Dwa tygodnie później:
- Caroline, mogę cie na chwilę prosić- powiedziała Eweline, kiedy przyszłam rano do pracy. Udałam się z nią do gabinetu. Jej mina wskazywała na to, że coś się stało.
- Powiesz o co chodzi?- zapytałam, kiedy przedłużająca się cisza była już nie do zniesienia.- Eweline nie przyszłam do pracy tylko po to żeby spędzić cały dzień, siedząc przed twoim biurkiem, mów wreszcie- ponagliłam, kiedy nadal się nie odezwała.
- Caroline, nie wiem jak to powiedzieć- zaczęła niepewnie.- Pamiętasz jak rozmawiałyśmy o Oskarze i Kasandrze?- pokiwałam twierdząco.- Powiedziałaś, że byłabyś skłonna adoptować ich oboje, więc uznałam, że zorientuje się jak to wszystko mogłoby wyglądać- zaczęłam tupać nogami, kiedy kolejne jej milczenie zaczęło się przedłużać.- Niestety, nie możesz ich adoptować. Ośrodek stwierdził, że nie jesteś odpowiednią osobą, poza tym zgłosił się ktoś jeszcze. Caroline, nie mam pojęcia jak ci to mam powiedzieć, ale Niklaus Mikaelson również chce zaopiekować się dzieciakami.
- Co takiego?!- wrzasnęłam, przewracając krzesło.- To niemożliwe, przecież on to robi specjalnie, wiesz o tym równie dobrze jak ja, Eweline. Zwyczajnie chce się na mnie zemścić, ale nie możemy na to pozwolić, ucierpią na tym dzieci- zaczęłam nerwowo przechadzać się po jej gabinecie.- Skąd on się dowiedział o adopcji?- zatrzymałam się gwałtownie.
- Zapominasz, że to Niklaus Mikaelson- powiedziała.- On może wszystko, jego pieniądze mają dużą władzę. Jednak nie denerwuj się, Caroline, rozmawiałam już z Esther, jeżeli wszystko pójdzie dobrze, przyjedzie tutaj za tydzień. Nie poddamy się- dodała pocieszająco.
- Ja na pewno się nie poddam- powiedziałam.- Ten dupek mógł odebrać mi wszystko, moją pracę, dobre imię, ale nie pozwolę żeby decydował czy mogę posiadać dzieci czy nie- dodałam wojowniczo.- Eweline, mogę cie poprosić o jeden dzień wolnego?- zapytałam.
- Oczywiście, Caroline ale co ty zamierzać zrobić?- zapytała.
- Muszę załatwić pewną nie cierpiącą zwłoki sprawę- odpowiedziałam wychodząc.
Dwie godziny zajęło mi ustalenie adresu. Teraz stałam przed wielkim apartamentowcem, w którym mieszkał Niklaus Mikaelson. Wiedziałam, że muszę to załatwić osobiście, nie mogę dłużej chować się za plecami jego rodziny, ani przyjaciół. Wojowniczo nastawiona weszłam do budynku. Wjechałam windą na ostatnie piętro i stanęłam przed drzwiami jego mieszkania. Caroline, teraz albo nigdy. Zapukałam. Myślałam, że minęły wieki, zanim otworzył drzwi.
- Patrzcie, patrzcie kogo to moje oczy widzą- powiedział, uśmiechając się sztucznie.- Caroline Forbes, powiesz co cie do mnie sprowadza?- zapytał, zapraszając mnie gestem do środka. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wnętrze naprawdę robiło oszołamiające wrażenie, w każdym kącie widać było masę przepychu i wydanych pieniędzy. Jednak ja nie przeszłam tutaj żeby podziwiać piękne wyposażenie.
- Uwierz mi, nie przyszłam tutaj dla celów towarzyskich- powiedziałam.- Chciałam ci zakomunikować, że możesz robić wszystko co tylko w twojej mocy żeby zniszczyć moje życie, ale zapamiętaj sobie nie pozwolę żebyś to robił kosztem dwójki małych, niewinnych dzieci, zrozumiałeś!- wrzasnęłam, jednocześnie go wymijając. Jednak chwycił mnie za rękę.
