- Powinienem pogratulować mojemu bratu, takiego daru przekonywania- powiedział Elijah, kiedy następnego dnia zadzwoniłam do niego z nowymi wiadomościami.
- Daj spokój- odpowiedziałam.- Najpierw upieram się przy swoim, żeby kilka godzin później zmienić zadanie.
- Czyli przysłowie, że kobieta zmienną jest, w twoim przypadku znajduje pełne odzwierciedlenie- słyszałam w jego głosie uśmiech.- Bardzo się z tego cieszę
- To kiedy mam przyjść w sprawie wniosku?- zapytałam.
- Tak się składa,że wniosek jest już gotowy, wystarczy że przyjedziesz go podpisać- byłam bardzo zdziwiona.
- Skąd wiedziałeś, że zmienię zdanie?- zapytałam.- Przecież ja sama nie byłam do tego jeszcze przekonana.
- Byłem pewny, że ktoś cie przekona- odpowiedział.- Mam wolny cały przyszły tydzień, więc mogę do was wpaść w każdej chwili- dodał.
- Możesz wpadać kiedy tylko chcesz- powiedziałam.- Klaus, ma teraz harmider w prasy, więc jestem sama z dziećmi, ale one od poniedziałku idą do przedszkola i będę się okropnie nudziła- dodałam.- Poza tym mam jeszcze do przygotowania kinderbal, a właśnie nie miałbyś ochoty mi pomóc?- zapytałam.
- Dla mojej bratanicy wszystko- odpowiedział.- Jednak nie licz, że znam się na najnowszych trendach, odnośnie kinderbali.
- To oczywiste, panie mecenasie- odpowiedziałam.- Do usłyszenia w najbliższym czasie, muszę załatwić teraz pewną sprawę- zakończyłam rozmowę.
- Ja chce Balbie- zawołała Cassie.- Wszyscy telaz takie mają- chwyciła w małe rączki, olbrzymi plecak.
- Córeczko, ja myślę, że bardziej będzie Ci pasował ten- podałam jej o wiele mniejszy.- Rozumiem, że ten Ci się podoba, ale musisz jeszcze do niego dorosnąć.
- Mamo, mamo ja chce ten plecal ze Spidelmanem- zawołał Oskar.- A jeszcze tzeba zlobic tyle zeczy, mamo nie zdonzymy!- zaczynał panikować.
- Spokojnie kochanie- wzięłam go na ręce.- Za kilka dni pójdziecie z siostrą do przedszkola, przygotowani od stóp do głów- uśmiechnęłam się, a dzieciaki się uspokoiły.
- Pójdziemy zjeść lody?- zapytała Cassie z nadzieją.- Mamo, mamo proszę- zarówno ona jak i Oskar mieli takie miny, że serce mi zmiękło.
- Oczywiście, możemy zjeść po jednej gałce- odpowiedziałam.- Jednak tylko po jednej- dodałam, widząc, że Cassie już otwiera usta, żeby spróbować metody negocjacji.
- Dzień dobry- usłyszałam za plecami.- Cóż za miłe spotkanie- odwróciłam się i zobaczyłam Leilę Hamilton.- To są dzieci pani i Niklausa, prawda?- zapytała.
- Dzień dobry, pani Hamilton- odpowiedziałam.- Tak to Kasandra i Oskar- dzieci podały jej rączki.
- Cudowne, są już w wieku przedszkolnym?- zapytała.
- Tak właśnie robimy zakupy- odpowiedziałam.- A co pani, tutaj robi?- zapytałam, chociaż wcale mnie to nie interesowało.
- Tak się składa, że jestem tutaj z siostrzenicą- odpowiedziała.- Poza tym...- ktoś jej przerwał.
- Caroline, przecież miałaś mnie poinformować, kiedy idziecie na te zakupy- zawołał Elijah.- O Leila, cóż za niespodziewane spotkanie- powiedział.- Czyżbyś doczekała się dziecka?
- Niestety nie, jeszcze nie- odpowiedziała, spoglądając na niego takim wzrokiem, że gdyby mógł zabijać, Elijah leżałby już martwy.- Wybaczcie ale się spieszę, życzę wam miłego dnia, do zobaczenia- odeszła pospiesznie.
