sobota, 28 marca 2015

Rozdział dziesiąty

Błędy ortograficzne robiłam specjalnie, żeby pokazać wam sposób mówienia dzieciaków.

- Mamo, mamo, Cassie zabrała mi moją ciezalówkę!- zawołał Oskar, wbiegając do kuchni.- Co tam lobis?- bawiła mnie jego wada wymowy, jednak musimy nad tym popracować.
- Jak to co obiad, musicie z siostrą coś jeść- powiedziałam uśmiechając się do niego.- Nie wkładaj tam paluszków- zawołałam, kiedy malec usilnie próbował wsadzić ręce do ciasta.- Chcesz zjeść pyszne pulchne ciasteczka?- pokiwał głową.- Zostaw więc zawartość miski, musi urosnąć, żebyś miał deser.
- Gdzie tata?- zapytał.- Obiecał, że zaglamy dzisiaj mecz, nawet kupiliśmy lazem piłkę.
- Tata jest jeszcze w pracy, wróci za jakąś godzinę- odpowiedziałam, zastanawiając się, czy Klaus pamięta, że obiecał wrócić przed czwartą.
- Nudzi mi się- marudził mały.- Wyciągnies mi moje alto?- zapytał, robiąc przy tym minę jak u małego psiaka.
- Wyjdź do ogrodu, tylko tak żebym widziała cie z okna, a ja zaraz przyniosę ci samochód- odpowiedziałam, wycierając ręce. Zaniosłam małemu jego nowiutkie mini Porshe, które nawiasem mówiąc było idealną kopią samochodu, którym jeździ Klaus i wróciłam do przygotowywania obiadu, jednocześnie co chwilę zerkając na ogród.
- Caroline, gdzie jesteś?!- usłyszałam, wołanie Eleny i po chwili ona wspólnie z Bonnie przyszły do kuchni.- Nie wieżę, twój mąż zarabia kokosy, a ty stoisz przy garach? Czy gwiazdy nie mają kucharzy?- zapytała.
- To nie ja jestem gwiazdą- powiedziałam.- Dołączymy do dzieciaków przy filiżance kawy?
- Jasne, myślałam że już  nam nie zaproponujesz- odpowiedziała Bonnie.- W końcu przyjechałyśmy, żeby posłuchać jak wam się układa z Klausem, odkąd są dzieciaki, a nie zapominaj, że za kilka dni wracamy do Nowego Jorku i nie wiadomo kiedy znów przyjedziemy.
- Nawet mi nie przypominaj- powiedziałam.- Jeszcze nie wyjechałyście, a ja już tęsknie- usiadłyśmy przy wielkim ogrodowym stole.- Najchętniej pojechałabym z wami, tak dawno nie widziałam rodziców.
- Mamo, mamo mogę wejść na tlampolinę?- zapytała Kasandra, jednocześnie przytulając Elenę i Bonnie.- Proszę- wiedziała jak ma mnie podejść swoją miną, zupełnie tak samo jak jej brat.
- Oczywiście, kochanie, ale nie za długo, wiesz nie możesz się zbytnio męczyć- nawet nie zaczekała, aż skończę.- Dziewczyny, czy wy widzicie jak one owinęły sobie mnie wokół palca?
- Widzimy, widzimy- odpowiedziała Elena.- Jednak teraz ty opowiadaj, jak ci się układają stosunki z Klausem? Zauważyłam, że z domu zniknęły wszelkie pamiątki po Rebece. Czy to oznacza, że zaczynacie od nowa?- zapytała.
- Sama nie wiem. Wiecie teraz skupiamy się w szczególności na dzieciach- powiedziałam.- Jednak muszę przyznać, że bardzo mi ulżyło kiedy Klaus dobrowolnie zebrał wszystkie rzeczy, należące do jego zmarłej żony i schował je na strychu. Czy to znaczy dla nas nowy początek, tego nie wiem, ale liczę, że wszystko się jakoś ułoży. Staram się, żebyśmy jakoś się tolerowali, ale bywa ciężko, ponieważ właściwie nie wiem jak się przy nim zachować, wiecie on jest okropnie władczy.
- A jakim jest ojcem?- zapytała Bonnie.
- W tej kwestii nie mam żadnych zastrzeżeń, no może poza jednym, za bardzo je rozpieszcza- uśmiechnęłam się.- Niby ja również, ale żebyście wydziały jak Klaus rozpływa się, kiedy tylko Cassie zatrzepoczę rzęsami i ucałuje go w policzek, zupełnie się wtedy zmienia.
- Słuchaj Caroline, może to zbyt duże wścibstwo, ale czy wy... no wiesz... skonsumowaliście wasze małżeństwo?- zapytała Elena.- W końcu Klaus, bądź co bądź jest atrakcyjny, a poza ty to facet, a oni tego potrzebują bardziej niż my, kobiety.
- Dziewczyny, no co wy!- zawołałam.- To chyba oczywiste, że my nie uprawiamy seksu, w końcu nasze małżeństwo jest fikcyjne- powiedziałam ciszej, przypominając sobie o bawiących się dzieciach.
- Caroline, chyba nie zamierzasz żyć w celibacie do końca życia?- zapytała Bonnie.- Założę się, że Klaus również zbyt długo nie wytrzyma, a nie chcesz chyba żeby cie zdradzał? Sama kiedyś powiedziałaś, że nigdy nie będziesz żyła z człowiekiem, który cie zdradza.
- O co wam chodzi?- zapytałam.- Mam pójść do łóżka z facetem, który mnie nie pociąga? Zapominacie chyba co przez niego przeżyłam.
- Takie kity to możesz wciskać Katie i Vanessie, nie nam- powiedziała Elena.- Klaus, cie nie pociąga? Sama siebie chyba oszukujesz.
- Pomijając wasze trudne początki, nie chcesz nawet dać sobie i jemu szansy na poznanie się wzajemnie?- wtrąciła Bonnie.
- Dziewczyny, on myśli, że zamordowałam jego żonę!- musiałam wreszcie podnieść głos.- Sytuacja jest wystarczająco trudna, nie potrafię wam powiedzieć co przyniesie jutro.
- Dzień dobry, wszystkim- usłyszałam głos Klausa.- Co dzisiaj zbroiły, moje małe dwa diabełki? Cześć dziewczyny, Caroline.
- Jesteś wcześniej- byłam przerażona, tym że mógł usłyszeć naszą rozmowę.- Nawet nie zdążyłam dokończyć obiadu.
- Nie spiesz się- powiedział.- My mamy z Oskarem jeszcze mecz piłkarski do rozegrania, poza tym już ci mówiłem, że możemy zatrudnić kogoś, kto będzie dla nas gotował.
- Wiecie co my już pójdziemy- powiedziała Elena i wspólnie z Bonnie pospiesznie wstały z miejsc.- Wpadniemy jeszcze przed powrotem do domu.