- Poczekaj chwilę- powiedział.- Powinniśmy porozmawiać- miałam ochotę go uderzyć.- Nie uważasz, że jesteś zbyt agresywna? Dobrze mniejsza z tym. Zapewne mówisz o adopcji Oskara i Kasandry, nad którą się zastanawiam. Dla twojej wiadomości, nie robię tego żeby ci dopiec. Zwyczajnie po ludzku chciałbym zmienić życie tej dwójki dzieci. Nie uważasz, że zostały wystarczająco pokrzywdzone przez los? Chce dla nich, lepszego życia, nie jestem potworem, który robi to tylko po to, żeby zrujnować twój plan- nie wierzyłam mu.- Jednak mam propozycję, skoro tak bardzo zależy ci na nich, zwyczajnie wyjdź za mnie za mąż- wytrzeszczyłam na niego oczy.- Wiedziałem, że posądzisz mnie o jakieś niecne zamiary, więc dogłębnie wszystko przemyślałem. Chcemy dla nich tego samego, ale pomyśl, kto ma większe szanse żeby dostać prawa rodzicielskie? Owszem jesteś kobietą, ja z kolei mam finanse żeby zafundować leczenie. Dlaczego więc nie mamy połączyć naszych sił i stworzyć rodziny. Wiesz, że nie masz szans w starciu ze mną, co już udowodniłem w strasznych okolicznościach. Wiem, że teraz uważasz to za absurdalny pomysł, jednak przemyśl moją propozycję. Oboje dobrze na niej wyjdziemy.
- Jesteś zwykłym szaleńcem- powiedziałam i wyszłam.
Dwie godziny później:
- Wiedziałam, że ten Niklaus ma nierówno pod sufitem- powiedziała Elena, kiedy przekazałam dziewczynom jego propozycje
- Dziewczyny, wiecie równie dobrze jak ja, że nie mam z nim szans jeżeli dojdzie do sądowej batalii- powiedziałam z rezygnacją.- Nie chce się poddawać, ale chyba lepsze będzie dla dzieciaków jeżeli trafią pod jego opiekę niż na ulicę.
- Caroline, co w takim razie zamierzasz zrobić?- zapytała Vanessa.- Wiesz doskonale, że Elijah razem z Jasonem chętnie ci pomogą- powiedziała.- A ja z wielką przyjemnością popatrzę jak Klaus dostaje białej gorączki kiedy przegra- uśmiechnęła się.
- Właśnie Caroline- poparła ją Katie.- Chyba nie zamierzasz dać temu bufonowi kolejnej satysfakcji. Kochasz te dzieciaki i chcesz być dla nich matką, a Klaus robi to tylko po to żeby pokazać, jakiej on to nie ma władzy, poza tym będzie miał dwie kolejne zabawki do kolekcji, ale nie myśli o tym co będzie kiedy mu się wreszcie znudzą. Może mieć kupę szmalu, ale tym dzieciakom potrzeba miłości a nie sztabu nianiek- wiedziałam, że ma rację.
- Trudno mi się z wami nie zgodzić- powiedziałam.- Teraz wybaczcie ale muszę wyjść. Istnieje tylko jedno wyjście z tej sytuacji- dodałam opuszczając mieszkanie.
Albo odmienię życie Oskara i Kasandry, albo skarzę je na egzystowanie w kompletnej samotności. Wszystko teraz zależy ode mnie. Dziewczyny mają rację, nie poddam się, ale jednocześnie nie mam szans, a przecież kocham te dzieciaki jakby były moje. Nie mogę im tego zrobić, nie mogę odebrać im szansy na nowe, lepsze życie. Nawet kosztem mojego własnego. Bądź silna Caroline, poradzisz sobie z tym. Po raz kolejny tego dnia stałam pod drzwiami apartamentu Klausa, wiedząc na co muszę się zgodzić. Robię to dla dwóch małych istotek, które las już wystarczająco okrutnie doświadczył, powtarzałam w myślach. Druga część mojej podświadomości krzyczała, że powinnam stąd uciekać i najlepiej ukryć się w Kambodży żeby ten człowiek nigdy mnie nie odnalazł. Jednak moje poczucie odpowiedzialności zwyciężyło nad tchórzostwem i wreszcie zapukałam do drzwi. Serce waliło mi jak młot pneumatyczny, kiedy otworzył i całkowicie zapomniałam przemowę, którą sobie przygotowałam.