- Dziwna kobieta- powiedziałam, kiedy Leila zniknęła mi z oczu.- Zawsze ilekroć się spotykamy, mam wrażenie, że patrzy na mnie z góry.
- Nie powinnaś w ogóle z nią rozmawiać- powiedział.- Wiesz, że ona i Klaus...byli kiedyś razem?- pokiwałam głową.- Leila to niezwykła manipulantka i założę się, że skoro się do Ciebie zbliżyła, to znaczy, że coś kombinuje. Nie pozwól, żeby zagroziła waszemu szczęściu- dodał.
- Co chcesz przez to powiedzieć?- zapytałam.- Czy jest coś czego nie wiem?
- Nie ma nic, co musiałabyś wiedzieć- odpowiedział.- Zapewniam cie jednak, że byli partnerzy nie przysłużą się twojemu małżeństwu- nie chciałam dalej ciągnąć tego tematu.
***
- Udało mi się dzisiaj wszystko załatwić, a to wszystko dzięki nieocenionej pomocy Elijah'y- - powiedziała Caroline.- Cassie będzie miała klauna, przedstawienie kukiełkowe i całe mnóstwo słodyczy- dodała.- Poza tym, dzieciaki są przygotowane do przedszkola- szczebiotała jak najęta.- Klaus, czy ty mnie w ogóle słuchasz?- zapytała, szturchając mnie jednocześnie w bok.
- Tak, tak przygotowałaś dzieciaki do przedszkola i całe przyjęcie dla Cassie- powiedziałem.- Przepraszam, miałem dzisiaj ciężki dzień, poza tym rozmawiałem z Elijah'ą i on mi już wszystko powiedział.
- A to wstrętny plotkarz- uśmiechnęła się.- Teraz, panie Mikaelson, pomogę się panu odprężyć- zaczęła całować mnie po karku.
- Caroline nie, nie mam na to teraz ochoty- powiedziałem.- Miałem dzisiaj naprawdę ciężki dzień, nie mam na to siły.
- Klaus, wszystko w porządku?- zapytała, wyraźnie zaniepokojona.- Zachowujesz się jakoś dziwnie.
- Wszystko dobrze, Caroline- odpowiedziałem.- Powiedz, dlaczego nie powiedziałaś mi o tym, że spotkałaś dzisiaj Leilę Hamilton?- zapytałem.
- A więc o to się tak dąsasz?- zapytała.- O to, że spotkałam twoją byłą dziewczynę?- wyglądała na zdziwiona.- Daj spokój Klaus, porozmawiałyśmy chwilę i sobie poszła. To było takie nieistotne, że kompletnie zapomniałam o tym spotkaniu.
- Wolałbym żeby ta kobieta się do Ciebie nie zbliżała- powiedziałem.- W końcu to moja była, nie wiadomo czy nie wpadnie jej coś do głowy i nie na opowiada ci jakiś bajek.
- A masz coś do ukrycia?- zapytała.- Jeżeli nie, nie powinieneś się denerwować, ale jeżeli cie to uspokoi od teraz będę jej unikać.
- Dziękuję, bardzo mnie to uspokoi- powiedziałem.- Wiesz co, relaksacyjna kąpiel, zapewne naładuje moje baterie, więc jak dołączysz do mnie w naszej ogromnej wannie?- zapytałem, a ona bez słowa wzięła mnie za rękę i poprowadziła na górę.
Następnego dnia:
- Klaus, Klaus wstawaj!- wrzasnęłam mu do ucha- Bez marudzenia, wstajemy- zabrałam mu kołdrę.- Klaus, zapomniałeś, że dzisiaj urodziny Cassie? No już, zbieraj się- powiedziałam, kiedy spojrzał na mnie zaspany.
- Już, już pani generał- ziewnął.- Która godzina? Co dopiero szósta!? Caroline, zlituj się, przecież impreza urodzinowa naszej córki zaczyna się po południu- zakrył głowę poduszką.
- Zwariowałeś!- wrzasnęłam ponownie.- Przecież, trzeba wszystko przygotować, musisz mi pomóc! Jeżeli za chwilę nie będziesz na nogach, przysięgam, że obleję cie lodowatą wodą- zagroziłam.