***

- Caroline, wszystko w porządku?- zapytałem, kiedy wróciła do salonu z pokoju dzieciaków. Od kilku tygodni razem spędzaliśmy wieczory przy oglądaniu jakiegoś filmu, zanim rozchodziliśmy się do swoich sypialni.- Podczas obiadu, prawie wcale się nie odzywałaś.
- Nie czuję się dzisiaj najlepiej- odpowiedziała.- Wiesz, dziewczyny za kilka dni wracają do domu, a Katie i Vanessa nie mają za dużo czasu, żeby mnie odwiedzać.
- Na pewno tylko o to chodzi?- musiałem się upewnić.- Słyszałem jak krzyczałaś na dziewczyny.
- Słyszałeś?- wyglądała na przerażoną.- To nie tak... Wiesz dziewczyny wyprowadziły mnie z równowagi, poza tym jestem przemęczona, na dodatek tęsknie za pracą, dzieciaki teraz idą do przedszkola i zostanę sama w domu.
- Będziesz mogła spokojnie pracować- powiedziałem.- Załatwiłem sprawę z przedszkolem, za miesiąc
mogą zacząć uczęszczać na zajęcia. Jednak, muszę ci coś powiedzieć, mam niespodziankę pomyślałem, że może miałabyś ochotę spędzić trochę czasu ze swoimi rodzicami i moją mamą.
- Naprawdę?- zapytała.- Klaus, to wspaniały pomysł! Dzieciaki, będą mogły spędzić trochę czasu z dziadkami, poza tym okropnie się stęskniłam za moją mamą.
- Jeżeli, chcesz możemy polecieć z dziewczynami- powiedziałem.- Rozmawiałem z mamą i powiedziała, że dla nas zawsze znajdzie czas.
- A co z twoją pracą?- zapytała.- Możesz sobie pozwolić na przerwę?
- Akurat, skończyłem dzisiaj zdjęcia, więc mam tydzień przerwy, zanim będę musiał wrócić na promocję przed premierą i poprawki- odpowiedziałem.
- Zgadzam się na wyjazd, nawet jutro- uśmiechnęła się.- Teraz wybacz, ale idę się położyć.
- Oczywiście. Caroline, poczekaj- powiedziałem, kiedy była już przy drzwiach.- Nie uważam, że zabiłaś Rebekę.
- Ale Klaus, ja...- przerwałem jej.
- Nie musisz się tłumaczyć. Chciałem, żebyś po prostu wiedziała. Życzę ci miłej nocy.
- Dobranoc, Klaus- już jej nie było.
________________________________________________________
Udało mi się napisać rozdział na kolejny blog, wielki sukces! KOMENTUJCIE.

Ps. Wiecie, że jesteśmy już w połowie opowiadania, ale szybko zleciało. Jeszcze jedno, mam już kolejny rozdział, chcecie go już w środę czy po świętach?


2 komentarze:

  1. Ubawiła mnie mowa dzeciaków cieszę się z tego co powiedzał Klaus o Rebece ulżyło mi,że wybaczył Carolinne brakuje mi przyjaciółek Carolinne i nie mam namyśli Bonnie i Eleny choć Elenę uwielbiam dzewczyny mogą mieć rację z tą zdradą pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super rozczuliło mnie to jak Caroline z Klausem zajmują się dziećmi.Urocze była też propozycja Klausa dobrze ,że nie obwinia jej o śmierci Rebeki mam nadzieję ,że Caro da mu szansę i stworzą nie tylko udaną rodzinę ,ale i małżeństwo jak masz nowy rozdział to możesz wstawić w środę bo jestem ciekawa jak to dalej się potoczy.Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością ;)

    OdpowiedzUsuń