wtorek, 10 marca 2015

Rozdział dziewiąty

Miesiąc później:

- Czy nasze życie już zawsze będzie tak wyglądało?- zapytałam, kiedy jechaliśmy na rozprawę, a za naszym autem podążali paparazzi.- Nie myślałam, że twoja popularność tak się mi uprzykrzy- odkąd wzięliśmy ślub co kilka dni mogłam przeczytać, że mam romans i jestem najgorszą żoną świata.
- Spokojnie w końcu się znudzą- powiedział Klaus.- Jesteśmy młodym małżeństwem do tego chcemy adoptować dwójkę chorych dzieci, to dla nich niekończący się powód do plotek, przynajmniej dopóki jest to jakaś nowość.
- Czyli, muszę się przyzwyczaić, że nawet do toalety nie mogę spokojnie chodzić- to wszystko pogłębiało mój niepokój. Nie dość, że małżeństwo z Klausem było trudne, miałam wrażenie, że po domu w każdym miejscu snuję się duch Rebeki, to teraz jeszcze jego sława spowodowała, że dwadzieścia cztery godziny na dobę jestem śledzona.
- Początki są trudne, ale przywykniesz- powiedział.- Teraz skup się tylko na Kasandrze i Oskarze, dzisiaj zabierzemy ich do naszego domu. Będą za tobą biegać i krzyczeć: Mamo!- uśmiechnął się.- Wiem, że bardzo to przeżywasz, ale zarówno ja jak i Elijah jesteśmy dobrymi prawnikami i jeżeli sędzia nie będzie chciał wysłuchać mojego brata, uwierz mi wyszarpię dzieciaki z tego ośrodka, obiecuje- wiedziałam, że mimo naszych wszystkich problemów miedzy sobą, mówi prawdę, rzeczywiście zależy mu na szczęściu tych dzieciaków.

Kiedy już dostaliśmy się do sądu, miałam wrażenie, że za chwilę albo się popłaczę albo najzwyczajniej w świecie stracę przytomność. Zaczęłam praktycznie przemierzać korytarz biegiem. Wszystkie odczucia pogłębiało wspomnienie, dawnej rozprawy, którą musiałam stoczyć z Niklausem.
- Caroline, nie biegniesz przecież w maratonie- słyszałam za sobą.- Uspokój się, bo wejdziesz na salę sądową cała zdyszana- to Jason, przyszedł nas wesprzeć.- Wiesz, jeszcze do dzisiaj nie wybaczyłem wam tego, że to nie ja tylko Elijah was reprezentuje, ale powiedzmy, że rozumiem to w końcu rodzina- uśmiechnął się, chwycił mnie za ramiona i wreszcie sprawił, że się zatrzymałam.
- Jason, czy wy w końcu przestaniecie, mówić tylko jak to będzie wspaniale- poprosiłam.- Powinniśmy być przygotowani na najgorsze, wole wcale nie mieć nadziei niż później ją stracić.
- Dobrze nasza pesymistko- przytulił mnie.- Powiem ci jednak coś, przygotuj się na olbrzymią pracę, wiesz dzieci są bardzo wymagające.
- Dziękuje za wsparcie, wspaniały z ciebie przyjaciel- teraz ja go uściskałam
- Caroline, wchodzimy na salę- zawołał Klaus.

- Pani Mikaelson, proszę przedstawić aktualny stan w jakim znajdują się dzieci?- zapytał sędzia.- Prosiłbym również o powiedzeniu nam wszystkim z jakich powodów, razem z mężem chcą państwo adoptować dwójkę potrzebujących troski dzieci?
- Stan Kasandry i Oskara można obecnie przedstawić jako bardzo dobry- powiedziałem.- Wszystko dzięki bardzo drogim lekom, które aktualnie przyjmują. Jednak fundacja, w której przebywają nie posiada wystarczających środków aby je w najbliższych miesiącach nadal finansować. Dwójka tych małych szkrabów jest naprawdę cudowna, nawet sobie wysoki sąd nie wyobraża jacy są uroczy, po prostu pokochałam ich kiedy tylko dostałam okazję lepiej ich poznać. Razem z mężem uważamy, że zasługują na lepsze życie poza tym bardzo je oboje kochamy i nie potrafimy już bez nich żyć.
- Dziękuje bardzo, pani Mikaelson- powiedział sędzia.- Teraz prosiłbym, żeby wypowiedział się pan, panie Mikaelson.
- Uważam, że żona wystarczająco jasno przedstawiła nasze motywy- powiedział Klaus, wstając.- Mogę tylko potwierdzić to co powiedziała. Osobiście nie mam już nic więcej do dodania, prócz tego, że również kocham te dzieci, jakby były moimi własnymi- usiadł.
- Dziękuje, teraz wysłuchamy zeznań świadków.

Rozprawa ciągnęła się w nieskończoność. Zostali przesłuchani Eweline, moja przyjaciółka Monica oraz, co było najgorsze Tyler. Później pani psycholog przedstawiła sprawozdanie z przesłuchania dzieci, które bardzo chciały zostać ze mną i Klausem. Elijah, powiedział, że to najlepszy znak, jednak wcale mnie to nie uspokoiło. W końcu sędzia i ława przysięgłych poszła na naradę.
- Po naradzie, wspólnie z ławą przysięgłych zdecydowaliśmy, iż Oskar oraz Kasandra, powinny trafić pod opiekę Caroline i Niklausa Mikaelsonów. Z dniem dwudziestym siódmym czerwca dwutysięcznego piętnastego roku, zostają prawowitymi dziećmi wyżej wymienionych i przejmują nazwisko Mikaelson- ogłosił wyrok sędzia.- Moje gratulacje- jeszcze do mnie nie dotarło.
- Udało się Caroline, słyszysz!?- uściskał mnie Elijah.- Od dzisiaj jesteś mamą!
- Caroline, dobrze się czujesz?- zapytał Klaus.- Jesteś bardzo blada, chcesz wody?
- Nie, dziękuje- powiedziałam.- Klaus, czy to znaczy, że możemy zabrać Oskara i Kasandrę do domu?- byłam zdezorientowana.
- Tak Caroline, nasze dzieci pojadą z nami do domu- powiedział, uśmiechając się.- Brak twojej reakcji jest niepokojący. Proszę zrób coś, bo pomyślę, że masz ochotę teraz uciec.
- Boję się- powiedziałam cicho.- Co będzie, jeżeli okażę się, że jestem beznadziejną matką?- byłam bliska płaczu, z jednej strony cieszyłam się, a z drugiej umierałam ze strachu.
- Już ci mówiłem, że będziesz najwspanialszą matką- powiedział Klaus, biorąc mnie w ramiona.- Zobaczysz, wszystko się ułoży, a teraz chodź, nie możemy pozwolić, żeby nasze dzieci za długo na nas czekały- uśmiechał się. To takie dziwne, właśnie w takich chwilach czułam, że to zupełnie inny człowiek i może kiedyś i my będziemy szczęśliwi.
_____________________________________________
Wymęczyłam rozdział. KOMENTUJCIE. Prośba do was, wiem że rozdziały są rzadko ale ja mam dużo blogów, a poza tym życie prywatne i mało czasu, nie pospieszajcie mnie pod rozdziałami.

2 komentarze:

  1. Nie dziwię się,że Carolinne się bała bardzo cieszę się z wyroku sądu czekam na wielkie wejście Ester dziwię się, że nie przesuchali Eleny i Bonnie nie wiem po co tam był Taler pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ,że przyznano im dzieci i jeszcze Klaus taki czuły względem Caro czekam na pocałunek :)

    OdpowiedzUsuń