- Kochanie, daj mi chociaż pięć minut- wymamrotał.- Jeszcze śpię, a jak zaczniemy trochę później nic się nie stanie. Aaaa Caroline zimno!- krzyknął.
- Ostrzegałam- powiedziałam.- Nie ma wylegiwania się w łóżku,przyjęcie naszej córeczki ma być idealne w każdym calu, rozumiesz?- zapytałam.
- Dobrze, dobrze już wstaje- powiedział.- Daj mi kwadrans na doprowadzenie się do porządku- wyszedł do łazienki.
Godzinę później zaczęły się zjeżdżać kwiaty, słodycze i wszystkie inne dekoracje.
- Te kwiaty tam...Nie, nie tam, chodziło o to miejsce! Ludzie no szybciej, wszystko ma być idealne!-
wrzeszczałam jak wariatka.
- Kapitan na czele swojego statku- powiedział z uśmiechem Klaus.- Uwielbiasz wydawać rozkazy, prawda kochanie?- zapytał.
- Klaus, nie żartuj sobie z tego- powiedziałam.- Nawet nie wiesz jakie to stresujące.
- Jesteś cudowną mamą, wiesz?- odparł Klaus.- Nie musisz się niczym denerwować, wszystko wygląda wspaniale- rozejrzał się dookoła.
- Tylko, że ty bardziej przeszkadzasz, niż pomagasz- uśmiechnęłam się.
- Mężczyźni po to właśnie są- odpowiedział.- Żeby przeszkadzać inteligentnym kobietom- pocałował mnie.
- Nie, nie tam do tego mamy postawiony stół szwedzki!- krzyknęłam, przerywając pocałunek. Klaus, spojrzał na mnie z wyrzutem.- Nie patrz tak, tylko lepiej idź się przebrać, za pół godziny przyjeżdżają twoja mama z dzieciakami- nawet się nie sprzeciwiał tylko poszedł do domu.- Boże, proszę nie stawiać kwiatów na tym stole!- miałam tutaj jeszcze tyle do zrobienia.
- Caroline, wspaniale to wszystko zorganizowałaś- powiedziała Esther.- Tylko spójrz, wszystkie dzieci są zachwycone klaunem- spojrzałam na te uśmiechnięte buźki.
- Rzeczywiście, jestem z siebie dumna- odparłam.- Jednak najwyższa pora na tort, pójdę znaleźć Klausa- ruszyłam w kierunku domu, już miałam wejść przez drzwi balkonowe, kiedy usłyszałam podniesione głosy.
- Ta twoja Caroline, nic nie wie, prawda?- zapytała kobieta, chwila ten głos wydawał mi się dziwnie znajomy, należał do Leili Hamilton, co ona tutaj robi?- Wiedziałam, że będziesz zbyt dużym tchórzem, Klaus. Wolisz bzykanie, niż wyznanie prawdy!- krzyknęła.- Uwierz mi jak ona się dowie, że była tylko marionetką w twoim życiu, znienawidzi Cie.- powiedziała.- Zabierze ze sobą dzieci i zrujnuje twoje idealne życie.
- Nawet się nie waż, zbliżać do mojej rodziny!- krzyknął Klaus.- Jeżeli ty i Marcel piśniecie chociaż słowo przysięgam, że was zabije!
- Tak jak zrobiłeś to ze swoim ojcem?- zapytała, a ja, aż wstrzymałam oddech.- Czy może tak, jak zginęła Rebekah? Szczerze wole skręcony kark, nie chce zmasakrować tak pięknego ciała.
- Wynoś się w tej chwili!- krzyknął.
- Już, już kochany- powiedziała.- Życzę Ci, miłej zabawy, baw się dopóki możesz.
Byłam wstrząśnięta wszystkimi informacjami. Nagle usłyszałam brzęk tłuczonego szkła. Odetchnęłam głęboko i weszłam do środka.
- Klaus, najwyższa pora na tort- powiedziałam.- Wszystko w porządku?- zapytałam.
- Tak, tak Caroline- odpowiedział.- Tylko przez nieuwagę stłukłem szklanki. Chodźmy, pora żeby nasza mała postarzała się o kolejny rok- wziął mnie za rękę i razem poszliśmy do ogrodu.
