?- zapytałam.- Czy szykuje pan, coś dla mnie?- uśmiechnął się tajemniczo.
- Czy ma pani, jakieś konkretne oczekiwania?- zapytał.- To ja już nie wystarczam?
- No nie wiem, nie wiem- powiedziałam.- Pamięta pan, jak zaczęliśmy się umawiać na randki? Nie zaszkodzi, jeżeli znów to powtórzymy, albo nie wystarczy wspólny wieczór, jakaś kąpiel, dobre wino i...- pocałował mnie.
- Przepraszamy, że przeszkadzamy- oderwaliśmy się od siebie.- Musi pan, pójść z nami- to byli ci dwaj policjanci.- Wystąpiły nowe okoliczności, które wymagają pana wyjaśnień- chcieli założyć Klausowi kajdanki.
- Nie proszę tego nie robić- powiedział.- Dzieci na nas patrzą, nie chce żeby widziały jak ich ojca wyprowadzają skutego w kajdanki. Pójdę dobrowolnie- dodał.- Caroline, powiadom Jasona, kocham cie- odeszli do samochodu.
- Mamusiu, co to za panowie zablali tatusia?- zapytała Cassie.
- Tata, musi coś załatwić- odpowiedziałam.- Niebawem do nas wróci. Chodźcie muszę zadzwonić do wujka Jasona- wzięłam ich za rączki i szybko weszliśmy do domu.
_______________________________________________________
Jakoś tak wyszło, że napisałam rozdział. Dzisiaj nie czuje się najlepiej i muszę siedzieć w domu, a jako że mi się nudzi zaczęłam pisać, mam nadzieję, że wam się podoba.

2 komentarze:

  1. A już było tak romantycznie cieszę się,że Klaus opowiedzał historię Majkela Klaus mistrzem grilla szkoda mi dzieci pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham Klausa i Caroline 😍 Always 💕💕

    OdpowiedzUsuń