- Cześć, uważam że powinniśmy jednak porozmawiać- wybełkotałam, przeklinając w myślach swój drżący głos. Zaprosił mnie gestem do środka, nawet się nie odzywając, wskazał kanapę. Usiadłam jak potulny piesek.
- Powiesz o czym mamy znów rozmawiać?- zapytał z umiarkowanym zainteresowaniem.- Jeżeli przyszłaś tylko po to żeby powiedzieć, że jestem potworem, który odgrywa się na ciebie za coś co zdarzyło się w przeszłości, to możesz sobie darować- powiedział.- Możesz również wyjść, jeżeli chcesz mnie przekonać, żebym zmienił zdanie i oddał dzieci pod twoją opiekę- nie wiedziałam co właściwie mam teraz powiedzieć, jak zacząć tą rozmowę.
- Bo ja...Ja przyszłam...- zaczęłam się jąkać.- Przyszłam żeby zapytać czy twoja propozycja jest nadal aktualna?- zapytałam.
- O jakiej propozycji mówisz dokładnie?- kpił sobie ze mnie, widziałam to w jego oczach. Miałam ochotę go spoliczkować, ale wiedziałam, że muszę się powstrzymać.
- O propozycji małżeństwa- powiedziałam dobitnie.
- A o tej- powiedział.- Tak jest jak najbardziej aktualna. Co to ma jednak do rzeczy skoro powiedziałaś, że jak to było jestem szaleńcem? A może jednak zmieniłaś zdanie i chcesz mnie poślubić?- zapytał.
- Zdecydowałam, że tak, wyjdę za ciebie- odpowiedziałam.- Jednak wiedz, że robię to ze względu na dzieci- dodałam.
- Wspaniale- odparł.- Może masz ochotę napić się ze mną wina, dla uczczenia naszego przyszłego, jakże szczęśliwie zapowiadającego się małżeństwa?- zapytał.
- Nie- odpowiedziałam.- Jedyne na co mam teraz ochotę, to opuszczenie tego mieszkania- powiedziałam i skierowałam się do wyjścia. Nie zatrzymał mnie kiedy zamykałam za sobą drzwi.
________________________________________
Ale się narobiło. Jednak taki był plan. Mam nadzieję, że wam się podoba. KOMENTUJCIE:)
Jestem, przeczytałam i teraz skomentowałam.
OdpowiedzUsuńWszystko jak dla mnie jest w najlepszym porządku. Poważnie, on pragnie się z nią ożenić? Coś tutaj musi być na rzeczy, chyba sam z siebie by tego nie zrobił. Oczywiście też nie po tym jak ją zmieszał z błotem i oskarżył o śmierć żony. Bez przesady, ale jednak się cieszę. Ponieważ będzie całkiem dużo z nimi scen. Nie mogę się jednak doczekać nieprzyjemnych scen. Pozdrawiam i całuję.
Zaskoczyła mnie propozycja Klausa małżeństwo nie tego się spodzewałam zawsze wiedzałam,że Klaus ma serce ale jednak zgadzam się z dzewczynami to trochę dziwne nadal czekam na Ester proszę nie uduwaj blogów mam prozbę czy mogła byś zrobić zwiastun do historji Klausa wiem,że do niej wrócisz idziękuję ale nie usuwaj blogów są świetne pozdrawiam czy mogę liczyć na historię Klausa i Eleny w twoim wykonaniu pozdrawiam
OdpowiedzUsuńnowe opowiadanie o Delenie, zapewniam, że się spodoba! wpadnij :)
OdpowiedzUsuńhttp://fight-for-love-delena.blogspot.com/
nie mogę dodać w SPAMIE..
czekam na rozdzał 8 i12 na Eliasch Katrinne czy Elena gratuluje bloga skrywane tajemnice świetna historia bardzo proszę zrób zwiastun do historij Klausa pozdrawiam
OdpowiedzUsuńproszę o rozdział jestem ciekawa co dalej pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKiedy nn
OdpowiedzUsuńhsabskahshahahsbsffsss *o* ONI BĘDĄ MAŁŻEŃSTWEM! OBI BĘDĄ MAŁŻEŃSTWEM!, teraz tylko czekać na moment w którym Klaus się zakocha w Caroline <3 Rozdział świetny ale nie miałam wcześniej czasu skomentować ;c Pozdrawiam i czekam na nn - Sambora <3
OdpowiedzUsuń