- Klaus, dobrze się czujesz?- zapytałam, mając nadzieję, że powie mi o spotkaniu z Leilą Hamilton.- Zachowujesz się bardzo dziwnie, od momentu, kiedy zastałam Cie w kuchni, czy coś się stało?
- Nie, jestem po prostu przemęczony, to był bardzo męczący dzień- odpowiedział.- Chyba pójdę się położyć- zaczął się podnosić.
- Poczekaj Klaus- powstrzymałam go.- Dlaczego mnie oszukujesz?- spojrzał na mnie pytająco.- Tak się składa, że widziałam Cie dzisiaj, jak kłóciłeś się z Leilą Hamilton w naszej kuchni i doskonale słyszałam czego dotyczyła ta kłótnia- zaczynałam się denerwować.- Czy to prawda, że zabiłeś swojego ojca i miałeś coś wspólnego z wypadkiem Rebeki?- zapytałam, nie potrafiłam się powstrzymać.
- Caroline, o czym ty...- przerwał mu dzwonek do drzwi. Wspólnie poszliśmy otworzyć.
- Kim panowie są i czego sobie życzą?- zapytał Klaus, dwóch mężczyzn stojących na progu.
- William Gostner i Fillippe Dorian, policja kryminalna- przedstawił ich jeden z mężczyzn.- Pan Niklaus Mikaelson?- zapytał.
- Zgadza się. O co chodzi?- zapytał Klaus.
- Kilka godzin temu, niedaleko państwa domu znaleziono zwłoki młodej kobiety- odpowiedział.- Z naszych ustaleń wynika, że to Leila Hamilton. Ktoś skręcił jej kark, a wiemy, że ostatni raz widziano ją w pana towarzystwie, zgadza się?- zapytał.
- Tak, ale co to ma do rzeczy?- zapytał, a mi od razu przypomniał się słowa Leili: Wolałabym skręcony kark...
- Otóż jest pan teraz jedynym podejrzanym- odpowiedział policjant.- Prosiłbym, żeby udał się pan z nami na komisariat w celu złożenia wyjaśnień- dodał.
- Dobrze- odpowiedział.- Caroline, zadzwoń po Jasona- pocałował mnie przelotnie i wyszedł.
Moje idealne i szczęśliwe życie, właśnie runęło w gruzach. Rozpłakałam się jak małe dziecko.
_____________________________________________________
Rozdział jest i mi się podoba, nie wiem jak wam. Nie mam teraz kompletnie czasu na przepisywanie rozdziałów, które wieki temu zostały już napisane. Zastanawiam się nawet na zakończeniem blogowania, ale moja przyjaciółka mi na to nie pozwala, jednak zobaczymy jak to będzie. Na razie proszę o komentarze...
- Wszystko dobrze, Caroline- odpowiedziałem.- Powiedz, dlaczego nie powiedziałaś mi o tym, że spotkałaś dzisiaj Leilę Hamilton?- zapytałem.
- A więc o to się tak dąsasz?- zapytała.- O to, że spotkałam twoją byłą dziewczynę?- wyglądała na zdziwiona.- Daj spokój Klaus, porozmawiałyśmy chwilę i sobie poszła. To było takie nieistotne, że kompletnie zapomniałam o tym spotkaniu.
- Wolałbym żeby ta kobieta się do Ciebie nie zbliżała- powiedziałem.- W końcu to moja była, nie wiadomo czy nie wpadnie jej coś do głowy i nie na opowiada ci jakiś bajek.
- A masz coś do ukrycia?- zapytała.- Jeżeli nie, nie powinieneś się denerwować, ale jeżeli cie to uspokoi od teraz będę jej unikać.
- Dziękuję, bardzo mnie to uspokoi- powiedziałem.- Wiesz co, relaksacyjna kąpiel, zapewne naładuje moje baterie, więc jak dołączysz do mnie w naszej ogromnej wannie?- zapytałem, a ona bez słowa wzięła mnie za rękę i poprowadziła na górę.
***
Następnego dnia:
- Klaus, Klaus wstawaj!- wrzasnęłam mu do ucha- Bez marudzenia, wstajemy- zabrałam mu kołdrę.- Klaus, zapomniałeś, że dzisiaj urodziny Cassie? No już, zbieraj się- powiedziałam, kiedy spojrzał na mnie zaspany.
- Już, już pani generał- ziewnął.- Która godzina? Co dopiero szósta!? Caroline, zlituj się, przecież impreza urodzinowa naszej córki zaczyna się po południu- zakrył głowę poduszką.
- Zwariowałeś!- wrzasnęłam ponownie.- Przecież, trzeba wszystko przygotować, musisz mi pomóc! Jeżeli za chwilę nie będziesz na nogach, przysięgam, że obleję cie lodowatą wodą- zagroziłam.
- Kochanie, daj mi chociaż pięć minut- wymamrotał.- Jeszcze śpię, a jak zaczniemy trochę później nic się nie stanie. Aaaa Caroline zimno!- krzyknął.
- Ostrzegałam- powiedziałam.- Nie ma wylegiwania się w łóżku,przyjęcie naszej córeczki ma być idealne w każdym calu, rozumiesz?- zapytałam.
- Dobrze, dobrze już wstaje- powiedział.- Daj mi kwadrans na doprowadzenie się do porządku- wyszedł do łazienki.
Godzinę później zaczęły się zjeżdżać kwiaty, słodycze i wszystkie inne dekoracje.
- Te kwiaty tam...Nie, nie tam, chodziło o to miejsce! Ludzie no szybciej, wszystko ma być idealne!-
wrzeszczałam jak wariatka.
- Kapitan na czele swojego statku- powiedział z uśmiechem Klaus.- Uwielbiasz wydawać rozkazy, prawda kochanie?- zapytał.
- Klaus, nie żartuj sobie z tego- powiedziałam.- Nawet nie wiesz jakie to stresujące.
- Jesteś cudowną mamą, wiesz?- odparł Klaus.- Nie musisz się niczym denerwować, wszystko wygląda wspaniale- rozejrzał się dookoła.
- Tylko, że ty bardziej przeszkadzasz, niż pomagasz- uśmiechnęłam się.
- Mężczyźni po to właśnie są- odpowiedział.- Żeby przeszkadzać inteligentnym kobietom- pocałował mnie.
- Nie, nie tam do tego mamy postawiony stół szwedzki!- krzyknęłam, przerywając pocałunek. Klaus, spojrzał na mnie z wyrzutem.- Nie patrz tak, tylko lepiej idź się przebrać, za pół godziny przyjeżdżają twoja mama z dzieciakami- nawet się nie sprzeciwiał tylko poszedł do domu.- Boże, proszę nie stawiać kwiatów na tym stole!- miałam tutaj jeszcze tyle do zrobienia.
- Caroline, wspaniale to wszystko zorganizowałaś- powiedziała Esther.- Tylko spójrz, wszystkie dzieci są zachwycone klaunem- spojrzałam na te uśmiechnięte buźki.
- Rzeczywiście, jestem z siebie dumna- odparłam.- Jednak najwyższa pora na tort, pójdę znaleźć Klausa- ruszyłam w kierunku domu, już miałam wejść przez drzwi balkonowe, kiedy usłyszałam podniesione głosy.
- Ta twoja Caroline, nic nie wie, prawda?- zapytała kobieta, chwila ten głos wydawał mi się dziwnie znajomy, należał do Leili Hamilton, co ona tutaj robi?- Wiedziałam, że będziesz zbyt dużym tchórzem, Klaus. Wolisz bzykanie, niż wyznanie prawdy!- krzyknęła.- Uwierz mi jak ona się dowie, że była tylko marionetką w twoim życiu, znienawidzi Cie.- powiedziała.- Zabierze ze sobą dzieci i zrujnuje twoje idealne życie.
- Nawet się nie waż, zbliżać do mojej rodziny!- krzyknął Klaus.- Jeżeli ty i Marcel piśniecie chociaż słowo przysięgam, że was zabije!
- Tak jak zrobiłeś to ze swoim ojcem?- zapytała, a ja, aż wstrzymałam oddech.- Czy może tak, jak zginęła Rebekah? Szczerze wole skręcony kark, nie chce zmasakrować tak pięknego ciała.
- Wynoś się w tej chwili!- krzyknął.
- Już, już kochany- powiedziała.- Życzę Ci, miłej zabawy, baw się dopóki możesz.
Byłam wstrząśnięta wszystkimi informacjami. Nagle usłyszałam brzęk tłuczonego szkła. Odetchnęłam głęboko i weszłam do środka.
- Klaus, najwyższa pora na tort- powiedziałam.- Wszystko w porządku?- zapytałam.
- Tak, tak Caroline- odpowiedział.- Tylko przez nieuwagę stłukłem szklanki. Chodźmy, pora żeby nasza mała postarzała się o kolejny rok- wziął mnie za rękę i razem poszliśmy do ogrodu.
- Klaus, dobrze się czujesz?- zapytałam, mając nadzieję, że powie mi o spotkaniu z Leilą Hamilton.- Zachowujesz się bardzo dziwnie, od momentu, kiedy zastałam Cie w kuchni, czy coś się stało?
- Nie, jestem po prostu przemęczony, to był bardzo męczący dzień- odpowiedział.- Chyba pójdę się położyć- zaczął się podnosić.
- Poczekaj Klaus- powstrzymałam go.- Dlaczego mnie oszukujesz?- spojrzał na mnie pytająco.- Tak się składa, że widziałam Cie dzisiaj, jak kłóciłeś się z Leilą Hamilton w naszej kuchni i doskonale słyszałam czego dotyczyła ta kłótnia- zaczynałam się denerwować.- Czy to prawda, że zabiłeś swojego ojca i miałeś coś wspólnego z wypadkiem Rebeki?- zapytałam, nie potrafiłam się powstrzymać.
- Caroline, o czym ty...- przerwał mu dzwonek do drzwi. Wspólnie poszliśmy otworzyć.
- Kim panowie są i czego sobie życzą?- zapytał Klaus, dwóch mężczyzn stojących na progu.
- William Gostner i Fillippe Dorian, policja kryminalna- przedstawił ich jeden z mężczyzn.- Pan Niklaus Mikaelson?- zapytał.
- Zgadza się. O co chodzi?- zapytał Klaus.
- Kilka godzin temu, niedaleko państwa domu znaleziono zwłoki młodej kobiety- odpowiedział.- Z naszych ustaleń wynika, że to Leila Hamilton. Ktoś skręcił jej kark, a wiemy, że ostatni raz widziano ją w pana towarzystwie, zgadza się?- zapytał.
- Tak, ale co to ma do rzeczy?- zapytał, a mi od razu przypomniał się słowa Leili: Wolałabym skręcony kark...
- Otóż jest pan teraz jedynym podejrzanym- odpowiedział policjant.- Prosiłbym, żeby udał się pan z nami na komisariat w celu złożenia wyjaśnień- dodał.
- Dobrze- odpowiedział.- Caroline, zadzwoń po Jasona- pocałował mnie przelotnie i wyszedł.
Moje idealne i szczęśliwe życie, właśnie runęło w gruzach. Rozpłakałam się jak małe dziecko.
_____________________________________________________
Rozdział jest i mi się podoba, nie wiem jak wam. Nie mam teraz kompletnie czasu na przepisywanie rozdziałów, które wieki temu zostały już napisane. Zastanawiam się nawet na zakończeniem blogowania, ale moja przyjaciółka mi na to nie pozwala, jednak zobaczymy jak to będzie. Na razie proszę o komentarze...
Może to Marcel skręcił jej kark to nie może być Klaus na początku myślałam,że Lidja porwie dzieci myślę,że Marcel słyszał całą rozmowę i się przestraszył a to miały być takie fajne urodziny akcja z wodą bardzo mnie rozbawiła popieram koleżankę pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMoże to Marcel skręcił jej kark to nie może być Klaus na początku myślałam,że Lidja porwie dzieci myślę,że Marcel słyszał całą rozmowę i się przestraszył a to miały być takie fajne urodziny akcja z wodą bardzo mnie rozbawiła popieram koleżankę pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. Akcja z wodą była świetna :D Jestem bardzo ciekawa jak to wszystko się rozwinie. Kto zabił Leile? Może Marcel ? Kiedy Klaus powie prawdę Caroline .? Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń