tag:blogger.com,1999:blog-90544335453604108222024-02-19T07:03:37.429+01:00"Nie płacz, że coś się skończyło, tylko uśmiechaj się, że ci się to przytrafiło."[ZAKOŃCZONY ]Laura Schnaiderhttp://www.blogger.com/profile/10334981699182311480noreply@blogger.comBlogger23125tag:blogger.com,1999:blog-9054433545360410822.post-72518034983056556772015-11-01T08:18:00.000+01:002017-08-19T15:41:18.391+02:00Epilog- Powiem ci, że poszło ci nadzwyczajnie dobrze- powiedziała Caroline, kiedy wieczorem wróciła do domu.- Przez cały dzień w pracy, zamartwiałam się, czy dasz sobie ze wszystkim radę, a ty ogarnąłeś nawet obiad i naszych przedszkolaków- uśmiechnęła się, dając mi całusa w policzek.<br />
- Trochę wiary kochanie, trochę wiary- cudownie było zostać docenionym.- Powiem ci szczerze, że nie było łatwo, a nawet bywały momenty, że miałem ochotę zadzwonić po pomoc, ale się nie poddałem.<br />
- Rozmawiałam z Elijah'ą- przyznała.- Wiem, że był u ciebie i ci pomagał, ale nie martw się nie będzie żadnego wywodu o tym, że nie poradziłeś sobie sam- uśmiechnęła się, żeby złagodzić brzmienie swoich słów.- Nie spodziewałam się, że wszystko pójdzie ci jak po maśle, w końcu miałeś pod opieką dwójkę niemowlaków, a do tego wszystkiego jeszcze przedszkolaków, więc jak dla nie spisałeś się wspaniale.<br />
- Mój brat jest niezłym konfidentem. Jednak skoro z nim rozmawiałaś, pewnie powiedział ci również o Jasonie?- zaprzeczyła.- Elijah, powiedział, że Jaya coś trapi, a kiedy go o to pytasz, nie chce powiedzieć o co chodzi, więc razem z Elijah'ą wymyśliliśmy- spojrzała na mnie sugestywnie.- No dobrze, ja to wymyśliłem, że może ty, może Tobie coś mówił?<br />
- Przez ostatnie kilka tygodni nie rozmawiałam z Jasonem o niczym innym, prócz ciebie. Nic nie wiem, ale postaram się czegoś dowiedzieć- uśmiechnęła się.- Doskonale wiem, że o to chciałeś zapytać, czy nie mogłabym go wypytać, prawda?- jak dobrze ona mnie zna.<br />
- Właśnie. Jeżeli oczywiście nie masz ochoty, ani czasu tego robić, nie musisz. Wymyślę coś innego, żeby mu pomóc. Może słyszałaś coś od Katie? W końcu byli kiedyś razem, nie mówiła ci, czy czasami nie zaczęli się znów spotykać?<br />
- Temat Jasona nie jest poruszany w towarzystwie Katie, nie mam pojęcia dlaczego. Vanessa, mówi że oni nadal od czasu do czasu ze sobą sypiają, jednak czy to prawda to nie jestem do końca pewna. Dowiem się wszystkiego co mogę, w końcu nie chce, żeby Jason miał jakieś problemy, pomógł mi odzyskać ciebie, muszę się jakoś odwdzięczyć.<br />
- Mówiłem ci, już dzisiaj, że ożeniłem się z najwspanialszą kobietą na świecie?<br />
- Nie, dzisiaj jeszcze nie- pocałowałem ją.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Tydzień później:</i></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
W następny poniedziałek miałam dzień wolny od pracy w szpitalu. Co prawda miałam w planach odwiedziny w fundacji razem z bliźniakami, ale moja mama porwała swoje wnuki, więc ja postanowiłam udać się do biura Jasona w naszym mieście. Trudno było znaleźć ten biurowiec, a jeszcze trudniej przekonać jego asystentkę, żeby wpuściła mnie na piętro, na którym znajdował się jego gabinet. Na pięknie wypolerowanej tabliczce na drzwiach widniał napis <i>Jason Milton</i>. Zapukałam, a kiedy nikt nie odpowiedział, zapukałam jeszcze mocniej. W środku panowała cisza, więc nacisnęłam na klamkę o dziwo drzwi nie były zamknięte, zajrzałam do środka.<br />
- Jason? Jason, jesteś tutaj?- nie otrzymałam, żadnej odpowiedzi więc delikatnie weszłam. Wiedziałam, że nie powinnam tego robić, wchodzić w cudzą prywatność, ale w końcu Jason jest naszym przyjacielem, więc nie miałam wyrzutów sumienia.<br />
W pomieszczeniu panował dziwny półmrok, okna były zasłonięte, a jedynym źródłem światła była lampa paląca się na biurku, podeszłam do niego. Nie mogłam opanować ciekawości, żeby nie zajrzeć co trzyma w swoim biurze, otworzyłam pierwszą szufladę biurka. Nie znalazłam w niej nic ciekawego, tylko idealnie uporządkowane dokumenty spraw, które prowadził w tym również sprawy Klausa. Same nudy, więc zaczęłam przeszukiwać kolejne szuflady. W każdej panował tak sterylny porządek, że miałam wrażenie, że jak tylko Jason tutaj zajrzy, od razu zauważy, iż ktoś tutaj grzebał, jednak teraz nie było już odwrotu. Dopiero w ostatniej szufladzie zauważyłam coś osobistego, o mały włos nie zaczęłam się śmiać, kiedy napotkałam szufladę z krawatami, jak to mówią na każdą okazję. Zaczęłam je sobie spokojnie przeglądać, kiedy natrafiłam na jakąś teczkę. Znów nie mogąc się powstrzymać zajrzałam do środka, prawie dostałam zawału, kiedy zobaczyłam plik zdjęć. Zdjęć, na których był Jason z...z Rebeką, pierwszą żoną Niklausa. Na każdym zdjęciu uśmiechali się do siebie, całowali, przytulali i wyglądali jak para zakochanych. Nie mogłam w to uwierzyć. Jason, najlepszy przyjaciel mojego męża, miał romans z jego pierwszą żoną. Zaczęłam przeszukiwać, pozostałe papiery, wydruki maili i esemesów, pełnych wyznań miłości i zapewnień Rebeki, że odejdzie od Klausa, kiedy tylko znajdzie dogodny moment.Najgorsze jednak wcale nie były przesłodzone wiadomości, a plik kolejnych zdjęć, najwyraźniej od kogoś innego. Były to również zdjęcia Jasona z Rebeką, ale najwyraźniej ktoś robił je z ukrycia i podpisywał je ewidentnie grożąc Jasonowi.<br />
- Caroline, co ty tutaj robisz?- usłyszałam głos Jasona, poderwałam się z miejsca, a teczka którą trzymałam na kolanach upadła na podłogę.- Przeszukujesz moje biurko, dlaczego?<br />
- Jason, ja tylko...Ja tylko chciałam z tobą porozmawiać- wydukałam.- Wszyscy się o ciebie martwią, więc pomyślałam, że przyda ci się rozmowa z przyjaciółką. Nie, nie stój! Zaraz to wszystko wytłumaczę!- wrzasnęłam, kiedy zaczął się do mnie zbliżać.- Ja nie chciałam przeszukiwać twojego biurka, ale nie mogłam powstrzymać ciekawości, dlatego zajrzałam. Co to wszystko ma znaczyć? Miałeś romans z Rebeką? Co mają oznaczać te groźby?- nagle mnie olśniło.- To ty zabiłeś Leilę!<br />
- Caroline, może najpierw usiądź i proszę cie mów ciszej- sam usiadł na sofie.- Pytaj o co chcesz- wyglądał jak człowiek, któremu już na niczym nie zależy.<br />
- Zacznij od początku- powiedziałam.- Rebekah, Leila, co to wszystko ma znaczyć?<br />
- Nie będę zaprzeczał, że miałem romans z żoną Niklausa, nie mam już powodów, żeby to robić. Kochałem ją, kochałem jak jakiś uczniak, omotała mnie nie wiedziałem nawet jak się z tego wyplątać. Starałem się, naprawdę w końcu byłem wtedy z Katie, ale ona za każdym razem znajdowała sposób, żebym niczego nie zmieniał. Jednak w pewnym momencie dowiedziałem się, że ma romans z Marcelem, paradoksalnie powiedział mi o tym Klaus, mój przyjaciel, który ufał mi, a ja go zdradziłem. Wiedziałem już, że to koniec, powiedziałem o tym Rebece, a ona w zemście powiedziała o wszystkim Katie i zniszczyła moje życie- nagle przerwał, wyglądał jakby coś go bolało.- Rebekah, powiedziała mi również, że jest ze mną w ciąży, ale nie zdążyłem sprawdzić czy to moje dziecko, ponieważ kilka dni później wydarzył się ten wypadek, a ona zginęła.</div>
- Co, co oznaczają te groźby?- zapytałam, byłam wstrząśnięta.- Czy, czy z tym wypadkiem coś wspólnego miała Leila? Ktoś ewidentnie groził ci, że ją skrzywdzi.<br />
- Zawsze wiedziałem, że jesteś bardzo inteligentną kobietą- powiedział.- Udało mi się ustalić, że to ona podpisywała te zdjęcia jak również, że przecięła przewody hamulcowe w samochodzie, którym jechali tamtego dnia Marcel i Rebekah.<br />
- Zabiłeś Leilę?- miałam wrażenie, że oglądam tą scenę jakby z boku, jakby jakaś inna Caroline Forbes, rozmawiała teraz z wziętym adwokatem Jasonem Miltonem, którego podejrzewała o zabójstwo.<br />
- Opowiem ci wszystko- przez chwilę milczał, a kiedy zaczął mówić włosy zjeżyły mi się na karku.<br />
<br />
<i>To były urodziny waszej córeczki, a ta kobieta śmiała się na nich pojawić. Obserwowałem jak kłóci się z Klausem, a później odchodzi. Poszedłem za nią.</i><br />
<i>- Nie powinnaś w ogóle tutaj przychodzić- powiedziałem, a ona się do mnie odwróciła.- Muszę przyznać, że masz tupet. Zamierzasz zrujnować życie Caroline?</i><br />
<i>- Jason, jak na kogoś kto sypiał z żoną przyjaciela, jesteś bardzo łatwy w osądach innych- odpowiedziała.- Powiedz mi, bo mnie to bardzo ciekawi, jak możesz patrzeć Klausowi w oczy, po tym co mu zrobiłeś, nie dość, że romansowałeś z Rebeką, to do tego wszystkiego jeszcze zrobiłeś jej dziecko.</i><br />
<i>- Jak możesz mieć czelność, w ogóle wypowiadać te słowa! To nie ja ją zabiłem, nie ja chciałem zabić własnego męża.</i><br />
<i>- Męża? Marcela, nazywasz mężem? Mąż i małżeństwo z natury wiąże się z miłością i wiernością, a ten sukinsyn bzykał wszystko co się tylko rusza i na drzewo przed nim nie ucieka! A ona? Ona nie była lepsza, zasłużyła na to co dostała! Nie dość, że doprawiała rogi Klausowi, to jeszcze musiała złapać w sidła mojego męża, ona kolekcjonowała mężczyzn, tak dla sporu! Nie zawracała sobie głowy uczuciami osób postronnych, liczyła się tylko ona i jej zabawa!</i><br />
<i>- Więc postanowiłaś pozbyć się jej i swoich problemów.</i><br />
<i>- Tak i wiesz co, nie żałuję! Zabrała mi Niklausa, Marcela i całe moje życie, więc ja postanowiłam odebrać jej własne!- wrzeszczała.- Co, co tak patrzysz? Co teraz zrobisz? Pobiegniesz do Klausa i wszystko mu powiesz? Myślę, że jednak nie, nie zaryzykujesz przyjaźni z nim- uśmiechnęła się.- Ale żeby tego uniknąć, najlepiej się ciebie pozbyć- w tym momencie rzuciła się na mnie z metalowym prętem w ręku, przez zaskoczenie i w skutek wypitego alkoholu, powaliła mnie na ziemie. Szarpaliśmy się przez chwilę nad przepaścią, kiedy nagle zobaczyłem, że ona osuwa się w dół. Próbowałem ją złapać, ale było za późno. Ona spadła, a ja spanikowałem, doprowadziłem się do porządku i uciekłem z tego miejsca, najszybciej jak mogłem.</i><br />
<i><br /></i>- To był wypadek- powiedziałam.- Jednak jak mogłeś pozwolić, żeby o to wszystko oskarżono Klausa?! To mogło zrujnować całe nasze życie!<br />
- Wiem, za co bardzo cie przepraszam- powiedział tylko.- Zrobiłem wszystko co mogłem, żeby go wyciągnąć i zobacz udało się.<br />
- Nie wiem, jak mogłeś do tego dopuścić- wstałam z miejsca i zaczęłam iść do drzwi.<br />
- Zamierzasz teraz, pójść na policję i powiedzieć wszystko Klausowi?- zapytał.- Nie będę miał ci tego za złe, już mi nie zależy na tym, żeby to ukryć.<br />
- Jeszcze zobaczymy- wyszłam z jego gabinetu.<br />
<i><br /></i>
<i>Rok później:</i><br />
<i><br /></i>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisfPYAYxMWVsGufLVsfIGUKqu-4T6KUwgwJlJbXcQ8aXeN1Q0KjvxCGdlwP1RgqN6xnaW55vF0CIDblKwsBDjrkSi-5z3V8ihB1rcd3SHaTSQW2IlozJ2ajAZdSJl0NAwztj0i6ewPNNI/s1600/tumblr_nwe77cpcCt1r3sde1o1_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="75" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisfPYAYxMWVsGufLVsfIGUKqu-4T6KUwgwJlJbXcQ8aXeN1Q0KjvxCGdlwP1RgqN6xnaW55vF0CIDblKwsBDjrkSi-5z3V8ihB1rcd3SHaTSQW2IlozJ2ajAZdSJl0NAwztj0i6ewPNNI/s200/tumblr_nwe77cpcCt1r3sde1o1_500.gif" width="200" /></a>- Nie mogę w to uwierzyć- powiedziałam, patrząc na Klausa i nasze bliźnięta.- Nie mogę uwierzyć, że minął już rok, od kiedy te dwa maluchy są z nami- uśmiechnęłam się.<br />
- To był bardzo wymagający rok- powiedział Klaus.- Ale jeden z najwspanialszych w moim życiu- uśmiechnął się w taki sposób, że o mały włos nogi się pode mną nie ugięły.- Mam nadzieję, że kolejne będą równie udane.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkr8O6ZvnXQfF7VOjKLHGt68Gqwb77Kaf-il_ASJhVx5SysqeQFLvTVTtJ3XBg6ynfJVCxqfvZUZFX7KWqlxj91nY_TYTlnwxiKboZGrbRI1PVkYE_v02oJIh_jaToT_vanhFeHVXhdI8/s1600/tumblr_nwbqfrrfhR1tbwu5bo1_250.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkr8O6ZvnXQfF7VOjKLHGt68Gqwb77Kaf-il_ASJhVx5SysqeQFLvTVTtJ3XBg6ynfJVCxqfvZUZFX7KWqlxj91nY_TYTlnwxiKboZGrbRI1PVkYE_v02oJIh_jaToT_vanhFeHVXhdI8/s200/tumblr_nwbqfrrfhR1tbwu5bo1_250.gif" width="157" /></a>- O na pewno- roześmiałam się.- Już sobie wyobrażam, jak będziesz odganiał przyszłych adoratorów naszych córek.<br />
- Bardzo śmieszne- udawał obrażonego.- Zobaczymy jeszcze kto, będzie bardziej zazdrosny, czy ja czy raczej ty o dziewczyny naszych synów- tym razem on się roześmiał.- Właśnie gdzie są teraz Cassie i Oskar?<br />
- Jak to gdzie? No wiesz, co to za pytanie, szykują wszystko na urodziny swojego małego rodzeństwa, wspólnie z Elijah'ą i Vanessą- odpowiedziałam.- Tak jak to mówi Cassie, ona musi wszystko nadzorować, żeby nie było żadnych błędów- uśmiechnęłam się.<br />
- Ciekaw jestem od kogo się tego nauczyła- spojrzał na mnie jednoznacznie.- Może należy już zacząć współczuć jej przyszłym przeciwnikom.<br />
- Chcesz powiedzieć, że moim należy współczuć?- zapytałam naburmuszona.<br />
- Oczywiście, spójrz tylko na mnie. Na początku byłem twoim wrogiem i spójrz jak skończyłem, jestem twoim mężem- uśmiechnął się i pocałował mnie.- Wyglądasz pięknie- poczułam się mile połechtana, tym komplementem.<br />
- Właśnie, bierz się za siebie- powiedziałam.- Przecież musisz wyglądać odpowiednio, kiedy przyjadą wszyscy goście.<br />
- Kochanie, przecież moja rodzina widziała mnie już w najróżniejszych strojach- powiedział.- Jason i Katie również, a właśnie kto by pomyślał, że ta dwójka jeszcze do siebie wróci.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhukeBXtsAe9_Mp3oTvtnRhDAs6YJ93JKRZ6Lh-66JyD-Ys65hqqu8F-PcfvgjKW0GB-2LRUwpFM67ISgLyiqTTMt4HF0PfYfLDQhJe6X8LeENymvQ39wXDLUmgUeOYObYKAG30fJj4Ydg/s1600/tumblr_nwb4lotQVV1r8fzdxo2_250.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhukeBXtsAe9_Mp3oTvtnRhDAs6YJ93JKRZ6Lh-66JyD-Ys65hqqu8F-PcfvgjKW0GB-2LRUwpFM67ISgLyiqTTMt4HF0PfYfLDQhJe6X8LeENymvQ39wXDLUmgUeOYObYKAG30fJj4Ydg/s200/tumblr_nwb4lotQVV1r8fzdxo2_250.gif" width="159" /></a>- Kochają się to do siebie wrócili- skwitowałam.- Dla mnie większym zaskoczeniem jest związek Elijah'y i Vanessy- uśmiechnęłam się.- Chodź tutaj mały dżentelmenie- chwyciłam Joela.- Idziemy przywitać twoich gości- powiedziałam, słysząc dzwonek do drzwi.<br />
Cudownie było patrzeć, jak wszyscy świetnie się bawią. Każdy aspekt przyjęcia był dopięty na ostatni guzik. Byłam niewyobrażalnie szczęśliwa widząc wszystkich tak roześmianych. Postanowiłam nie zmieniać naszego życia i nie wprowadzać w nie kolejnej tragedii. Zostawiłam to co powiedział mi Jason, tylko dla siebie, oczywiście jedyną osobą, która jeszcze cokolwiek wiedziała była Katie, ale ona również nie znała do końca całej prawdy, poza tym przez ostatnie miesiące byli z Jasonem tacy szczęśliwi, że gdybym powiedziała wszystko co wiem, nie zniszczyłabym życia tylko jemu, ale również i jej. Nie miałam na to dość twardego serca. Poza tym, zarówno Rebekah, jak i Leila już nie żyły i to czy wydałabym mojego przyjaciela policji czy nie, nie przywróciłabym im życia, a tylko przysporzyło bólu żywym.<br />
- Wszystko wyszło wspaniale- powiedział Klaus, obejmując mnie w pasie.- Wiesz, że dopiero teraz czuje, że nasze życie obrało spokojny kurs, ku przyszłości. Wszystko zostało wyjaśnione i nareszcie jesteśmy wszyscy razem, szczęśliwi- wyraz jego oczu wyrażał bezgraniczną, bezwarunkową miłość. Zdecydowanie tak, to co miało się wyjaśnić zostało wyjaśnione, tajemnice zostały pogrzebane i wszystko było dobrze, wtuliłam się w niego, ciesząc się spokojem naszej rodziny.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
KONIEC</div>
<div style="text-align: left;">
____________________________________________</div>
<div style="text-align: left;">
Witam was bardzo serdecznie, wiem że mnie tutaj długo nie było, ale chciałam napisać ten epilog, ponieważ to moje opowiadanie i to ja powinnam je zakończyć, trochę mi smutno, że nie wszyscy z nim wytrwali, ale rozumiem każdy ma swoje życie. Dziękuję wszystkim, którzy czytali, komentowali i za wszystkie dobre słowa z waszej strony. Zaskoczyłam was, takim zakończeniem? Sama jestem zdziwiona, bo przeważnie moje opowiadania kończyły się całkiem dobrze, a tutaj mamy takie słodko-gorzkie zakończenie, w końcu Caroline, okłamała Klausa nawet jeśli dla jego dobra. Wszystko wyszło mi tak jak chciałam i jestem z siebie dumna.</div>
<div style="text-align: left;">
Teraz ta gorsza część, początkowo myślałam, że wrócę tutaj w przyszłym roku, jednak po bardzo długich przemyśleniach postanowiłam wrzucić pióro całkowicie do szuflady i zawiesić swoją działalność w blog sferze. Postanowiłam, że nie będę pisała już nic nowego, ani nawet starego, tylko się z wami żegnam. Nie wiem dokładnie co się stało, może po prostu już z tego wyrosłam? Nie potrafię wam tego wytłumaczyć.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Wasza Laura...</div>
<br />Laura Schnaiderhttp://www.blogger.com/profile/10334981699182311480noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-9054433545360410822.post-66704427452016353352015-10-30T13:41:00.000+01:002017-08-19T15:37:43.953+02:00 Rozdział dwudziesty drugi <i>Tydzień później:</i><br />
<br />
Cały ostatni tydzień przesiedziałam jak na szpilkach. Czekałam tylko na jakieś nowe wiadomości od Jasona. Mimo, że Klaus miał już spotkanie z sędzią i prokuratorem nikt nie raczył mnie o niczym poinformować. Zarówno telefon Jasona jak i Elijah'y milczał już od paru godzin. Bardzo się denerwowałam. Zadzwonił dzwonek do drzwi, a ja praktycznie podbiegłam w ich kierunku, na tyle na ile, pozwalał mi mój duży brzuch.<br />
- Jason, nareszcie jesteś!- wrzasnęłam.- Gdzie jest Elijah? Dlaczego obydwaj nie odbieracie telefonu? Co z Niklausem? No mów coś wreszcie!<br />
- Caroline, może na początek usiądź- praktycznie poradził mnie na kanapie.- Nie mam dla ciebie zbyt dobrych wiadomości. Na dzień dzisiejszy Niklaus nadal pozostaje w areszcie. Uwierz mi, robiłem wszystko co mogłem, żeby go wyciągnąć.<br />
- Nie tylko nie to- łzy same zaczęły mi płynąć po policzkach.- Klaus, musi wyjść z więzienia, przecież ja niedługo rodzę, chce żeby był przy mnie.<br />
- Caroline, proszę uspokój się.<br />
- Mówiłem Ci przecież, że to bardzo zły pomysł. Moja żona jest w ciąży, jeszcze z tego wszystkiego straci nasze dzieci- do salonu wszedł Klaus.- Przepraszam, kochanie to był beznadziejny plan- podeszłam do niego i zaczęłam okładać pięściami.<br />
- To był najgorszy żart, jaki mi wykręciłeś, słyszysz?!-czułam jednocześnie lekką złość, jak i niebywałą ulgę.- Kocham Cie, ty draniu.<br />
- To może ja was zostawię- Jason, dyskretnie wycofał się do drzwi.<br />
<br />
<i>Następnego dnia:</i><br />
<i><br /></i>
- Powiesz mi wreszcie, o co chodziło w tej sprawie?- zapytałam, pozwalając sobie na dłuższe leżenie w łóżku następnego dnia. Strasznie bolało mnie w krzyżu, a Klaus był na tyle dobroduszny, że zajął się naszą dwójką urwisów.<br />
- Marcela, zastrzelił Jorge Rodrigez, jeden z jego ochroniarzy. Nie zostały mi dokładnie przedstawione jego motywy, ale z tego co zdążyłem się zorientować, chodziło o jakieś porachunki, jeszcze z przeszłości, chyba chodziło o żonę tego ochroniarza. To takie w stylu Marcela, nie zrozum mnie źle, nie zasłużył na śmierć, ale muszę przyznać, że sam się o to prosił. Potrafię, zrozumieć, że facet w końcu nie wytrzymał.<br />
- Myślisz, że to ten sam człowiek zabił Leilę?<br />
- Nie mam pojęcia. Ale mam nadzieję, że ta sprawa również się wyjaśni. Caroline, co się stało?- uśmiechnął się.- Czyżbyś się zmoczyła?<br />
- Niklaus, wody mi odeszły! Ale to za wcześnie, jeszcze dwa miesiące! Dzwoń po karetkę!<br />
Po tych słowach nastąpiło prawdziwe piekło, po osiemnastu godzinach potu, wrzasku i krwi, przywitaliśmy na świecie parę bliźniąt. Bardzo żywotnego Joela oraz malutką i spokojną Michelle. Wszystkie te wydarzenia stały się niczym w porównaniu ze spojrzeniem Niklausa, kiedy po raz pierwszy wziął na rękę nasze maleństwa.<br />
- Są wspaniali- powiedział, wycierając z policzków łzy wzruszenia.- Dziękuje Ci, to najwspanialszy prezent jaki mogłaś mi teraz dać.<br />
- Jednak czy wszystko z nimi w porządku?- zapytałam.- W końcu urodziły się prawie dwa miesiące za wcześnie. Panie doktorze, niech pan będzie szczery.<br />
- Rzeczywiście to dość ryzykowne. Chłopczyk jest o wiele silniejszy od dziewczynki, jednak to było do przewidzenia, że jedno z dzieci będzie większe. To, że urodziły się wcześniej również jest typowe, w przypadku ciąży bliźniaczej. Nie mamy powodów do niepokoju, wszystkie badania wskazują, że obydwoje mają się bardzo dobrze.<br />
- To wspaniale- uśmiechnęłam się.- Ile będziemy musieli zostać w szpitalu?<br />
- Panią będziemy mogli wypuścić już za trzy dni, jeżeli oczywiście nie wystąpią żadne komplikacje, natomiast bliźnięta zostaną na obserwacji jeszcze około dwóch no myślę, że może nawet trzech tygodni- odpowiedział.- To normalna procedura w przypadku wcześniaków, proszę się nie nie niepokoić.<br />
- Dziękujemy bardzo- powiedział Klaus.<br />
- Proszę się cieszyć, moje gratulacje- uśmiechnął się.- Ma pan bardzo dzielną żonę i wspaniałą dwójkę dzieciaczków.<br />
<br />
<i>Dwa tygodnie później:</i><br />
<i><br /></i>
- Tak bardzo na to czekałam- powiedziałam do Klausa, kiedy przywieźliśmy nasze maleństwa do domu.- Oskar i Cassie nie mogą się doczekać spotkania ze swoim nowym rodzeństwem.<br />
- Cassie, cały czas o nich mówi- powiedział Klaus, wyciągając nosidełka z samochodu.- Niewiarygodne, jak te maluchy urosły przez dwa tygodnie. Czy w tym szpitalu dawali im coś na wzrost?- uśmiechnęłam się, widząc Klausa z dwoma małymi, pyzatymi kuleczkami.<br />
- Witamy w domu- powiedział Elijah, otwierając nam drzwi.- Daj pomogę Ci bracie- wziął od Klausa nosidełko z Joelem.- Mama, Kol, Finn i dzieciaki czekają w salonie. To będzie prawdziwy cud, jeżeli mama nie wydeptała już drogi do Chin- uśmiechnął się.<br />
- Co ty mówisz- ofuknęła go Esther.- Pokażcie mi no, te małe dwa cudeńka- nachyliła się nad Michelle i Joelem.- Boże jaka ta dwójka jest wspaniała, Caroline cudownie się spisałaś, a zapomniałabym twoi rodzice są już w drodze.<br />
- Cudownie, moja mama nie wypuści naszych dzieci z rąk- znałam ją, aż za dobrze.- Nacieszcie się nimi dopóki jeszcze możecie- uśmiechnęłam się.<br />
- Może wypijemy po lampce szampana?- zapytał Kol.- Żeby wasze maluchy dobrze rosły, albo nie, może trochę koniaku, na wzmocnienie.<br />
- Kol, ja niestety nie mogę, w końcu karmię- powiedziałam.<br />
- Mamusiu- usłyszałam nagle głos Cassie.- Mozes pokazac nam blaciska i siostzycke?- poczułam, że ktoś szarpię mnie za żakiet.- Mamusiu, plose- spojrzałam w dół, okazało się, że to Cassie stała na własnych nogach.<br />
- Córeczko, ty chodzisz!- krzyknął Klaus, chwytając ją w objęcia.- To kolejna cudowna wiadomość w ciągu kilku dni- zaczął ją łaskotać, a mała, aż krztusiła się ze śmiechu.<br />
- Wreszcie wszystko wraca do normalności- powiedziałam, zerkając na Oskara.- Chodź synku, poznasz swoje rodzeństwo- mały rozchmurzył się i podbiegł do nosidełek.<br />
- Masz racje kochanie, nareszcie możemy zacząć cieszyć się swoją rodziną- powiedział Klaus, przytulając mnie.<br />
Rzeczywiście kilka godzin później, patrząc na całą moją rodzinę, miałam wrażenie, że wszystko jest już dobrze.<br />
<br />
<i>Kilka dni później:</i><br />
<i><br /></i>
- Caroline, co ty tutaj robisz? Myślałem, że nie wrócisz do pracy przez najbliższy rok- powiedział mój szef William, kiedy kilka dni później pojawiłam się w pracy.<br />
- Wiesz co, mam już serdecznie dość tego bezczynnego siedzenia w domu. Poza tym, teraz kiedy Klaus jest już wolny i może zająć się bliźniakami, ja postanowiłam wrócić do pracy i cieszyć się faktem przywrócenia mi prawa do wykonywania zawodu- uśmiechnęłam się.- Nie potrafię również zapomnieć o biednej pani Jenkins, miałam przeprowadzić jej operacje, tak więc wracam, koniec z lenistwem.<br />
- Jednak, jeżeli zmieniłabyś zdanie, powiedź tylko słowo, a będziesz mogła spokojnie wrócić do swoich maluchów- powiedział.- Skoro już zdecydowałaś się wrócić, idź do tej twojej pacjentki, cały czas o ciebie dopytuje.<br />
Kiedy weszłam do pokoju, pani Jenkins była bardzo pochłonięta wymianą zdań z koleżanką z pokoju obok.<br />
- Pani doktor, Caroline prawda, że Donald Trump nie może wygrać najbliższych wyborów prezydenckich?- no tak, jej zamiłowanie do polityki.- Przecież to byłaby katastrofa, nasz kraj zacząłby się cofać.<br />
- Pani Jenkins, nie powinna się pani denerwować, ze względu na chore serce- spojrzała na mnie wyczekująco.- No dobrze, jeżeli chodzi o nasz kraj myślę, że nie jesteśmy na tyle głupi, żeby źle wybrać głowę państwa- uśmiechnęłam się, kończąc tą dyskusję. Musiałam sprawdzić czy jej stan pozwala na przeprowadzenie operacji w ciągu najbliższych dwóch, trzech dni, a później mogłam w spokoju zadzwonić do Klausa i upewnić się, czy w domu wszystko w porządku.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>***</i></div>
<i><br /></i>
<i>W tym samym czasie:</i><br />
<i><br /></i>
- Braciszku powiem ci, że jak widać radzisz sobie wspaniale- powiedział Elijah, hamując chichot.- Przepraszam- odchrząknął i spoważniał.<br />
- Nie musisz mnie jeszcze dobijać. Doskonale wiem jak to wygląda- w domu panował totalny chaos. Nie potrafiłem sobie poradzić z natłokiem obowiązków. W salonie wszędzie walały się maskotki, kocyki, grzechotki, a w kuchni...Kuchnię wolałbym skwitować milczeniem.<br />
- Pomogę Ci- powiedział Elijah.- Inaczej Caroline, nie wyjdzie z domu przez najbliższe dziesięć lat. Dobrze, już dobrze nie będę okrutny. Nie słyszysz, dzwoni twoja komórka- praktycznie rzuciłem się do telefonu.<br />
- Cześć kochanie, tak wszystko jest w jak najlepszym porządku- jak na złość Joel w tym momencie wydał z siebie potworny wrzask.- Nie, nie to nic takiego. Caroline, to mały chłopiec, któremu może się coś nie podobać. Radzę sobie, nie martw się niczym tylko spokojnie skup się na pracy. Do zobaczenia, kocham cie- rozłączyłem się.- Musiałeś mnie wydać?- zapytałem, patrząc w nadal zapłakane oczy Joela.- Taki z Ciebie kumpel, tak?<br />
- Ja się nad Tobą zlituje i zabiorę do pracy- Elijah, podwinął rękawy koszuli i zaczął ścierać z blatów w kuchni rozlane mleko, rozsypaną kaszkę i coś co wyglądało na jedzenie nie dla dzieciaków, a dla mnie.- Lepiej zainwestuj w opiekunkę, bo jak tak dalej pójdzie wasz dom stoczy się jak jakaś melina.<br />
- Mowy nie ma! Caroline, będzie się na mnie wyżywać przez lata, jeżeli poddam się bez walki. Poza tym chce, żeby moje dzieci mnie znały, a nie tylko widywały wieczorami przed snem.<br />
- Jak chcesz, tylko nie mów mi później, że cie nie ostrzegałem.<br />
<br />
<i>Dwie godziny później:</i><br />
<i><br /></i>
- Jutro zapewne będzie już łatwiej- zauważył Elijah.- Początki zawsze bywają trudne, tylko proszę zajmij się wszystkim po kolei.<br />
- Będę brał pod uwagę twoje dobre rady- powiedziałem.- Dziękuje ci za to, że mi pomogłeś, naprawdę to doceniam, nawet nie wiesz jak bardzo.<br />
- Po to masz rodzinę, właściwie, aż dziw bierze, że Liz Forbes jeszcze tutaj nie ma. Ale skoro już rodzinny kryzys mamy za sobą, przyszedłem żeby dowiedzieć się jak się czujesz? Po tym całym szaleństwie nie mieliśmy jeszcze czasu spokojnie porozmawiać.<br />
- Co ja mam ci powiedzieć? Zapomniałem zupełnie o moim pobycie w areszcie, w końcu nie co dzień zostaje się ojcem bliźniąt. Wszystko zostało przyćmione, przez te dwa małe brzdące i to, że Cassie ponownie zaczęła chodzić.<br />
- Nie powiesz mi, że to wszystko spłynęło po tobie jak po kaczce- zauważył.- Mnie możesz wszystko powiedzieć, nie musisz udawać twardziela, nie jestem Caroline.<br />
- Co czuje, a co twoim zdaniem powinienem czuć? Zostałem wplątany w dwie zbrodnie, z którymi nie miałem nic wspólnego. To był najgorszy okres w moim życiu, ale przetrwałem, przetrwaliśmy to wszyscy razem. Gdyby nie ty i Jason, nie wiem jakbym sobie z tym wszystkim poradził.<br />
- Skoro już o tym mówisz, ostatnio Jason zachowuje się bardzo dziwnie, jest poddenerwowany i nie chce powiedzieć o co chodzi.<br />
- Dolewałem mu ostatnio oliwy do ognia, ale zapytam Caroline, może ona będzie wiedziała czy coś się stało i jak mu pomóc. W końcu są dobrymi przyjaciółmi, możliwe że coś jej powiedział, a nawet jeśli nie Caroline, ma cudowną zdolność do wyciągania z ludzi ważnych informacji.<br />
- To jest już jakaś myśl, jednak czy Jason nie będzie miał nam za złe, że wtrącamy się w jego życie?- <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhi8yqQWrijeUsm_mHCYiHHCxsbfWMEZ_uholWep-ZBQfCBtHXBymAD3J-6i82yS4VUVrcftNRHJ7kvp22DAUV_Z6irXuHXQwk2Dt6TfrniYJkI90F4WYLHSii719gMKTqtYM65ugYPqDI/s1600/tumblr_nwwcul9pkT1tm7fgeo2_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="111" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhi8yqQWrijeUsm_mHCYiHHCxsbfWMEZ_uholWep-ZBQfCBtHXBymAD3J-6i82yS4VUVrcftNRHJ7kvp22DAUV_Z6irXuHXQwk2Dt6TfrniYJkI90F4WYLHSii719gMKTqtYM65ugYPqDI/s200/tumblr_nwwcul9pkT1tm7fgeo2_500.gif" width="200" /></a></div>
zapytał retorycznie.- W końcu zawsze może chodzić o problemy z jakąś kobietą, to dość osobista sprawa.<br />
- Przecież nie chcemy nic złego, tylko pewności, że u niego wszystko w porządku- powiedziałem.- Równie dobrze, może chodzić o Katie, w końcu z tego co słyszałem już od Caroline byli kiedyś razem. Wiesz, może teraz kiedy znów mieli ze sobą tyle do czynienia coś ponownie zaiskrzyło i dlatego Jason nie wie co ma z nią zrobić i się miota.<br />
- Jednak nie jestem pewny czy wysyłanie na przeszpiegi Caroline, to najlepszy pomysł- ja byłem jednak pewny, że to jedyna opcja jaką mamy.<br />
- Porozmawiam z nią i wspólnie coś wymyślimy.<br />
_____________________________________________<br />
W sumie jestem zadowolona, że jeszcze jeden rozdział i koniec:)Laura Schnaiderhttp://www.blogger.com/profile/10334981699182311480noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-9054433545360410822.post-73998442416161080632015-10-18T19:01:00.003+02:002015-10-18T20:05:04.689+02:00Rozdział dwudziesty pierwszy Następnego dnia :<br />
<br />
- Niklaus, coś ty zrobił?- na progu mojego domu stał Elijah w towarzystwie Jasona.- Policja niebawem ponownie zapuka do twoich drzwi, czy ty oszalałeś!- nie rozumiałem o co mu chodzi.- Obiecałeś, że nie wpakujesz się w żadne kłopoty!<br />
- Elijah, uspokój się- wtrącił się Jason.- Niklaus, wczoraj Marcel Gerard, został postrzelony w swoim domu. Jego stan jest ciężki, nie wiadomo czy będzie żył. Jeden z jego ochroniarzy, wskazał ciebie jako potencjalnego sprawcę. Wszystko na skutek waszej niedawnej sprzeczki. Rozmawiałem z Elijah'ą i on powiedział, że zamierzałeś na własną rękę wymierzyć sprawiedliwości.<br />
- Co takiego?- zapytałem, byłem w szoku.- Uważacie, że ja kazałem go zabić?- jak oni mogli sugerować coś podobnego.- Elijah, nie zrobiłem tego! Nie mógłbym! Sam mi to odradziłeś! Przysięgam!<br />
- W takim razie, gdzie byłeś wczoraj, w tym czasie, kiedy ja byłem u Caroline? Odpowiadaj!<br />
- Dobrze powiem wam. To nic złego, taka głupota. Chciałem wyprawić przyjęcie powitalne dla Caroline i dzieci. Byłem umówiony z organizatorką przyjęć. Mogę wam dać numer, sprawdźcie.<br />
- Oczywiście, że sprawdzimy- powiedział Jason. W tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Na progu stali ci sami dwaj policjanci, co w sprawie Leili.<br />
- No panie Mikaelson, doigrał się pan- powiedział jeden z nich.- Jest Pan zatrzymany w związku z podejrzeniem dokonania zabójstwa Marcela Gerarda. Może pan zachować milczenie, wszystko co pan powie, może zostać użyte przeciwko panu. Przysługuje panu, również prawo do adwokata. Zrozumiał pan?- założyli mi kajdanki.<br />
- Zabójstwo?- to jakieś szaleństwo.- Tak zrozumiałem. To mój adwokat- pokazałem na Jasona.- Elijah, zajmij się moją rodziną, proszę- zostałem wyprowadzony do radiowozu.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
- W domu Marcela, znaleziono odciski palców Niklausa. Pod jego paznokciami znaleziono również jego naskórek. Zeznania ochroniarza, także go obciążają, jednak nie wydaje mi się żeby go formalnie oskarżono, ponieważ ta organizatorka przyjęć potwierdziła, że widziała się z nim wczorajszego dnia, w czasie, w którym zginął Marcel. Poza tym na broni znalezionej przez ofierze, nie było odcisków palców nikogo poza Marcelem.<br />
- Jason, w takim razie, kiedy Klausa wypuszczą? Co ja właściwie mam teraz powiedzieć Caroline? Jak wytłumaczyć, dlaczego Klaus nie odwiedził dzisiaj ani jej ani dzieci? Dzwoniła do mnie dwadzieścia razy, a ja co chwile, wymyśliłem jakieś bajki, obiecując, że jutro ja ją odwiedzę.<br />
- Niestety Elijah, nie potrafię Ci dokładnie powiedzieć, kiedy Niklaus wyjdzie na wolność. Jesteś adwokatem i wiesz jak to wygląda. Najpierw muszą wszystko wnikliwie sprawdzić, a później stwierdzą, czy Nik może wyjść.<br />
- Boże i co ja mam teraz zrobić? Ciąża Caroline i tak jest już zagrożona, więc nie mogę tak po prostu pójść tam i powiedzieć "Hej Caroline, wiesz Klaus nie przyjdzie, siedzi w więzieniu, tym razem podejrzany o zabójstwo Marcela Gerarda."- Jason, przecież ona, zaraz będę chciała wyjść ze szpitala i się z nim zobaczyć. Z tego wszystkiego, może jeszcze stracić dzieci.<br />
- Gdzie jest ten opanowany Elijah Mikaelson, którego znałem?<br />
- Aktualnie wyjechał na wakacje- powiedziałem sarkastycznie.- Jay, przyznaj sytuacja jest dość problematyczna.<br />
- Spokojnie, obaj coś wymyślimy. Owszem, trzeba jakoś usprawiedliwić nieobecności Niklausa, ale przecież z każdej sytuacji jest jakieś wyjście. Poza tym, nie zapominaj, że rodzice Caroline, przyjeżdżają dzisiaj.<br />
- Jeszcze to, kompletnie zapomniałem. W takim razie nie mamy co wymyślać jakiś bajek- spojrzał na mnie pytająco.- Przed Liz Forbes, nie da się niczego ukryć.<br />
- Faktycznie nie pomyślałem o tym. W takim razie, może to ja pójdę zobaczyć się jutro z Caroline, a dzisiaj poprosimy jej rodziców, żeby ukryli fakt, że Klaus siedzi w więzieniu.<br />
- Jak wolisz- powiedziałem.- Ja dzisiaj zajmuję się jej rodzicami i wszystko im wytłumaczę, a ty jutro przekażesz wszystko Caroline, błagam miej jakieś lepsze wieści.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
Następnego dnia:<br />
<br />
- Jason, co ty tutaj robisz?-zapytałam, kiedy zamiast Elijah'y do mojego pokoju wszedł Jason.- O nie, nie mów mi, że stało się coś złego. Kiedy pojawiasz się w szpitalu, to znaczy, że stało się coś złego, mów natomiast.<br />
- Caroline, może na powiesz mi jak się czujesz?- zapytał z uśmiechem. Wiedziałam, że próbuje uśpić moją czujność.<br />
- Bardzo dobrze, teraz mów- ucięłam tylko.<br />
- Caroline, tylko spokojnie. Mamy mały problem. Mianowicie, dwa dni temu, Marcel Gerard został postrzelony w swoim domu i wiesz teraz wszystko wskazuje na to, że to Niklaus jest za to odpowiedzialny. Wszystko przez ich kłótnie, narobił sobie przez nią kłopotów.<br />
- Co takiego?- zapytałam.- Marcel, Klaus on, gdzie jest Klaus? Jakie ma kłopoty?<br />
- Jest podejrzany o tą zbrodnie. Caroline, pamiętaj o dzieciach, nie denerwuj się. Obiecuję, że wszystkim się zajmuje i Klaus niedługo wyjdzie. Posłuchaj nie ma takich dowodów, które by go obciążały, więc kiedy umocni się jego alibi, zaraz wyjdzie.<br />
- Muszę się z nim koniecznie zobaczyć- zerwałam się z łóżka.- Jason, no co ty tutaj jeszcze robisz, musisz go wyciągnąć!<br />
- Spokojnie, połóż się- zatrzymał mnie, kiedy już zaczynałam się ubierać.- Dzisiaj i tak nie będziesz mogła się z nim zobaczyć, nie patrz tak, do tego potrzeba zgody prokuratora. Poza tym Caroline, przecież lekarz nie wypuści cie ze szpitala.<br />
- Nic mnie to nie obchodzi! Jeżeli będzie trzeba, stoczę wojnę nawet z samym diabłem! Jason, proszę cię- poczułam łzy pod powiekami.<br />
- Wszystko będzie dobrze- przytulił mnie.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
- Jay, mamy problem- powiedziałem, kiedy spotkaliśmy się dwie godziny później w kawiarni.- Prokuratura znalazła w domu Marcela nowe dowody. Klaus nas okłamał, wszystko wskazuje na to, że był on w jego domu, mniej więcej w czasie kiedy popełniono to przestępstwo. Prokuratura wystąpiła o trzy miesiące aresztu.<br />
- Szlak by to trafił! Muszę natychmiast się z nim zobaczyć.<br />
- Wystąpiłem w twoim imieniu o widzenie. Zobaczymy na kiedy zostanie wyznaczony termin. Najprawdopodobniej w ciągu dwóch najbliższych dni. Powiedz lepiej jak zareagowała Caroline, na te wszystkie rewelacje?<br />
- Jak to Caroline, natychmiast chciała się z nim zobaczyć. Martwię się co teraz zrobimy. Klaus będzie siedział te trzy miesiące, jeżeli sąd uzna wniosek. Przecież ktoś będzie musiał pomóc w opiece nad dziećmi.<br />
- Rozmawiałem z rodzicami Caroline. Oczywiście Liz, od razu powiedziała, że we wszystkim nam pomoże. Musimy opracować jakąś linię obrony dla Klausa, w końcu musimy go wyciągnąć za wszelką cenę.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
- Jason, ja tego nie zrobiłem- powiedziałem, wchodząc do pokoju widzeń.- Nie mogę tutaj siedzieć, o co w tym wszystkim chodzi?<br />
- Niklaus, siadaj- wskazał na krzesło.- Musimy bardzo poważnie porozmawiać. Lepiej ty powiedz wszystko co wiesz, Klaus to ważne, żebyś był uczciwy do końca. Jeżeli mam cie bronić, powiedz co robiłeś tamtego dnia?<br />
- Jason, ja tego nie zrobiłem! Wiem jak to teraz wygląda, ale mówię prawdę. Dobrze, powiem wszystko. Tamtego dnia rzeczywiście widziałem się z tą organizatorką przyjęć, ale wcześniej pojechałem do Marcela. Przyznaję, byłem wściekły i miałem ochotę porządnie mu dokopać i zrobiłem to. Pokłóciliśmy się, zaczęliśmy się szarpać, ale później znów rozdzielił nas jeden z jego ochroniarzy. Pogroził mi nawet bronią, więc postanowiłem odpuścić, nie chciałem się narażać.<br />
- Dlaczego nie przyznałeś się od razu?- wyglądał na nieźle wkurzonego.<br />
- Spanikowałem, kiedy przyszliście do mnie z Elijah'ą, nie wiedziałem co powiedzieć, w końcu dzień wcześniej, przyznałem się bratu, że chce się skontaktować z przestępcami, a on zagroził, że pójdzie na policję, jeżeli Marcelowi spadnie chociaż włos z głowy. Wystraszyłem się, że mi nie uwierzycie.<br />
- Narobiłeś bigosu, miejmy nadzieję, że sędzia nie przychyli się do wniosku prokuratora.<br />
- Koniec widzenia.<br />
- Jason, gdyby jednak mnie zamknęli, pomóż Caroline- zawołałem za nim.<br />
- Nie zostanie sama, nie martw się.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
- Prokurator w życiu mu nie odpuści- powiedziałem.- Sprawę prowadzi Johannsonn, więc musimy się liczyć z tym, że Nik jednak będzie siedział te trzy miesiące.<br />
- Nie możemy pozwolić, żeby do sądu wpłynął formalny akt oskarżenia- zauważył Jason.-Musimy zacząć szukać dowodów jego niewinności. Elijah, wiesz co moim zdaniem należy zacząć od ochroniarzy w domu Marcela. Wydaje mi się to dziwnie podejrzane, że Niklaus mówi o kolejnej awanturze, a oni nawet o tym nie wspominają, a wręcz próbują przekonać wszystkich, że to linia obrony Niklausa.<br />
- Johannsonn, nigdy nie dopuści mnie do sprawy brata- zauważyłem.- Nie pytaj o co chodzi, stare sprawy z przeszłości- zadzwonił telefon Jasona. Przez chwilę rozmawiał.<br />
- To już oficjalnie Niklaus, będzie siedział w więzieniu przez najbliższe trzy miesiące- powiedział tylko.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
<i>Trzy miesiące później:</i><br />
<br />
To były najgorsze tygodnie mojego życia. Nie tylko przez coraz bardziej zaawansowaną ciążę i nawet nie z powodu niepełnosprawności Cassie. Chodziło raczej o to, że mój mąż siedzi w więzieniu za zbrodnie, której nie popełnił. Momentami miałam wrażenie, że za chwilę stracę rozum. Oczywiście Elijah i Jason robili wszystko, żeby Klaus mógł odpowiadać z wolnej stopy, jednak wszystkie ich starania spełzły na niczym, ponieważ ani sąd ani prokurator nie chcieli na to pozwolić, powołując się na to, iż Klaus mógłby wpływać na śledztwo.<br />
- Caroline, wszystko w porządku?- zapytała Elena.- Potwornie zbladłaś. Usiądź, ja dokończę. Tak poza tym uważam, że powinnaś zatrudnić kogoś do pomocy. Nie możesz zapominać, że spodziewasz się dwójki dzieci. Zdecydowanie za bardzo się przemęczasz.<br />
- Eleno, powiedz mi co miałaby robić, gdybym nie miała żadnych zajęć?- zapytałam.- Zwariowałabym, myśląc tylko o tym co się dzieje z Klausem.<br />
- Masz rację, bardzo mi przykro. Właśnie jak tam sprawy Niklausa? Elijah i Jason coś wskórali?<br />
- Nadal nic, śledztwo ciągle jest w toku, chłopaki nic nie mówią, ale ja doskonale wiem, że oni boją się, że prokurator wniesie wreszcie akt oskarżenia i Klaus stanie przed sądem. Ja jednak boję się, że wszystko co mówią o nim w mediach okaże się prawdą i pójdzie siedzieć do końca życia.<br />
- Przestań nawet tak mówić- powiedziała.- Zobaczysz Klaus niedługo wróci do domu i we wszystkim ci pomoże. Nie mówmy już o tym, nie możesz się w końcu denerwować. Jak tam stan Cassie?<br />
- Nawet sobie nie wyobrażasz, jakie robi cudowne postępy- uśmiechnęłam się.- Rehabilitant powiedział, że jeżeli dalej będzie jej tak dobrze szło, najpóźniej za dwa miesiące stanie o własnych nogach. To takie pocieszające, że z radości czasami mam ochotę płakać.<br />
- Caroline, możemy porozmawiać?- naszą rozmowę przetrwało wejście Elijah'y.<br />
- Oczywiście, Eleno mogłabyś nas zostawić?- zapytałam. Dziewczyna wyszła do pokoju dziecięcego.<br />
- Jak się czujesz? Wiesz, że gdybyś tylko czegoś potrzebowała, możesz na mnie liczyć, prawda?<br />
- Jesteś cudowny, wiesz? - uśmiechnęłam się.- Teraz skoro te konwenanse mamy już za sobą, mów w jakiej sprawie przyjechałeś. Załatwiłeś mi wreszcie to widzenie z Klausem? Minęły już cztery tygodnie, odkąd widzieliśmy się ostatni raz.<br />
- W czwartek macie załatwiona wizytę małżeńską, wiesz takie intymne spotkanie na kilka godzin. Będziecie mogli w spokoju porozmawiać i pobyć tylko we dwoje.<br />
- Bardzo się z tego cieszę, strasznie się za nim stęskniłam- poczułam ulgę wiedząc, że w końcu go zobaczę.- O której mam się stawić w areszcie?<br />
- Najpóźniej o dziesiątej rano, inaczej mogą cie nie wpuścić.<br />
- Dziękuję Ci za wszystko co dla nas robisz- powiedziałam wzruszona.- Gdyby nie ty, chyba bym zwariowała.<br />
- Jesteście moją rodziną i mogę poświęcić dla was wszystko. Teraz idę do mojej bratanicy i bratanka, a właśnie zapomniałem zapytać, wiesz już kto zamieszkuje w twoim brzuszku?<br />
- Jeszcze nie, ale jeżeli o mnie chodzi, mam wrażenie, że to będą dziewczynki, pochłaniam całe kilogramy ptysiów- uśmiechnęłam się.<br />
- Cudownie, w naszej rodzinie jest zdecydowanie za dużo kłopotliwych mężczyzn.<br />
- Masz rację, zdecydowanie ich za wiele.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
<i>Kilka dni później:</i><br />
<br />
- Caroline, kochanie nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłem- powiedziałem, kiedy tylko stanęła na progu pokoju.- Mów jak się czujesz, wszystko w porządku? Jak się mają Oskar i Cassie? Radzisz sobie ze wszystkim? Elijah, obiecał że będzie Ci pomagał.<br />
- Klaus, spokojnie. Jak widzisz wszystko dobrze. Dzieci cały czas o ciebie pytają, a mi kończą się pomysły na tłumaczenie im dlaczego nie ma cie w domu, ale jakoś sobie radzimy. Cassie, robi duże postępy dzięki rehabilitacji. To chyba wszystko jeżeli chodzi o nas. Teraz ty mów co u ciebie? Nie wyglądasz najlepiej, a ani Jason ani tym bardziej Elijah nie kwapią się, żeby mi cokolwiek powiedzieć.<br />
- Kochanie, nie chciałem, żeby zbytnio cie denerwowali- powiedziałem.- Jednak teraz mam dla ciebie dobre wiadomości. W przyszłym tygodniu mam spotkanie z sędzią i prokuratorem, na którym zapadnie decyzja czy stanę przed sądem czy nie, a z tego co mówi Jason wynika, że jednak nie postawią mi żadnych zarzutów. Johannsonn, podobno ma jakieś dowody, nie powiedział jakie, ale wydaje się, że mnie nie obciążają.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCxfjUM-MKtCuGzBN-Lsp-iNWiMBS2iLyzxe64QDdig-aipnehI_iOg1fLzhuq50WXSZfC1aRwn2pWnlJe_ZkRfA6IBtQzPRq7c-xWlP99tTM_p421Z0xbeejpZyEzyBbd9mJRCdN520c/s1600/klaus-i-caroline-lt33.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="111" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCxfjUM-MKtCuGzBN-Lsp-iNWiMBS2iLyzxe64QDdig-aipnehI_iOg1fLzhuq50WXSZfC1aRwn2pWnlJe_ZkRfA6IBtQzPRq7c-xWlP99tTM_p421Z0xbeejpZyEzyBbd9mJRCdN520c/s200/klaus-i-caroline-lt33.gif" width="200" /></a>- Wreszcie jakieś optymistyczne wiadomości. Miejmy nadzieję, że wszystko wyjaśni się na twoją korzyść i będziesz mógł wrócić do domu- uśmiechnęła się, a moje serce o mały włos nie <br />
eksplodowało.<br />
- Cudownie jest widzieć jak się uśmiechasz- pocałowałem ją. Jeszcze cudowniej było znów trzymać ją w ramionach.<br />
<br />
________________________________<br />
Jest rozdział, mam nadzieję, że wam się podoba. Wiecie, że z tego co zauważyłam zostały jeszcze góra trzy rozdziały i będzie koniec. Bardzo się z tego cieszę, ponieważ zajmuję się innym blogiem, jeszcze nie wiem, którym ale się zastanowię. KOMENTUJCIE...<br />
<br />Laura Schnaiderhttp://www.blogger.com/profile/10334981699182311480noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-9054433545360410822.post-71409804180747261522015-10-03T17:43:00.001+02:002015-10-03T17:43:43.192+02:00Rozdział dwudziesty<i>Tydzień później:</i><br />
<br />
- Córeczko, zobaczysz wszystko będzie dobrze, jak tylko będziemy mogli, zaczniemy rehabilitację i ponownie zaczniesz chodzić.<br />
- Mamusiu, ja nie maltwie się o sobie- powiedziała.- Czy Oskal juz się obudził? Chcialabym, zeby do mnie pzysedl, albo zeby pan doktol pozwolił mi go zobacyc.<br />
- Oskar, niedługo się obudzi i będziecie mogli się zobaczyć- powiedziałam, podnosząc jej poduszki.- Nie musisz się tym martwić, na co masz teraz ochotę?- zapytałam chcąc odciągnąć jej myśli od Oskara.<br />
- Kiedy bede mogla wlócić do domu?- zapytała. Chcialabym pobawić się moimi lalami.<br />
- Tata obiecał, że przywiezie dzisiaj twoją Kristy- powiedziałam.- Pan doktor, powiedział że w przyszłym tygodniu będziesz mogła wrócić z nami do domu.<br />
- Jak się dzisiaj mają moje dwie kobiety?- do sali wszedł Klaus.- Momencik miałem coś dla młodszej- zaczął mozolnie przeszukiwać torbę.- Jest tutaj pewna lalka, która bardzo chciała spotkać się z naszą małą księżniczką- twarz Cassie, aż promieniała, kiedy zobaczyła swoją ulubioną zabawkę.- Caroline, możemy porozmawiać na zewnątrz?- upewniłam się, że z małą wszystko w porządku i wyszłam za Klausem.<br />
- Nie wyglądasz za dobrze, coś się stało?<br />
- Nie, nic złego. Spotkałem lekarza, powiadomił mnie, że dzisiaj będą wybudzać Oskara. Powiedział, że wszystkie rokowania wskazują, iż nie doznał żadnych uszkodzeń mózgu, więc możemy być spokojni.<br />
- To chyba dobra wiadomość, co? Dlaczego w takim razie wyglądasz, jakby stało się coś strasznego?<br />
- Kochanie, to był naprawdę bardzo ciężki tydzień, więc chyba nic dziwnego, że nie wyglądam kwitnąco. Lepiej powiedz jak wy się czujecie?- pogładził mnie po brzuchu.<br />
- Nic nam nie jest. Klaus, obiecaj, że nie zrobisz nic głupiego. Potrzebujemy cie i nic nie może się wydarzyć Dopiero co zakończyło się to całe szaleństwo ze śmiercią Laili Hamilton, nie wiem czy zdołam wytrzymać jeszcze więcej.<br />
- Niczym się nie przejmuj- pocałował mnie.- Będę przy tobie w całym tym szaleństwie.<br />
- Proszę państwa, wybudzamy małego Oskara, pomyśleliśmy, że chcieliby państwo przy tym być.<br />
- Oczywiście, że chcemy to zobaczyć- uśmiechnęłam się.-<br />
Poprowadzono nas pod salę, w której leżał nasz chłopiec i lekarz kazał nam zaczekać. Powiedział, że zostaniemy poproszeni w odpowiednim momencie. To było najgorsze pół godziny w naszym życiu. Jednak doktor Morales wreszcie wyszedł i poprosił nas na salę.<br />
- Musimy jeszcze poczekać, chłopiec owszem zaczął wykazywać już oznaki wybudzenia, jednak środki są na tyle silne, że musimy mu dać trochę więcej czasu.<br />
- Czy wszystko z nim w porządku? Jakie są rokowania?<br />
- Spokojnie, wszystkiego będziemy pewni dopiero, kiedy na dobre się wybudzi. Jednak z wszystkich badań, które przeprowadziliśmy wynika, że chłopiec jest w dobrym stanie. Proszę się nie martwić na zapas- uśmiechnął się.- Państwa synek jest bardzo silny i jestem pewien, że nic mu nie będzie.<br />
- Dziękujemy panie doktorze. Mamy jeszcze jedno pytanie- spojrzał na nas z zaciekawieniem.- Jak mamy z nim rozmawiać o tym co się stało?<br />
- Najzwyczajniej w świecie. Proszę mu powiedzieć o wypadku i o tym, że dłużej spał, jednak teraz, kiedy już się wyprowadził, poczuje się lepiej i niebawem wrócicie do domu. Oczywiście na pewno będzie trochę otępiały i zdezorientowany, ale to zupełnie normalne, naprawdę nie ma powodów do niepokoju. Idę teraz na obchód. Wrócę za pół godziny, wtedy chłopiec powinien być już całkiem wybudzony- odszedł, a my rzuciliśmy się do drzwi sali, w której leżał nasz synek. Wyglądał dokładnie tak, jak wtedy gdy odwiedziłam go rano. Jednak coś w nim tak jakby powoli się zmieniało, stawał się taki bardziej ruchliwy. Widać było, jak zaczynają drżeć mu ręce i powieki. Nagle je otworzył i spojrzał na nas zamglonym wzrokiem, kiedy to zrobił, aż podskoczyliśmy.<br />
- Mama,tata gzie jestem?- wyszeptał.- Dlacego tu jestem? Dlacego tak patzycie?<br />
- Syneczku,jesteś w szpitalu, mieliśmy wypadek. Tego dnia, po spotkaniu z ciocią Eleną, pamiętasz kochanie?<br />
- To telaz mozemy iść do domu, wsystko ze mną dobze, dlacego tak patzycie? Mamo,ja chce piciu- praktycznie zerwałam się z krzesła, aż zakręciło mi się w głowie.<br />
- Kochanie, ja to zrobię- wręczył mnie Klaus.- Ty lepiej usiądź, zbladłaś- posłusznie usiadłam na krześle. Robiło mi się coraz bardziej niedobrze, mimo radości, która mnie ogarnęła po spojrzeniu na mojego, małego chłopca.<br />
- Kochanie, zostań z Oskarem, ja nie czuję się najlepiej, muszę się położyć- bardzo delikatne podniosłam się z krzesła, pocałowałam Oskara i wyszłam na korytarz. Miałam wrażenie, że do mojej sali jest kilka kilometrów. Nagle poczułam ból w dolnej części brzucha i zobaczyłam na podłodze kałuże krwi.<br />
- Pani Mikaelson, proszę natychmiast usiąść- poczułam, że ktoś sadza mnie na wózku i w tym momencie straciłam przytomność.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
Caroline była na sali operacyjnej już od dwóch godzin, a do tej pory nikt jeszcze do mnie nie wyszedł. Myślałem, że za chwilę stracę rozum. Co kilka minut, zaglądałem do Kasandry i Oskara.<br />
- Panie Mikaelson, Klaus- usłyszałem za sobą głos lekarza.- Udało nam się ustabilizować stan Caroline, wyprzedzając twoje pytanie,bliźniaki również przeżyły. Jednak, ciąża w dalszym ciągu jest zagrożona. Nie wiem czy pozwolić jej na wyjście ze szpitala.<br />
- Mogę się z nią zobaczyć?<br />
- Klaus, musisz wiedzieć, że to prawdziwy cud, że twoi bliscy przeżyli- przerwał.- Daj jej kilka godzin, wiem że to okrutne, ale zobaczysz się z żoną, kiedy już się obudzi.<br />
- Dobrze, w takim razie ja w między czasie pójdę załatwić ważne sprawy. Doktorze, gdyby coś się działo cały czas jestem pod telefonem.<br />
<br />
- Klaus, nawet nie waż się tego robić- powiedział Elijah.- To już przeszłość, miałeś do tego nie wracać.<br />
- Braciszku, dzisiaj o mały włos ich nie straciłem! Caroline i bliźniaki o mały włos nie umarli, rozumiesz! Pora, żeby Marcel za to zapłacił i to na dobre, tak żeby już nikt nie musiał go oglądać!<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLqiviY1EHZBhHbIevr5Y1zxe_d0_1bBvJw12S-U4ezjUM5-b660RHbuhn-kEjfUi02g0tA3AQalNWIe3DrSDih-mY-zmmPPydh9-40xaMTuTD2VtiMXWuzJKczGkc20BH7Lx6fE49FTA/s1600/tumblr_n4fz23MkL11tyiakpo4_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="111" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLqiviY1EHZBhHbIevr5Y1zxe_d0_1bBvJw12S-U4ezjUM5-b660RHbuhn-kEjfUi02g0tA3AQalNWIe3DrSDih-mY-zmmPPydh9-40xaMTuTD2VtiMXWuzJKczGkc20BH7Lx6fE49FTA/s200/tumblr_n4fz23MkL11tyiakpo4_500.gif" width="200" /></a></div>
- Czy ty rozumiesz co mówisz? Chcesz zlecić czyjeś zabójstwo?! Zwariowałeś?! Jestem adwokatem i nie mogę pozwolić ci na taką głupotę! Nic cie nie nauczyły kłopoty z przeszłości? Jeżeli Marcelowi spadnie chociaż włos z głowy, sam będę tym, który zawiadomi policję, zrozumiałeś? Nie zapominaj, że jesteś teraz głową rodziny, chcesz trafić do więzienia? Matka tym razem nie wyczyści twojej kartoteki, to nie są nastoletnie wybryki, tylko zlecenie zabójstwa!<br />
- Elijah, on chciał zamordować moją rodzinę! Mam pozwolić, żeby mu to uszło na sucho? Życie za życie!<br />
- Klaus, jeżeli to rzeczywiście on ma coś wspólnego z tym wypadkiem Caroline i dzieci, policja to ustali, a Marcel poniesie zasłużona karę, ale ty pomyśl o dzieciach. Chcesz żeby oglądały ojca za kratkami? Żebyś nie zobaczył maluchów tuż po narodzinach? Jeżeli naprawdę Ci na nich zależy, nie rób im takiej krzywdy.<br />
-Masz rację braciszku, poniosły mnie emocje, nie potrafię zebrać myśli- zadzwonił mój telefon.- Elijah, jedziesz ze mną do szpitala? Caroline, się obudziła i domaga się, żebym do niej przyjechał.<br />
- Oczywiście, również chce się z nią zobaczyć.<br />
Minęło dwadzieścia minut i już byliśmy w szpitalu. Doktor Morales, pozwolił mi wejść do Caroline.<br />
- Kochanie, czy dzieciom stało się coś złego?- zapytała od razu.- Lekarz mówił, że wszystko jest w porządku, jednak dlaczego w takim razie straciłam przytomność, no i skąd ta krew?<br />
- Caroline, spokojnie. Dzieciom nic nie jest. Doktor Morales, uważa że w skutek ostatnich przeżyć, wystąpił krwotok i teraz powinnaś leżeć do końca ciąży. Zastanawia się czy nie lepiej byłoby gdybyś została w szpitalu.<br />
- Mowy nie ma! Klaus, przecież będziemy musieli zabrać Cassie i Oskara do domu, nie poradzisz sobie sam.<br />
- Dziękuję kochanie, że we mnie wierzysz- powiedziałem sarkastycznie.- Jak powiedziałem, lekarz dopiero się zastanawia. Nie powiedział jeszcze jak będzie.<br />
- Nie zgodzę się na to, w żadnym wypadku Klaus, a jak się mają nasze dwa pozostałe dwa maluchy?<br />
- Wszystko wskazuje na to, że Oskar czuje się bardzo dobrze, po przebudzeniu ze śpiączki, a Cassie już pytała, kiedy będzie mogła odwiedzić, zarówno ciebie jak i Oskara. Natomiast Elijah, już czeka w twojej kolejce. Masz ochotę się z nim zobaczyć? Czeka na korytarzu.<br />
- Jasne, tak dawno mnie nie odwiedzał.<br />
- Braciszku, możesz do niej wejść- powiedziałem do Elijah'y.- Ja za moment do was dołączę.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
- Caroline, nawet nie wiesz jakiego stracha nam napędziłaś- powiedziałem.- Jak się czujesz? Wyglądasz dobrze.<br />
- Jesteś niezwykle taktowany. Jednak muszę się przyznać, że nie jest tak źle. Elijah, gdzie jest Klaus? Byłam przekonana, że wejdzie z Tobą. Poszedł do dzieci?<br />
- Klaus, powiedział że musi coś załatwić, ale za moment wróci- dyskretnie spojrzałem na zegarek.- Caroline, wyglądasz jakbyś koniecznie chciała o coś zapytać. O co chodzi?<br />
- Obiecaj, że to co powiem zostanie między nami- pokiwałem głową.- Wydaje mi się, że Klaus coś przede mną ukrywa. Powiedz, wiesz coś o tym?<br />
- Caroline, owszem Klaus ostatnio zachowuje się dość specyficznie, ale nie wydaje mi się, żeby coś ukrywał. Należy pamiętać, że na nim również odbija się to co was ostatnio spotkało.<br />
- Zawsze go bronisz- zauważyła.- Nie winie cie, w końcu to twój brat. Nie oczekiwałam, że od razu wszystko mi wyśpiewasz, ale gdybyś coś wiedział, gdyby Klaus kombinował coś złego, proszę powiedz mi.<br />
- Caroline, może i Klaus jest moim bratem, ale nigdy nie pozwoliłbym, żeby zrobił coś złego i wpakował się w kłopoty. Nie martw się, trzymam rękę na pulsie.<br />
- Dziękuję, cudowny z ciebie człowiek. Możesz sprawdzić gdzie on się teraz podziewa, proszę?- miała taką minę, że nie mogłem nawet dyskutować.<br />
Wyszedłem na korytarz, ale Klausa nigdzie nie było. Pielęgniarka powiedziała, że wyszedł ze szpitala. Chciałem do niego zadzwonić, ale w tym momencie usłyszałem brzęczenie telefonu.<br />
- Elijah Mikaelson, słucham?- dzwonił mój przyjaciel z policji. To co miał mi do przekazywania było bardzo niepokojące. Z jego informacji wynikało, że Marcel Gerard został postrzelony w swoim domu przez nieznanych sprawców. Ślady wskazują na szamotaninę i po raz kolejny, ktoś wskazał Niklausa, ze względu na ich niedawną kłótnie. Stan Marcela był na tyle ciężki, że nie było pewności czy przeżyję, więc na ten moment nie mógł wskazać sprawcy. - <i>Coś ty zrobił, Niklaus?</i>- pomyślałem, dokładając telefon. Musiałem wezwać do pomocy Jasona.<br />
______________________________________________<br />
Jest rozdział, mam nadzieję, że się wam podoba. W poniedziałek mam pierwsze zajęcia na studiach i musicie być przygotowani, że rozdziały nie będą dodawane zbyt często, za co przepraszam:) KOMENTUJCIE...Laura Schnaiderhttp://www.blogger.com/profile/10334981699182311480noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-9054433545360410822.post-58530793145453483702015-09-23T10:55:00.001+02:002017-08-19T15:33:39.791+02:00Rozdział dziewietnasty<i>Dwa miesiące później:</i><br />
<br />
- Spójrz tylko na te łóżeczka- powiedziała Elena, kiedy wyszliśmy do kolejnego sklepu z akcesoriami dla dzieci.- Caroline, tak swoją drogą, przecież Klaus powinien być tutaj z Tobą.<br />
- Nie mów mi takich rzeczy. Klaus, wariuje w ostatnich tygodniach. Dzisiaj ledwo udało mi się go namówić, żeby poszedł do pracy. Cassie, Oskar, wracajcie tutaj natychmiast!- krzyknęłam, ponieważ dzieciaki zbyt energicznie wytrwały się do przodu.- W takich chwilach jestem przerażona, jak dam sobie rade, kiedy dołączą do nich kolejne dwa łobuzy.<br />
- Kochana, doskonale wiesz, że na mnie i Bonnie zawsze możesz liczyć. Odkąd przeprowadziliśmy się do Los Angeles możemy być przy tobie dwadzieścia cztery godziny na dobę, no może trochę mniej, trzeba odliczyć pracę. Poza tym twoja mama także coś wspominała o przeprowadzce- jakie one są wspaniałe.<br />
- Nawet mi nie wspominaj, ostatnio cały czas, opowiada o tym, że nie może przegapić dorastania kolejnych wnuków. Zaczęli z tatą szukać nowego mieszkania.<br />
- Powinnaś się cieszyć, będziesz miała pomoc o każdej porze dnia. Chociaż ciocia Liz nie należy do najłatwiejszych i za pewne, po miesiącu będziesz miała jej dość, ale to twoja mama i kocha cie ponad życie.<br />
- Masz rację, zawsze mogę wymyślić jakąś wymówkę, żeby zbytnio nie wtrącała się w moje życie. Oskar, Kasandra chodźcie już, pora do domu, umówiłam się z Elijah'ą. Biedak wyjeżdża jutro znowu do Nowego Jorku, wiesz jak to mówi, musi pilnować interesów. Odezwę się do Ciebie jutro.- uściskałam ją i razem z dziećmi powoli poszliśmy do samochodu. Usadowienie się w aucie zajęło nam trochę czasu, ponieważ Cassie i Oskar postanowili po protestować.<br />
- No nareszcie, mamy pół godziny do spotkania z wujkiem Elijah'ą a wiecie, że nie lubi jak się spóźnimy. Zadzwonię do niego- wyciągnęłam telefon i wykręciłam numer.- Elijah, spóźnimy się kilka minut, wiesz jak to jest, kiedy dzieciaki nie chcą współpracować. Tak, tak daj nam dziesięć dodatkowych minut, muszę jeszcze zatankować. Elijah, coś jest nie ta- wpadłam w panikę.- Nie mam hamulców, Elijah, nie mogę zahamować! Ratunku!- zaczęłam trąbić na nadjeżdżające samochody. Później poczułam szarpnięcie i zapadła ciemność.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFQHtPQIpnHsuLeBGCsDMTEhLgTYuevIoFsA0ufOaExKjIyO8QwLRtTKjUMEnAekBvoSSI8itoH3ZFrMqnhhlPVa9w7aRegTfZsAbFMcwrJwe-4Jcqevx93ysMA_BkuAOt6I2lz3jiomA/s1600/tumblr_mmbiwlQaHp1rfoeczo1_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="100" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFQHtPQIpnHsuLeBGCsDMTEhLgTYuevIoFsA0ufOaExKjIyO8QwLRtTKjUMEnAekBvoSSI8itoH3ZFrMqnhhlPVa9w7aRegTfZsAbFMcwrJwe-4Jcqevx93ysMA_BkuAOt6I2lz3jiomA/s200/tumblr_mmbiwlQaHp1rfoeczo1_500.gif" width="200" /></a>- Elijah, Braciszku wiesz co z nimi?- zapytałem, wpadając do poczekalni w szpitalu, do którego <br />
przywieźli Caroline, Oskara i Cassie.- Co się właściwie stało? Gdzie jest lekarz?!- byłem przerażony.<br />
- Niklaus, oddychaj spokojnie. Lekarz, powiedział, że będzie rozmawiał tylko z ojcem i mężem swoich pacjentów. Mnie nie chciał niczego powiedzieć.<br />
- Dzień dobry, nazywam się Niklaus Mikaelson, chciałbym dowiedzieć się czegoś na temat stanu zdrowia Caroline, Oskara oraz Kasandry Mikaelson, zostali przyjęci na oddział około dwóch godzin temu- powiedziałem do pierwszego napotkanego lekarza.<br />
- Dzień dobry, Michael Morales, to ja zajmuję się pana rodziną. Niestety nie mam dla pana najlepszych wieści. Pańska żona, owszem czuje się dobrze, właściwie można powiedzieć, że najlepiej z całej trójki. Jej ciąży również nie zagraża niebezpieczeństwo. Jednak z dziećmi jest o wiele gorzej. Chłopca utrzymujemy w śpiączce farmakologicznej, ze względu na duży obrzęk mózgu, natomiast dziewczynka doznała wielu złamań, boimy się, że będzie sparaliżowana od pasa w dół. Bardzo mi przykro.<br />
- Mogę się zobaczyć z żoną?- zapytałem, miałem wrażenie, że wszystko co powiedział lekarz, dotyczy zupełnie innych ludzi, a nie tylko mojej rodziny.<br />
- Oczywiście, proszę za mną- poprowadził mnie śnieżnobiałym korytarzem do jednej z sal. Na szpitalnym łóżku, leżała moja Caroline, jednak wcale nie przypominała samej siebie. Była przerażająco blada, ale żyła i to było najważniejsze.<br />
- Niklaus, dlatego nie chcą mi powiedzieć co z naszymi dziećmi?- zapytała, kiedy tylko do niej podszedłem.- Powiedz coś, błagam!- nie wiedziałem, czy jest na to gotowa.<br />
- Ciąża nie jest zagrożona- zacząłem.- Jednak z Cassie i Oskarem nie jest najlepiej. Oskar jest w śpiączce, a naszej córce grozi paraliż- sam nie mogłem uwierzyć w rzeczowość swojego tonu, co mi się stało.<br />
- Muszę jak najszybciej ich zobaczyć!- krzyknęła, zrywając się z łóżka.- Klaus, dlatego zachowujesz się jakbyś miał to wszystko w nosie!?- zaczęła mną szarpać.- Człowieku otrząśnij się, nasze dzieci są w złym stanie i nie wiadomo co z nimi będzie!<br />
- Caroline, spokojnie- ponownie położyłem ją na łóżku.- Zajmę się wszystkim jak należy, ty musisz odpocząć, pomyśl o dzieciach, których się spodziewasz- wiedziałem, że to ją przekonało, ponieważ spokojnie ułożyła się na poduszkach.<br />
- Klaus, wrócisz kiedy tylko się czegoś dowiesz, prawda?- niespodziewanie naszą rozmowę przetrwało wejście pielęgniarki.<br />
- Pani Mikaelson, potrzebuję odpoczynku, a nie takich emocji - posłała mi mordercze spojrzenie.<br />
- Oczywiście, Caroline wrócę, kiedy uda mi się ustalić co z maluchami.<br />
<br />
Kiedy wyszedłem na korytarz zauważyłem, że Elijah gorączkowo rozmawia z Bonnie, Eleną, Katie i Vanessa. Nie wyglądali jakby to było towarzyskie spotkanie.<br />
- Dziewczyny, co wy tutaj robicie?- zapytałem, nie byłem szczególnie zaskoczony, ale coś mi mówiło, że one wiedzą coś, co mi się nie spodoba.<br />
- Klaus, bo my, my wiemy dlatego Caroline i dzieci miały wypadek. Dwa miesiące temu, właśnie wtedy, gdy dowiedzieliście się, że Care jest w ciąży, w kawiarni spotkałyśmy Marcela Gerarda- wiedziałem co chce przez to powiedzieć.- On powiedział coś bardzo dziwnego, coś co zabrzmiało jak groźba.<br />
- Powiedział, że musisz się cieszyć tym czasem dopóki go jeszcze masz- wtrąciła Katie.<br />
- A to sukinsyn!- wrzasnąłem na tyle głośno, że ludzie w poczekalni na nas spojrzeli.- Trzeba to zgłosić na policję, on chciał zabić moją rodzinę!<br />
- Już to zrobiłem, bracie. Załatwiłem również sprawę z samochodem, sprawdzą wszystko i będziemy mieli pewność.<br />
- Panie Mikaelson, mam wyniki pana dzieci. Wszystko wskazuje na to, że obrzęk mózgu u pana syna bardzo powoli, ale systematycznie ustępuje. Mam również dobre wiadomości odnośnie pana córki, wzbudziła się i kontaktuje, chce się widzieć z panem albo żoną. Niestety, musieliśmy podać jej środki uspokajające, ponieważ tak jak powiedziałem, wystąpił paraliż dolnych partii ciała.<br />
- Czy, czy to może ustąpić? Czy ona będzie kiedyś chodziła? Mogę do niej pójść?<br />
- Jeżeli chodzi o stan jej zdrowia, na dzień dzisiejszy nie jesteśmy w stanie ani powiedzieć, że będzie chodzić czy też nie, jednak jesteśmy dobrej myśli. Oczywiście może Pan do niej pójść, czeka na Pana, jest w pokoju na końcu korytarza.<br />
- Jeżeli przyjedzie policja, proszę powiadomcie mnie- zwróciłem się do pozostałych.- Muszą wiedzieć wszystko o poczynaniach Marcela Gerarda.<br />
Kiedy zobaczyłem Cassie, o mały włos serce mi nie pękło. Cała aparatura, do której była podłączona przyprawiała mnie o dreszcze. Moja mała dziewczynka, była blada i taka krucha, zasługiwała na same pomyślności w życiu, a nie na leżenie w szpitalu, do tego jeszcze z widmem kalectwa.<br />
- Cześć księżniczko, jak się czujesz?- przysiadłem na jej łóżku.- Nie jest Ci zbyt wygodnie, co?- próbowałem na wszelkie sposoby rozładować atmosferę, żeby tylko nie myślała o tym co ją spotkało.<br />
- Tatusiu, nie czuję nóg- zaczęły jej lecieć łzy.- Co się dzieje? Gdzie mamusia i Oskal?<br />
- Córeczko, mama leży na sali obok, a Oskar jeszcze śpi- boże co ja jej miałem powiedzieć.- Jesteście w szpitalu, mieliście wypadek. Nie myśl teraz o tym, niedługo wszystko wróci do normy i razem wrócimy do domu.<br />
- A co z Tobą tatusiu? Dobze się czujes?- zapytała.- Nie maltw się, wsystko bedzie dobze, bede dzielna i sypko wyzdlowieje. A cy z maluskami tez dobze?- moja mała, dzielna dziewczynka, o mały włos się nie rozpłakałem.<br />
- Nie myśl teraz o mnie- pogłaskałem ją po policzku.- Z maluchami i mamusią wszystko w porządku, kiedy tylko mama będzie mogła wstać, na pewno do Ciebie przyjdzie.<br />
- To dobze- uśmiechnęła się.- Powies jej, ze baldzo ich kocham? Jestem zmencona, ide spac, zostanies przy mnie?<br />
- Oczywiście, zawsze przy tobie będę, w końcu jesteś moją księżniczką, kocham cie najbardziej na świecie- pocałowałem ją w czoło i poczekałem, aż zasnęła.<br />
Kiedy ponownie wyszedłem na korytarz, zauważyłem że policja już przyjechała i rozmawia z pozostałymi.<br />
- Mówię panu, że Marcel Gerard, groził naszej przyjaciółce- cała Vanessa, nigdy nie umiała zachować się spokojnie.- Byłyśmy tego świadkami, więc proszę jak najszybciej się mu przyjrzeć.<br />
- Przepraszam państwa- wtrąciłem się.- Niklaus Mikaelson, chciałbym się czegoś dowiedzieć, ustaliliście coś?<br />
- Dzień dobry, mamy kilka ustalonych faktów. Wszystko wskazuje na to, że ktoś chciał zabić pana rodzinę, przewody hamulcowe zostały przecięte, co niepodważalnie sugeruje usiłowanie zabójstwa. Ma Pan jakieś podejrzenia, odnośnie tego kto mógłby to zrobić? Ktoś Panu groził? Ma Pan jakiś wrogów?<br />
- Tak jak powiedziała koleżanka, jedyną osobą, która mogła chcieć krzywdy mojej rodziny jest Marcel Gerard. Mamy kilka nieporozumień z dawnych lat, więc tak zdecydowanie tylko on miał jakiś motyw.<br />
- Proszę powiedzieć jakie nieporozumienia występowały między panami?<br />
- Marcel Gerard, był kochankiem mojej pierwszej żony, Rebeki- powiedziałem bez emocji.<br />
- Zbadamy dokładnie całą sytuacje, a pana proszę o stawienie się na komisariacie, państwa to również dotyczy. Na dzień dzisiejszy to wszystko z naszej strony- powiedział policjant.- W razie jakichkolwiek pytań, będziemy w kontakcie.<br />
Policjanci wyszli, a ja poczułem jak ogarnia mnie niewyobrażalna wściekłość. Musiałem wszystko załatwić.<br />
- Nie pozwolę, żeby Marcel krzywdził moją żonę i dzieci i nie poniósł żadnych konsekwencji. Załatwię go, nie będę bezczynnie siedział i czekał, aż policja łaskawie coś zrobi.<br />
- Niklaus, co zamierzasz zrobić?- zapytał Elijah.<br />
- Wymiarze sprawiedliwości- już zmierzałem do wyjścia.<br />
- Bracie, tylko nie rób głupot- usłyszałem jeszcze krzyk Elijah'y za sobą.<br />
<br />
Jechałem do domu Marcela z zawrotną prędkością, nie zważając na to, że zagraża to innym ludziom. Jak on miał czelność tknąć moją rodzinę! Powinien odegrać się na mnie, ale moi bliscy są nietykalni. Zaparkowałem pod bramą jego willi i zadzwoniłem domofonem.<br />
- Niklaus Mikaelson, zamierzam zobaczyć się z pani szefem- powiedziałem, słysząc kobiecy głos w głośniku.<br />
Brama powoli się otworzyła i mogłam wjechać na podjazd. Marcel czekał na mnie przed drzwiami wejściowymi.<br />
- Czym zasłużyłem sobie na zaszczyt, że sam Niklaus Mikaelson przyjeżdża do mojego domu?- zapytał, kiedy tylko wysiadłem z samochodu.<br />
- Ty sukinsynu, jak śmiałeś ich zaatakować!- praktycznie rzuciłem się na niego.- Mnie możesz zrobić wszystko, ale oni są niewinni!- zaczęliśmy się tarzać po chodniku. Zapewne trwało by to jeszcze długo, gdyby nie to, że ochroniarze nas rozdzielili.- Puszczajcie mnie, to sprawa między nami!- zacząłem szarpać się z jednym z nich.<br />
- Proszę się uspokoić- powiedział.- Proszę również natychmiast opuścić tą posesję, inaczej będziemy zmuszeni wezwać policję.<br />
- To jeszcze nie koniec- powiedziałem, podchodząc do Marcela.<br />
- Ja myślę, że jednak koniec- odpowiedział.- Radziłbym, żebyś zajął się swoją rodziną. Swoją drogą pozdrów piękną Caroline.<br />
Już wiedziałem, że miał z tym wypadkiem coś wspólnego.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
- Co ci się stało?- zapytałam, kiedy Klaus przyszedł do mojego pokoju.- Gdzie ty byłeś tak długo?- zaniepokoiłam się, widząc jego zapuchnięta twarz.<br />
- To nic takiego- czułam, że mnie zbył.- Widziałem Cassie, czuje się dobrze, ale jak powiedział lekarz na razie nie będzie chodzić. Jest bardzo dzielna, kazała ci powiedzieć, że bardzo cie kocha.<br />
- Moja cudowna dziewczynka- poczułam łzy pod powiekami.- Lekarz powiedział, że jeżeli wszystko będzie dobrze, jutro pozwolą mi ją odwiedzić, podobno z Oskarem również jest lepiej, ale musimy poczekać, aż go wybudza, żeby się z nim zobaczyć. Klaus, widzę, że mnie nie słuchasz, mów natomiast co ukrywasz.<br />
- Byłem u Marcela- spojrzałam na niego zdziwiona.- Dlaczego nie powiedziałaś, że spotkałaś go dwa miesiące temu? Dziewczyny, powiedziały, że nam groził, że mi groził.<br />
- Po co tam poszedłeś?- zapytałam, za wszelką cenę chciałam uniknąć rozmowy o Marcelu<br />
- Policja, ustaliła, że twoje przewody hamulcowe zostały przecięte i jak się domyślasz, podejrzewam Marcela. Chciałem z nim porozmawiać.<br />
- Jak widzę kiepsko ci poszło- powiedziałam sarkastycznie.<br />
- Ten łajdak zapłaci mi za każde wasze cierpienie. Obiecuję Caroline, będę was chronił.<br />
- Kochanie, nie ochronisz mnie i dzieci przed każdym złem tego świata. Chcę tylko, żebyś przy nas był. Kocham Cię i wiem ile dla ciebie znaczy nasza rodzina- zobaczyłam w jego oczach łzy i wiedziałam, że pozwala sobie na nie po raz pierwszy, dzisiejszego dnia.<br />
_______________________________________________<br />
Rozdział jest, jednak nie wiem czy wam się podoba. Trudno mi się podoba i będzie jak ma być. KOMENTUJCIE...</div>
Laura Schnaiderhttp://www.blogger.com/profile/10334981699182311480noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-9054433545360410822.post-56000548460813976012015-09-17T15:27:00.001+02:002017-08-19T15:30:13.491+02:00Rozdział osiemnasty- Co to ma znaczyć?- zapytałam.- Klausa, nie wypuszczą? Ale dlaczego?<br />
- Caroline, Klausa zatrzymano na razie na czterdzieści osiem godzin- odpowiedział Jason.- Wyjdzie w czwartek, jeżeli wszystko dobrze pójdzie.<br />
- Co to znaczy "jak wszystko dobrze pójdzie"?- zapytałam.- Czy to znaczy, że Klaus może zostać zamknięty na dłużej?<br />
- Caroline, uspokój się- poprosił.- Z wyników badań wynika, że Leila miała pod paznokciami naskórek Klausa, co przyznaję, bardzo go obciąża, ale przecież on nie zaprzeczył, że widział i pokłócił się z nią, więc żeby go oskarżyć potrzeba czegoś więcej.<br />
- Czyli on wyjdzie, jeżeli oczywiście niczego nie znajdą- powiedziałam.- A czy...- przerwałam, ponieważ musiałam pobiec do łazienki.<br />
- Caroline, wszystko w porządku?- zapytał Jason.- Potrzebujesz jakiejś pomocy?<br />
- Tylko żebyś wyciągnął Klausa z więzienia- powiedziałam.- Jason, będę mogła się zobaczyć z Niklausem, mam bardzo ważną sprawę.<br />
- Caroline, nie wydaje mi się, żeby zgodzili się na wizytę, w końcu zatrzymali go tylko na dwa dni. Czy coś się stało, to naprawdę tak ważne, że nie może poczekać?- pokręciłam głową.- No to mów, zacząłem się martwić.<br />
- Wydaje mi się, że jestem w ciąży- powiedziałam.- Nie mam pewności, ale wszystko na to wskazuje.<br />
- Caroline- zaniemówił.- Musimy to sprawdzić i to natomiast- uśmiechnął się.<br />
- Jason, boję się- zaczynało mi się zbierać na płacz.- Co jeżeli Klausa nie wypuszczą?<br />
- Caroline, nawet nie waż się tak myśleć- ostrzegł mnie.- Klaus, potrzebuje teraz wsparcia i ty musisz myśleć pozytywnie, bo jak nie ty, to kto ma mu pomóc?- zapytał retorycznie.- Teraz poczekaj, pójdę do apteki.<br />
- Zamierzasz pójść dla mnie po test ciążowy?- zapytałam z uśmiechem.- To trochę śmieszne, nie sądzisz?<br />
- Nie ma tutaj Bonnie, Eleny, ani nawet Vanessy czy Katie, przy okazji te dwie wariatki postanowiły akurat teraz jechać do Las Vegas- wywrócił oczami.- Ale pomijając, zostałem ci tylko ja, poza tym od tego są przyjaciele- wyszedł. Minęło pół godziny, zanim wrócił.<br />
- Proszę- podał mi opakowanie.- Zrób go natychmiast, będziemy mieli pewność- weszłam do łazienki. To było najdłuższe pięć minut w moim życiu.<br />
- Dwie kreski- powiedziałam.- To znaczy, że jestem w ciąży- myślałam, że za chwile zemdleje.<br />
- Gratulacje!- uściskał mnie serdecznie.- Caroline, powinnaś się cieszyć, a nie wyglądać jakbyś miała za chwile się rozpłakać. W końcu po raz kolejny zostaniesz mamą- uśmiechnął się. Założę się, że Klaus, będzie w siódmym niebie.<br />
- Wiem- powiedziałam.- Ale w tych okolicznościach, trudno się z tego cieszyć. Jestem w ciąży- powiedziałam, kiedy zaczęło to do mnie docierać.<br />
- Caroline, niebawem wszystko wróci do normy i będziesz mogła w spokoju cieszyć się swoim błogosławionym stanem- powiedział.- Teraz pójdę ostatni raz skontrolować całą sytuację- uściskał mnie i wyszedł.<br />
<br />
<i>Dwa dni później:</i><br />
<i><br /></i>
- Nareszcie jesteś!- krzyknęłam, kiedy Klaus stanął w drzwiach naszej sypialni.- Nawet nie wiesz jak tęskniłam, szkoda tylko, że dzieciaki już śpią- zaczęłam go całować.<br />
- Nie wyobrażasz sobie nawet, jak ja za Tobą tęskniłem- powiedział.- Mam nadzieję, że to nareszcie koniec naszego koszmaru. Jason, powiedział że w domu czekają na mnie jakieś ważne wiadomości, kochanie czy coś się stało?- zapytał, mimo ostatnich przeżyć napawałam się widokiem niepokoju w jego oczach, w końcu martwił się o mnie.<br />
- Klaus, bo ja...- przerwałam, musiałam dodać trochę dramaturgii.- Ja, ja spodziewam się twojego dziecka- uśmiechnęłam się, widząc jego rozdziawione usta.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAhS_fEVaB5KpltzF3XUNtfOSIpXDsIS1hKC2QsOhmzWmaKfOKv67XDLRj4tx-kTBJIh5ErlOTENF2-7eq7oaQbsevKopzygpSINpHeKaRipqgGefOQMdLK9tx5Nh0rkNZmGAC-3OdM4E/s1600/tumblr_ntc2p7pOHP1sc32qxo4_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="120" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAhS_fEVaB5KpltzF3XUNtfOSIpXDsIS1hKC2QsOhmzWmaKfOKv67XDLRj4tx-kTBJIh5ErlOTENF2-7eq7oaQbsevKopzygpSINpHeKaRipqgGefOQMdLK9tx5Nh0rkNZmGAC-3OdM4E/s200/tumblr_ntc2p7pOHP1sc32qxo4_500.gif" width="200" /></a>- Caroline, ja...- zaczęły mu lecieć łzy.- Kochanie, nawet nie wiesz jak szczęśliwym człowiekiem mnie uczyniłaś.<br />
- No ja mam taką nadzieję- powiedziałam.- W końcu czeka mnie teraz dziewięć miesięcy niewygody. <br />
Kochanie, ale nie płacz- zaczęłam mu wycierać łzy z policzków.- Przecież, moja ciąża nie jest powodem do płaczu, oczekiwałam, że będziesz się cieszył jak wariat- uśmiechnęłam się.<br />
- Płaczę, bo nie było mnie, kiedy robiłaś test- powiedział.- To jedno z najważniejszych wydarzeń w naszym życiu, a mnie to ominęło.<br />
- Kochanie, nie wiedziałam, że tak to przeżyjesz- powiedziałam.- Gdybym wiedziała, zostawiłabym to i poczekała, aż wrócisz- dodałam.- Poza tym nie martw się, czeka nas jeszcze pierwsze USG- uśmiechnęłam się.<br />
- Przepraszam, że tak się rozkleiłem- powiedział wycierając twarz.- Kiedy umówiłaś się do lekarza?- zapytał.<br />
- Poprosiłam, twoją mamę żeby dała mi namiary na swojego lekarza- powiedziałam.- Wizytę mam jutro o dziesiątej- odpowiedziałam na jego pytanie.- Masz coś jutro do załatwienia?<br />
- Teraz już nie mam- odpowiedział.- Ważniejsze jest nasze dziecko, a nie jakiś tam plan filmowy- uśmiechnął się.<br />
- Dziękuje- odpowiedziałam.- Mógłbyś odwieźć jutro dzieci do przedszkola?- zapytałam.<br />
- Oczywiście kochanie, ty możesz pospać jutro trochę dłużej- powiedział.<br />
<br />
<i>Następnego dnia:</i><br />
<i><br /></i>
- Szczerze bardzo się denerwuje- powiedziałam.- Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. A powiedz jak zareagowały dzieci, kiedy cie zobaczyły?- zapytałam.<br />
- Były bardzo szczęśliwe- odpowiedział.- O mały włos, nie weszły mi na głowę- uśmiechnął się.- Nie mogę sobie wyobrazić jakie będą wniebowzięte, kiedy dowiedzą się, że zostaną starszym rodzeństwem- to nie było takie proste.<br />
- Martwię się jak zareagują- powiedziałam.- Co my... Jak my sobie poradzimy z trójką dzieci? Nie zapominajmy, że Oskar i Kasandra są chorzy i potrzebują stałej opieki, a przy kolejnym małym dziecku czeka nas dużo pracy.<br />
- Caroline, przecież masz mnie- powiedział po prostu.- Jest jeszcze moja mama, twoja zapewne również pomoże w razie potrzeby, a w innym przypadku zatrudnimy kogoś do pomocy.<br />
- Łatwo Ci mówić- powiedziałam.- Tylko, że to mnie czekają wielkie obowiązki, a do tego wszystkiego miałam wrócić do pracy- dodałam.- Mam jeszcze jeden problem, jak ja sobie poradzę z małym dzieckiem, skoro nawet nie wiem jak się nim należy zajmować.<br />
- Pani Mikaelson, proszę wejść- naszą rozmowę przerwała pani doktor.- Czy pani mąż, ma być obecny przy badaniu?- zapytała.<br />
- Tak, chciałabym żeby był przy mnie w tak ważnym momencie- odpowiedziałam i we trójkę weszliśmy do gabinetu. Położyłam się na kozetce według wskazówek lekarki i po chwili razem z Klausem mogliśmy zobaczyć na ekranie małą plamkę, nasze dziecko.<br />
- Proszę bardzo, to państwa dziecko- powiedziała lekarka.- To około piąty, szósty tydzień ciąży. Chwileczkę tutaj, tutaj jest drugi płód. Jest pani w ciąży bliźniaczej- dodała.- Moje gratulacje- uśmiechnęła się.<br />
- Bliźniaki- wyszeptał Klaus.- Jaja sobie pani robi, w tym momencie?- zapytał, ewidentnie był w szoku.<br />
- Nie proszę pana, nie żartuje sobie z państwa- odpowiedziała.- To zrozumiałe, że jesteście w szoku, w końcu jedno dziecko to wyzwanie, a co dopiero dwoje- uśmiechnęła się.- Caroline, wszystko w porządku?- zapytała.- Strasznie zbladłaś.<br />
- Tak, tak wszystko dobrze- powiedziałam.- Tylko jestem trochę rozkojarzona. Powie mi pani doktor, co mam teraz robić?- zapytałam.<br />
- Już przepisuje dla pani witaminy- odpowiedziałam.- Oczywiście nie możesz się teraz przemęczać, niczego dźwigać i dużo leniuchować, dobre odżywianie to podstawa- dodała z uśmiechem.<br />
- Dziękuje bardzo, widzimy się za dwa tygodnie, tak jak było uzgodnione- powiedziałam i wyszliśmy z Klausem z gabinetu.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Elijah, nawet nie wiesz jaki jestem teraz przerażony- powiedziałem do brata, kiedy spotkaliśmy się następnego dnia, po badaniu Caroline.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ale czym się denerwujesz, braciszku?- zapytał.- W końcu jesteś już ojcem- powiedział.- Mogę ci nawet powiedzieć więcej, jesteś cudownym tatą, dzieciaki świata poza tobą nie widzą- uśmiechnął się.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie chodzi tylko o ciążę, Caroline- powiedziałem.- Oczywiście to też oznacza niezłe wyzwanie, ale przecież wiesz jak teraz wygląda nasza sytuacja. Jestem podejrzany o zabójstwo i mimo, że nadal chodzę wolno, na dźwięk dzwonka, aż podskakuje ze strachu.</div>
<div style="text-align: left;">
- Niklaus, przecież tego nie zrobiłeś, nie masz się czego bać, wierzę w sprawiedliwość i ufam jej wymiarowi, w końcu jestem adwokatem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Wiem, że próbujesz mnie pocieszyć, ale to nie za bardzo pomaga. Teraz powinienem być silny, moja żona jest w ciąży, do tego z bliźniakami, a ja co mam ochotę uciec jak tchórz. Wszystko mnie przerasta.</div>
<div style="text-align: left;">
- To zrozumiałe, w końcu masz teraz dużo na głowie. Tak między nami mówiąc, ciekawe kto zabił Leilę. Rozmawiałem z Jasonem i z tego co zrozumiałem, policja nie ma żadnych konkretnych śladów. Najprawdopodobniej już nie będziesz się musiał stawiać na komisariacie. Właśnie o co cie pytali ostatnim razem?- zapytał. Sam nie wiedziałem czy to dobry moment na taką rozmowę.</div>
<div style="text-align: left;">
- Pamiętasz śmierć naszego ojca, a właściwie jej okoliczności?- pokiwał twierdząco.- Dokopali się do dokumentacji tej sprawy i jako, że śmierć Leili wyglądała łudząco podobnie, postanowili to zbadać. Bardzo się bałem, że uznają, iż śmierć Mikaela również nie była wypadkiem tylko, że ja go zabiłem z premedytacją.</div>
<div style="text-align: left;">
- Od śmierci ojca minęło już piętnaście lat i nie wydaje mi się, żeby chciało im się bawić w detektywów. Tak swoją drogą, ciekawe jak teraz poprowadzą zagadkowe śledztwo w sprawie śmierci Hamilton- powiedział.- Może Leilę, zamordował Marcel, to by nawet się zgadzało. Tylko jaki mógłby mieć motyw? Owszem on i Leila, ewidentnie coś kombinowali, ale to miało raczej związek z Tobą i Caroline, dlaczego nagle miałby zabić swoją żonę?- rzeczywiście w tej sprawie było wiele znaków zapytania.</div>
<div style="text-align: left;">
- Braciszku, ja chce żeby ta cała sprawa wreszcie przestała mnie dotyczyć i moja rodzina mogła odetchnąć z ulgą- powiedziałem.- Przepraszam, ale obiecałem, że odbiorę dzieci z przedszkola, a dopiero teraz zorientowałem się, że jest tak późno- dodałem podnosząc się z miejsca.- Wpadnij do nas, Caroline na pewno się ucieszy.</div>
<div style="text-align: left;">
- Przyjdę, kiedy tylko znajdę trochę czasu, w końcu za dwa tygodnie wracam do Nowego Jorku.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Caroline, nasze gratulacje!- wrzasnęły dziewczyny chórem, kiedy tylko przekazałam im wiadomość o ciąży.</div>
<div style="text-align: left;">
- No nie wierzę, ale Klaus ma niezłego cela- powiedziała Elena.- Strzelił ci podwójnego gola- uśmiechnęła się.- Kto by pomyślał, w końcu początki waszego małżeństwa nie były łatwe.</div>
<div style="text-align: left;">
- Eleno, nie należysz do osób delikatnych- zauważyła Bonnie.- Ważne, żeby byli szczęśliwi, nieistotne jak układało się między nimi kiedyś.</div>
<div style="text-align: left;">
- My z Katie, wiedziałyśmy o wszystkim wcześniej- powiedziała Vanessa, aby przerwać dyskusje dziewczyn, a my spojrzałyśmy na nią pytająco.- Jason, nie należy do najbardziej dyskretnych ludzi na tym świecie- uśmiechnęła się.</div>
<div style="text-align: left;">
- Właśnie Caroline, jak tam sprawa Klausa?- zapytała Katie.- W kwestii życia prywatnego niezły z niego gaduła, natomiast jeżeli chodzi o sprawy zawodowe, milknie jak grób. W sumie się nie dziwię, ale umieramy z Vanessą z ciekawości, więc może ty nam coś powiesz?</div>
<div style="text-align: left;">
- Teraz już nie ma o czym rozmawiać. Klaus, powiedział, że nie będzie musiał już chodzić na policje. Jeżeli dobrze zrozumiałam, on jest już poza podejrzeniami, a w dalszej sprawie nie mają innych podejrzanych i nie wiemy co będzie dalej. Szczerze, nie obchodzi mnie to, ważne że Klaus już nie ma z tym nic wspólnego i możemy razem myśleć o naszych dzieciach.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nareszcie trochę snobizmu z twojej strony- pochwaliła mnie Elena.- Myślałam, że już nigdy tego nie zrobisz.</div>
<div style="text-align: left;">
- Muszę teraz myśleć o sobie- pogładziłam się po jeszcze płaskim brzuchu.- A właściwie o naszej trójce.</div>
<div style="text-align: left;">
- Przepraszam, że się wtrącam, ale jest pani w ciąży?- przede mną stał Marcel Gerard.- Moje gratulacje. Niech pani przekaże Niklausowi, żeby cieszył się tym szczególnym czasem, dopóki jeszcze go ma- nie wiem dlaczego, ale poczułam, że to była zawoalowana groźba.</div>
<div style="text-align: left;">
Dziękuje przekaże- powiedziałam starając się zachować spokój.- Pan wybaczy, ale chciałabym jeszcze chwile spędzić w towarzystwie moich przyjaciółek- Marcel nic więcej nie powiedział.</div>
<div style="text-align: left;">
- On jawnie groził Tobie i Klausowi- zauważyła Elena, kiedy tylko odszedł.- Powinnaś jak najszybciej powiedzieć o tym Nikowi.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie, on za dużo ostatnio przeżył- odpowiedziałam.- Marcel, nic nie może nam zrobić, a teraz dziewczyny, przepraszam ale muszę iść- wstałam i wyszłam, nie chciałam, za nic nie chciałam przyznać, że Elena miała rację.</div>
<div style="text-align: left;">
_____________________________________________</div>
<div style="text-align: left;">
Tak jak obiecałam przepisałam rozdział osiemnasty. Robi się ciekawie i coraz bardziej niebezpiecznie.</div>
<br />Laura Schnaiderhttp://www.blogger.com/profile/10334981699182311480noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-9054433545360410822.post-48474813552329554302015-08-24T14:36:00.000+02:002015-08-25T19:42:27.519+02:00Rozdział siedemnasty- I co wypuszczą Klausa?-zapytałam Jasona, kiedy tylko przekroczył próg naszego domu. Nie spałam całą noc i byłam rozchwiana.- No mów coś!- podniosłam na niego głos.- Nie chciałam, przepraszam.<br />
- Nic nie szkodzi- powiedział.- To zrozumiane, że tak reagujesz. Klausa, wypuszczą za dnie godziny, wtedy będziecie mogli porozmawiać na spokojnie- dodał.<br />
- Jason, czy...czy on się do tego przyznał?- zapytałam, byłam zdruzgotana.<br />
- Caroline, gdyby były jakieś dowody na to, że Klaus to zrobił, gdyby się przyznał, zapewniam cie, że by go nie wypuścili- powiedział.- Spokojnie, niedługo wróci do domu i wszystkiego się dowiesz- przytulił mnie.- Esther i bracia Klausa zaraz tutaj będą, już z nimi rozmawiałem.<br />
- Całkowicie o nich zapomniałam- zawstydziłam się.- Powinnam z nimi porozmawiać zanim zadzwoniłam do Ciebie.<br />
- Teraz jedyne co powinnaś zrobić to położyć się i przespać- powiedział.- Zajmę się dziećmi dopóki nie dotrą tutaj pozostali, a później wrócę wieczorem żeby porozmawiać z Tobą i Klausem- dodał.<br />
- Nie, nie poczekam, aż Klaus wróci- powiedziałam.- Zapewne i tak nie zasnę- dodałam.- Możesz pójść do domu, ty też miałeś trudną noc.<br />
- Caroline, nie martw się o mnie, tylko idź się położyć- odpowiedział.- Obudzę Cie, kiedy już przyjedzie Klaus.<br />
- Dobrze, ale gdybyś miał jakieś problemy z dziećmi również masz mnie obudzić- powiedziałam.- Teraz są na górze, bawią się, gdyby zgłodniały wszystko jest przygotowane w kuchni.<br />
- Nie martw się, poradzę sobie- powiedział, a ja poszłam na górę.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Caroline- pocałowałem ją, zaczęła się wybudzać.</div>
<div style="text-align: left;">
- Klaus wróciłeś- powiedziała sennie.- Powiedz, że to był tylko zły sen- poprosiła.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie mogę, kochanie- odpowiedziałem.- Ale nie martw się, wkrótce będzie po wszystkim i zostanie tylko złe wspomnienie, obiecuje.</div>
<div style="text-align: left;">
- Klaus powiedz, że oni już nie wrócą- wiedziałem, że przez zmęczenie nie potrafi zebrać myśli.- Przecież tego nie zrobiłeś, znam cie i wiem, że nie mógłbyś zrobić czegoś podobnego- jej wiara dodawała mi sił.</div>
<div style="text-align: left;">
- Oczywiście, że tego nie zrobiłem- powiedziałem.- W czasie kiedy ktoś zamordował Leilę, nasza córka zdmuchiwała świeczki ze swojego tortu- dodałem.- Byłaś tam i ja również.</div>
<div style="text-align: left;">
- Klaus, czy ta kobieta mówiła prawdę- zapytała.- To na temat twojego ojca?</div>
<div style="text-align: left;">
- Sprawa Mikaela, to bardzo skomplikowane- powiedziałem, wiedząc że nadszedł czas na powiedzenie prawdy.- Mój ojciec zginął...On umarł od...- nie wiedziałem jak to powiedzieć.- Skręcił kark spadając ze schodów- powiedziałem po prostu.- Miałem wtedy szesnaście lat. Tego dnia pokłóciliśmy się kolejny raz o jakąś bzdurę i zaczęliśmy się szarpać- nie mogłem mówić dalej, ale musiałem.- Byliśmy przy schodach, on się cofnął i spadł, próbowałem go złapać, ale było za późno.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie osądzili cie, bo byłeś za młody?- zdziwiłem się jej opanowaniem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nawet nie próbowano, ponieważ całe wydarzenie uznano za wypadek- odpowiedziałem.- Caroline, dobrze się czujesz?- zapytałem.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidFv8judva3y9gaOcsIa-b7_f6ZXGBa60qDiAIytODuXsfvjhZ_mKfZ42CIcOkLQhn8G3tgnJkE1xm9XXT0_kA-SEj0Vep_ivVresIGAWilo8bJlcFo5NK36rmJKh9kifZfB5PGDbqMkI/s1600/klaus-i-caroline-lt33.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="110" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidFv8judva3y9gaOcsIa-b7_f6ZXGBa60qDiAIytODuXsfvjhZ_mKfZ42CIcOkLQhn8G3tgnJkE1xm9XXT0_kA-SEj0Vep_ivVresIGAWilo8bJlcFo5NK36rmJKh9kifZfB5PGDbqMkI/s200/klaus-i-caroline-lt33.gif" width="200" /></a></div>
<div style="text-align: left;">
- Tak, to tylko środki uspokajające- odpowiedziała.- Klaus, jak ja Cie kocham- dodała po chwili.- Nie mogę Cie stracić- przytuliła mnie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Caroline, ja też cie kocham- pocałowałem ją.- Wiesz, dzieci są u mojej mamy- powiedziałem, a ona pociągnęła mnie na łóżko.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Nie postawiono Ci żadnych zarzutów- powiedział Jason.- Nie możesz tylko opuszczać kraju. Na kilka tygodni śledztwo stoi w miejscu, ponieważ musimy poczekać na wyniki badań. Według mnie powinniście żyć jak do tej pory, funkcjonować normalnie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Czy to znaczy, że na Klausie nie ciąży żaden cień?- zapytała Caroline.- Zrozum jak mamy przejść z tym do porządku dziennego?</div>
<div style="text-align: left;">
- Tak jak powiedziałem, Klaus nie może opuszczać kraju, ale niczego mu nie zarzucono- odpowiedział.- Wiem, że macie swoje obowiązki, więc Nik wraca na plan, a ty Caroline słyszałem, że dostałaś propozycje pracy w szpitalu, a Elijah już złożył wniosek o zniesienie twojego zakazu wykonywania zawodu- powiedział.- Z tego co mi przekazał, sędzia już go rozpatruje i najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu odbędzie się rozprawa.</div>
<div style="text-align: left;">
- Myślę, że nie powinnam w tej sytuacji zaczynać jakiejkolwiek pracy- powiedziała Caroline.- Teraz Klaus, bardziej potrzebuje mojego wsparcia</div>
<div style="text-align: left;">
- To wspaniałe z Twojej strony, że myślisz o mnie- bardzo mnie to cieszyło.- Ale uważam, że powinnaś być bardziej samolubna i pójść przynajmniej zobaczyć jak ci się będzie podobała ta praca- powiedziałem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Widzisz Caroline, Klaus ma racje- poparł mnie Jason.- Może to zabrzmi okrutnie, ale powinnaś pomyśleć o sobie i swojej przyszłości, w końcu to z jego winy twoje życie wywróciło się do góry nogami- uśmiechnął się do mnie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dwóch na jedną, to nie jest sprawiedliwe- powiedziała, również się uśmiechając.- Skoro nalegacie, pójdę najpierw do sądu, a później na spotkanie z tym Williamem Gothem, o którym mówił Elijah.</div>
<div style="text-align: left;">
- Teraz was zostawię- powiedział Jason.- Nic tutaj po mnie, będę was informował na bieżąco o wynikach śledztwa. Do usłyszenia- wyszedł.</div>
<div style="text-align: left;">
- Caroline, dobrze się czujesz?- zapytałem, widząc że zaczęła się krzątać po pokoju bez słowa.- Wiem, że wszystko odbija się na Tobie, ale zobaczysz wszystko zaraz wróci no normy.</div>
<div style="text-align: left;">
- Boje się, Klaus- powiedziała w końcu.- Dlaczego, kiedy nasze życie zaczęło się wreszcie układać, wszystko musiało się zawalić?- przytuliłem ją.</div>
<div style="text-align: left;">
- Zobaczysz, za kilka tygodni, kiedy przyjdą wyniki badań i okaże się, że nie ja to zrobiłem, nasze życie wróci do normalności- powiedziałem.- A do tej pory będziemy starać się, żeby dzieci niczego nie zauważyły, dobrze?- zapytałem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dobrze Klaus, czy ty już jutro wrócisz do pracy?- zapytała.- Chciałabym żebyś został w domu, w końcu tak jak powiedział Jason, w przyszłym tygodniu jest rozprawa, a do tego Cassie i Oskar idą do przedszkola i sama chyba nie dam sobie z tym wszystkim rady- powiedziała.</div>
<div style="text-align: left;">
- Jeżeli chcesz, mogę zadzwonić do mojego szefa i załatwić sobie dwa tygodnie urlopu- odpowiedziałem.- Ja zajmę się naszymi dzieciakami, a ty skup się tylko i wyłącznie na sobie, okej?- zapytałem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Łatwo ci mówić- odpowiedziała.- Jednak dobrze, dziękuje bardzo, że robisz to dla mnie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Chodźmy teraz spędzić trochę czasu z dziećmi- powiedziałem.- Bardzo się za nimi stęskniłem, mimo że minęło tylko kilka godzin- dodałem.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Tydzień później:</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
- Bardzo się denerwuje- powiedziałam.- Klaus, powiedz jak ja wyglądam, czy tak mogę iść do sądu?- Mogłam założyć dłuższą sukienkę- cała, aż się trzęsłam z nerwów.</div>
<div style="text-align: left;">
- Kochanie, wyglądasz cudownie- powiedział z uśmiechem.- Zobaczysz dzisiaj będziesz mogła wrócić do swojej wymarzonej pracy. Mój brat zrobi awanturę, jeżeli wam się nie uda- nie mogła się nie uśmiechnąć.</div>
<div style="text-align: left;">
- Jesteście- usłyszeliśmy krzyk Elijah'y.- Już myślałem, że coś się stało. Caroline gotowa?- pokiwałam głową.- Dobrze, sędzia już czeka, chodźmy.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Godzinę później:</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
- I co udało się?- zapytał Klaus, kiedy tylko wyszłam.- Masz bardzo niewyraźną minę.</div>
<div style="text-align: left;">
- Mogę ponownie być chirurgiem!- wrzasnęłam, rzucając mu się w ramiona.- Sędzia powiedział, że ten wyrok to jakaś kompletna pomyłka i cofnął zakaz- wreszcie jakieś dobre wieści.</div>
<div style="text-align: left;">
- Bardzo się cieszę- pocałował mnie.- Co robimy? Idziemy na jakiś uroczysty obiad czy drinka?- zapytał.</div>
<div style="text-align: left;">
- Niestety, ja nie mogę iść z wami- powiedział Elijah.- Za godzinę mam kolejną rozprawę, ale wy bawcie się dobrze- pocałował mnie w policzek, uściskał Klausa i odszedł.</div>
<div style="text-align: left;">
- To co robimy?- ponowił pytanie.- Może jakieś dobre wino?</div>
<div style="text-align: left;">
- Wiesz co, teraz o wiele bardziej wolałabym odebrać dzieciaki z przedszkola i zrobić grilla w naszym ogródku- odpowiedziałam.- Co ty na to?</div>
<div style="text-align: left;">
- Bardzo chętnie- odpowiedział.- Czy znana pani chirurg, zechce spojrzeć na swojego uniżonego sługę?- uśmiechnęłam się</div>
<div style="text-align: left;">
- Wie pan, taki utalentowany i przystojny sługa to skarb- odpowiedziałam całując go.- To należy teraz się pospieszyć, nasze dzieci czekają- pociągnęłam go za sobą.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Uważaj zaraz Ci upa...- nie dokończyłam, ponieważ<i> </i>Oskarowi już wypadł widelec z rączki.- Chodź pomogę Ci- wzięłam chusteczkę i zaczęłam mu wycierać ketchup z koszulki.</div>
<div style="text-align: left;">
- Kto chce jeszcze dokładkę?- zapytał Klaus, który ewidentnie popisywał się przy grillu.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ja! Ja!- krzyknęły dzieciaki chórem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Proszę się nie pchać- powiedział.- Mistrz grilla za chwile dokończy najlepsze hamburgery jakie mieliście okazje jeść w swoim życiu- uśmiechnęłam się widząc jaki Klaus jest szczęśliwy.</div>
<div style="text-align: left;">
- Chyba powinnam być zazdrosna- powiedziałam, przytulając się do jego pleców.- Rozpieszczasz nasze dzieci, a co ze mną?- zapytałam.- Czy szykuje pan, coś dla mnie?- uśmiechnął się tajemniczo.</div>
<div style="text-align: left;">
- Czy ma pani, jakieś konkretne oczekiwania?- zapytał.- To ja już nie wystarczam?</div>
<div style="text-align: left;">
- No nie wiem, nie wiem- powiedziałam.- Pamięta pan, jak zaczęliśmy się umawiać na randki? Nie zaszkodzi, jeżeli znów to powtórzymy, albo nie wystarczy wspólny wieczór, jakaś kąpiel, dobre wino i...- pocałował mnie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Przepraszamy, że przeszkadzamy- oderwaliśmy się od siebie.- Musi pan, pójść z nami- to byli ci dwaj policjanci.- Wystąpiły nowe okoliczności, które wymagają pana wyjaśnień- chcieli założyć Klausowi kajdanki.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie proszę tego nie robić- powiedział.- Dzieci na nas patrzą, nie chce żeby widziały jak ich ojca wyprowadzają skutego w kajdanki. Pójdę dobrowolnie- dodał.- Caroline, powiadom Jasona, kocham cie- odeszli do samochodu.</div>
<div style="text-align: left;">
- Mamusiu, co to za panowie zablali tatusia?- zapytała Cassie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Tata, musi coś załatwić- odpowiedziałam.- Niebawem do nas wróci. Chodźcie muszę zadzwonić do wujka Jasona- wzięłam ich za rączki i szybko weszliśmy do domu.</div>
<div style="text-align: left;">
_______________________________________________________</div>
<div style="text-align: left;">
Jakoś tak wyszło, że napisałam rozdział. Dzisiaj nie czuje się najlepiej i muszę siedzieć w domu, a jako że mi się nudzi zaczęłam pisać, mam nadzieję, że wam się podoba.</div>
Laura Schnaiderhttp://www.blogger.com/profile/10334981699182311480noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-9054433545360410822.post-18073740299844334002015-08-20T17:38:00.000+02:002017-08-19T15:27:02.907+02:00Rozdział szesnasty<i>Następnego dnia:</i><br />
<i><br /></i>
- <i>Powinienem pogratulować mojemu bratu, takiego daru przekonywania</i>- powiedział Elijah, kiedy następnego dnia zadzwoniłam do niego z nowymi wiadomościami.<br />
- Daj spokój- odpowiedziałam.- Najpierw upieram się przy swoim, żeby kilka godzin później zmienić zadanie.<br />
- <i>Czyli przysłowie, że kobieta zmienną jest, w twoim przypadku znajduje pełne odzwierciedlenie</i>- słyszałam w jego głosie uśmiech.-<i> Bardzo się z tego cieszę</i><br />
- To kiedy mam przyjść w sprawie wniosku?- zapytałam.<br />
- <i>Tak się składa,że wniosek jest już gotowy, wystarczy że przyjedziesz go podpisać</i>- byłam bardzo zdziwiona.<br />
- Skąd wiedziałeś, że zmienię zdanie?- zapytałam.- Przecież ja sama nie byłam do tego jeszcze przekonana.<br />
- <i>Byłem pewny, że ktoś cie przekona</i>- odpowiedział.- <i>Mam wolny cały przyszły tydzień, więc mogę do was wpaść w każdej chwili</i>- dodał.<br />
- Możesz wpadać kiedy tylko chcesz- powiedziałam.- Klaus, ma teraz harmider w prasy, więc jestem sama z dziećmi, ale one od poniedziałku idą do przedszkola i będę się okropnie nudziła- dodałam.- Poza tym mam jeszcze do przygotowania kinderbal, a właśnie nie miałbyś ochoty mi pomóc?- zapytałam.<br />
-<i> Dla mojej bratanicy wszystko</i>- odpowiedział.- <i>Jednak nie licz, że znam się na najnowszych trendach, odnośnie kinderbali.</i><br />
- To oczywiste, panie mecenasie- odpowiedziałam.- Do usłyszenia w najbliższym czasie, muszę załatwić teraz pewną sprawę- zakończyłam rozmowę.<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Ja chce Balbie- zawołała Cassie.- Wszyscy telaz takie mają- chwyciła w małe rączki, olbrzymi plecak.</div>
<div style="text-align: left;">
- Córeczko, ja myślę, że bardziej będzie Ci pasował ten- podałam jej o wiele mniejszy.- Rozumiem, że ten Ci się podoba, ale musisz jeszcze do niego dorosnąć.</div>
<div style="text-align: left;">
- Mamo, mamo ja chce ten plecal ze Spidelmanem- zawołał Oskar.- A jeszcze tzeba zlobic tyle zeczy, mamo nie zdonzymy!- zaczynał panikować.</div>
<div style="text-align: left;">
- Spokojnie kochanie- wzięłam go na ręce.- Za kilka dni pójdziecie z siostrą do przedszkola, przygotowani od stóp do głów- uśmiechnęłam się, a dzieciaki się uspokoiły.</div>
<div style="text-align: left;">
- Pójdziemy zjeść lody?- zapytała Cassie z nadzieją.- Mamo, mamo proszę- zarówno ona jak i Oskar mieli takie miny, że serce mi zmiękło.</div>
<div style="text-align: left;">
- Oczywiście, możemy zjeść po jednej gałce- odpowiedziałam.- Jednak tylko po jednej- dodałam, widząc, że Cassie już otwiera usta, żeby spróbować metody negocjacji.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dzień dobry- usłyszałam za plecami.- Cóż za miłe spotkanie- odwróciłam się i zobaczyłam Leilę Hamilton.- To są dzieci pani i Niklausa, prawda?- zapytała.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dzień dobry, pani Hamilton- odpowiedziałam.- Tak to Kasandra i Oskar- dzieci podały jej rączki.</div>
<div style="text-align: left;">
- Cudowne, są już w wieku przedszkolnym?- zapytała.</div>
<div style="text-align: left;">
- Tak właśnie robimy zakupy- odpowiedziałam.- A co pani, tutaj robi?- zapytałam, chociaż wcale mnie to nie interesowało.</div>
<div style="text-align: left;">
- Tak się składa, że jestem tutaj z siostrzenicą- odpowiedziała.- Poza tym...- ktoś jej przerwał.</div>
<div style="text-align: left;">
- Caroline, przecież miałaś mnie poinformować, kiedy idziecie na te zakupy- zawołał Elijah.- O Leila, cóż za niespodziewane spotkanie- powiedział.- Czyżbyś doczekała się dziecka?</div>
<div style="text-align: left;">
- Niestety nie, jeszcze nie- odpowiedziała, spoglądając na niego takim wzrokiem, że gdyby mógł zabijać, Elijah leżałby już martwy.- Wybaczcie ale się spieszę, życzę wam miłego dnia, do zobaczenia- odeszła pospiesznie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dziwna kobieta- powiedziałam, kiedy Leila zniknęła mi z oczu.- Zawsze ilekroć się spotykamy, mam wrażenie, że patrzy na mnie z góry.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie powinnaś w ogóle z nią rozmawiać- powiedział.- Wiesz, że ona i Klaus...byli kiedyś razem?- pokiwałam głową.- Leila to niezwykła manipulantka i założę się, że skoro się do Ciebie zbliżyła, to znaczy, że coś kombinuje. Nie pozwól, żeby zagroziła waszemu szczęściu- dodał.</div>
<div style="text-align: left;">
- Co chcesz przez to powiedzieć?- zapytałam.- Czy jest coś czego nie wiem?</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie ma nic, co musiałabyś wiedzieć- odpowiedział.- Zapewniam cie jednak, że byli partnerzy nie przysłużą się twojemu małżeństwu- nie chciałam dalej ciągnąć tego tematu.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Udało mi się dzisiaj wszystko załatwić, a to wszystko dzięki nieocenionej pomocy Elijah'y- - powiedziała Caroline.- Cassie będzie miała klauna, przedstawienie kukiełkowe i całe mnóstwo słodyczy- dodała.- Poza tym, dzieciaki są przygotowane do przedszkola- szczebiotała jak najęta.- Klaus, czy ty mnie w ogóle słuchasz?- zapytała, szturchając mnie jednocześnie w bok.</div>
<div style="text-align: left;">
- Tak, tak przygotowałaś dzieciaki do przedszkola i całe przyjęcie dla Cassie- powiedziałem.- Przepraszam, miałem dzisiaj ciężki dzień, poza tym rozmawiałem z Elijah'ą i on mi już wszystko powiedział.</div>
<div style="text-align: left;">
- A to wstrętny plotkarz- uśmiechnęła się.- Teraz, panie Mikaelson, pomogę się panu odprężyć- zaczęła całować mnie po karku.</div>
<div style="text-align: left;">
- Caroline nie, nie mam na to teraz ochoty- powiedziałem.- Miałem dzisiaj naprawdę ciężki dzień, nie mam na to siły.</div>
<div style="text-align: left;">
- Klaus, wszystko w porządku?- zapytała, wyraźnie zaniepokojona.- Zachowujesz się jakoś dziwnie.<br />
- Wszystko dobrze, Caroline- odpowiedziałem.- Powiedz, dlaczego nie powiedziałaś mi o tym, że spotkałaś dzisiaj Leilę Hamilton?- zapytałem.<br />
- A więc o to się tak dąsasz?- zapytała.- O to, że spotkałam twoją byłą dziewczynę?- wyglądała na zdziwiona.- Daj spokój Klaus, porozmawiałyśmy chwilę i sobie poszła. To było takie nieistotne, że kompletnie zapomniałam o tym spotkaniu.<br />
- Wolałbym żeby ta kobieta się do Ciebie nie zbliżała- powiedziałem.- W końcu to moja była, nie wiadomo czy nie wpadnie jej coś do głowy i nie na opowiada ci jakiś bajek.<br />
- A masz coś do ukrycia?- zapytała.- Jeżeli nie, nie powinieneś się denerwować, ale jeżeli cie to uspokoi od teraz będę jej unikać.<br />
- Dziękuję, bardzo mnie to uspokoi- powiedziałem.- Wiesz co, relaksacyjna kąpiel, zapewne naładuje moje baterie, więc jak dołączysz do mnie w naszej ogromnej wannie?- zapytałem, a ona bez słowa wzięła mnie za rękę i poprowadziła na górę.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
<i>Następnego dnia:</i><br />
<br />
- Klaus, Klaus wstawaj!- wrzasnęłam mu do ucha- Bez marudzenia, wstajemy- zabrałam mu kołdrę.- Klaus, zapomniałeś, że dzisiaj urodziny Cassie? No już, zbieraj się- powiedziałam, kiedy spojrzał na mnie zaspany.<br />
- Już, już pani generał- ziewnął.- Która godzina? Co dopiero szósta!? Caroline, zlituj się, przecież impreza urodzinowa naszej córki zaczyna się po południu- zakrył głowę poduszką.<br />
- Zwariowałeś!- wrzasnęłam ponownie.- Przecież, trzeba wszystko przygotować, musisz mi pomóc! Jeżeli za chwilę nie będziesz na nogach, przysięgam, że obleję cie lodowatą wodą- zagroziłam.<br />
- Kochanie, daj mi chociaż pięć minut- wymamrotał.- Jeszcze śpię, a jak zaczniemy trochę później nic się nie stanie. Aaaa Caroline zimno!- krzyknął.<br />
- Ostrzegałam- powiedziałam.- Nie ma wylegiwania się w łóżku,przyjęcie naszej córeczki ma być idealne w każdym calu, rozumiesz?- zapytałam.<br />
- Dobrze, dobrze już wstaje- powiedział.- Daj mi kwadrans na doprowadzenie się do porządku- wyszedł do łazienki.<br />
Godzinę później zaczęły się zjeżdżać kwiaty, słodycze i wszystkie inne dekoracje.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhq_bKlt-qzlOEP4a7mKtQkzdAKy3fv4ugR1y2KvsjK8MNwLtLeQKwtH1htlP2uKCWAyi4tB_K9xJq71jXfpsn_eE-yWuWqUW2yvgG4mIZRL_uXesGZzg2YDxiTpKJOgBiITG5XsiFPRD0/s1600/tumblr_n4rmgvvcMq1rz2cbjo4_250.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhq_bKlt-qzlOEP4a7mKtQkzdAKy3fv4ugR1y2KvsjK8MNwLtLeQKwtH1htlP2uKCWAyi4tB_K9xJq71jXfpsn_eE-yWuWqUW2yvgG4mIZRL_uXesGZzg2YDxiTpKJOgBiITG5XsiFPRD0/s1600/tumblr_n4rmgvvcMq1rz2cbjo4_250.gif" /></a>- Te kwiaty tam...Nie, nie tam, chodziło o to miejsce! Ludzie no szybciej, wszystko ma być idealne!- <br />
wrzeszczałam jak wariatka.<br />
- Kapitan na czele swojego statku- powiedział z uśmiechem Klaus.- Uwielbiasz wydawać rozkazy, prawda kochanie?- zapytał.<br />
- Klaus, nie żartuj sobie z tego- powiedziałam.- Nawet nie wiesz jakie to stresujące.<br />
- Jesteś cudowną mamą, wiesz?- odparł Klaus.- Nie musisz się niczym denerwować, wszystko wygląda wspaniale- rozejrzał się dookoła.<br />
- Tylko, że ty bardziej przeszkadzasz, niż pomagasz- uśmiechnęłam się.<br />
- Mężczyźni po to właśnie są- odpowiedział.- Żeby przeszkadzać inteligentnym kobietom- pocałował mnie.<br />
- Nie, nie tam do tego mamy postawiony stół szwedzki!- krzyknęłam, przerywając pocałunek. Klaus, spojrzał na mnie z wyrzutem.- Nie patrz tak, tylko lepiej idź się przebrać, za pół godziny przyjeżdżają twoja mama z dzieciakami- nawet się nie sprzeciwiał tylko poszedł do domu.- Boże, proszę nie stawiać kwiatów na tym stole!- miałam tutaj jeszcze tyle do zrobienia.<br />
<br />
- Caroline, wspaniale to wszystko zorganizowałaś- powiedziała Esther.- Tylko spójrz, wszystkie dzieci są zachwycone klaunem- spojrzałam na te uśmiechnięte buźki.<br />
- Rzeczywiście, jestem z siebie dumna- odparłam.- Jednak najwyższa pora na tort, pójdę znaleźć Klausa- ruszyłam w kierunku domu, już miałam wejść przez drzwi balkonowe, kiedy usłyszałam podniesione głosy.<br />
- Ta twoja Caroline, nic nie wie, prawda?- zapytała kobieta, chwila ten głos wydawał mi się dziwnie znajomy, należał do Leili Hamilton, co ona tutaj robi?- Wiedziałam, że będziesz zbyt dużym tchórzem, Klaus. Wolisz bzykanie, niż wyznanie prawdy!- krzyknęła.- Uwierz mi jak ona się dowie, że była tylko marionetką w twoim życiu, znienawidzi Cie.- powiedziała.- Zabierze ze sobą dzieci i zrujnuje twoje idealne życie.<br />
- Nawet się nie waż, zbliżać do mojej rodziny!- krzyknął Klaus.- Jeżeli ty i Marcel piśniecie chociaż słowo przysięgam, że was zabije!<br />
- Tak jak zrobiłeś to ze swoim ojcem?- zapytała, a ja, aż wstrzymałam oddech.- Czy może tak, jak zginęła Rebekah? Szczerze wole skręcony kark, nie chce zmasakrować tak pięknego ciała.<br />
- Wynoś się w tej chwili!- krzyknął.<br />
- Już, już kochany- powiedziała.- Życzę Ci, miłej zabawy, baw się dopóki możesz.<br />
Byłam wstrząśnięta wszystkimi informacjami. Nagle usłyszałam brzęk tłuczonego szkła. Odetchnęłam głęboko i weszłam do środka.<br />
- Klaus, najwyższa pora na tort- powiedziałam.- Wszystko w porządku?- zapytałam.<br />
- Tak, tak Caroline- odpowiedział.- Tylko przez nieuwagę stłukłem szklanki. Chodźmy, pora żeby nasza mała postarzała się o kolejny rok- wziął mnie za rękę i razem poszliśmy do ogrodu.<br />
<br />
- Klaus, dobrze się czujesz?- zapytałam, mając nadzieję, że powie mi o spotkaniu z Leilą Hamilton.- Zachowujesz się bardzo dziwnie, od momentu, kiedy zastałam Cie w kuchni, czy coś się stało?<br />
- Nie, jestem po prostu przemęczony, to był bardzo męczący dzień- odpowiedział.- Chyba pójdę się położyć- zaczął się podnosić.<br />
- Poczekaj Klaus- powstrzymałam go.- Dlaczego mnie oszukujesz?- spojrzał na mnie pytająco.- Tak się składa, że widziałam Cie dzisiaj, jak kłóciłeś się z Leilą Hamilton w naszej kuchni i doskonale słyszałam czego dotyczyła ta kłótnia- zaczynałam się denerwować.- Czy to prawda, że zabiłeś swojego ojca i miałeś coś wspólnego z wypadkiem Rebeki?- zapytałam, nie potrafiłam się powstrzymać.<br />
- Caroline, o czym ty...- przerwał mu dzwonek do drzwi. Wspólnie poszliśmy otworzyć.<br />
- Kim panowie są i czego sobie życzą?- zapytał Klaus, dwóch mężczyzn stojących na progu.<br />
- William Gostner i Fillippe Dorian, policja kryminalna- przedstawił ich jeden z mężczyzn.- Pan Niklaus Mikaelson?- zapytał.<br />
- Zgadza się. O co chodzi?- zapytał Klaus.<br />
- Kilka godzin temu, niedaleko państwa domu znaleziono zwłoki młodej kobiety- odpowiedział.- Z naszych ustaleń wynika, że to Leila Hamilton. Ktoś skręcił jej kark, a wiemy, że ostatni raz widziano ją w pana towarzystwie, zgadza się?- zapytał.<br />
- Tak, ale co to ma do rzeczy?- zapytał, a mi od razu przypomniał się słowa Leili:<i> Wolałabym skręcony kark...</i><br />
- Otóż jest pan teraz jedynym podejrzanym- odpowiedział policjant.- Prosiłbym, żeby udał się pan z nami na komisariat w celu złożenia wyjaśnień- dodał.<br />
- Dobrze- odpowiedział.- Caroline, zadzwoń po Jasona- pocałował mnie przelotnie i wyszedł.<br />
Moje idealne i szczęśliwe życie, właśnie runęło w gruzach. Rozpłakałam się jak małe dziecko.<br />
_____________________________________________________<br />
Rozdział jest i mi się podoba, nie wiem jak wam. Nie mam teraz kompletnie czasu na przepisywanie rozdziałów, które wieki temu zostały już napisane. Zastanawiam się nawet na zakończeniem blogowania, ale moja przyjaciółka mi na to nie pozwala, jednak zobaczymy jak to będzie. Na razie proszę o komentarze...</div>
Laura Schnaiderhttp://www.blogger.com/profile/10334981699182311480noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-9054433545360410822.post-87358521310203419722015-07-26T18:37:00.002+02:002017-08-19T15:24:43.552+02:00Rozdział piętnasty- Dzień dobry- powiedziałam z uśmiechem otwierając oczy. Klaus obudził mnie pocałunkiem.- Co to, śniadanie do łóżka?- zapytałam.- Nie wiedziałam, że z ciebie kucharz, muszę to zapisać w kalendarzu, będę cię częściej zaganiała do kuchni- uśmiechnęłam się.<br />
- Możesz zawsze mnie tam gonić- odpowiedział.- Straszny z ciebie śpioch, dobrze spałaś?- zapytał, głaskając mnie po ramionach.<br />
- Wspaniale- odpowiedziałam.- Jednak, która jest godzina- spojrzałam na zegarek.- Co już ósma, gdzie są dzieci, muszę się nimi zająć- pospiesznie wyskoczyłam z łóżka.<br />
- Kochanie, może zanim wyjdziesz, ubierzesz cokolwiek- zasugerował Klaus, dopiero teraz zorientowałam się, że jestem naga, zawstydziłam się.<br />
- Nie patrz tak- powiedziałam, widząc, że mi się przygląda.- Ty miałaś czas, żeby się ubrać- uśmiechnęłam się.- To nie jest sprawiedliwe.<br />
- Caroline, pora, żebyś się nauczyła, że życie nie jest sprawiedliwe- odpowiedział.<br />
- Masz taką triumfalną minę, że chyba powinnam się obrazić- powiedziałam.- Chodźmy lepiej sprawdzić co robią nasze dwa łobuzy, bo jeszcze rozniosą nasz dom, a my nawet tego nie zauważymy.<br />
- Tak jest, pani Mikaelson- nie potrafiłam się nie uśmiechnąć.<br />
<br />
- Tato, tato zabiezesz nas kiedys do swojej pracy?- zapytał Oskar, a mnie, aż serce topniało, widząc jak dzieci żegnają się z Klausem.<br />
- Kiedy będę miał trochę wolniejszy dzień, poproszę mamę, żeby was przywiozła- odpowiedział.<br />
- Tata, a powies nam kim są Ci ludzie, któzy chodza pod nasym domem?- zapytała Cassie.- Dlacego lobią nam zdjecia?<br />
- Tata ma bardzo odpowiedzialną pracę, dlatego ludzie chcą wiedzieć co robi jego rodzina- wtrąciłam się.- Teraz chodźcie, tata musi już wychodzić, a my zajmiemy się swoimi sprawami- dodałam.<br />
- Pójdziemy się pobawić na plac zabaw?- zapytał Oskar.- Tam bedzie Flola, bawimy się lazem w piasku- miał taką rozanieloną minę, że nie potrafiłam się nie zgodzić.<br />
- Oczywiście kochanie- odpowiedziałam.- Jednak mówi się Flora, pamiętaj o wymowie r, a teraz wypuście tatę do pracy- obydwoje jak na zawołanie, puścili Klausa z objęć i wybiegli do ogrodu.<br />
- No wiesz- powiedział Klaus.- Moje dzieci wolą plac zabaw ode mnie- dodał.- Jednak korzystając z okazji- chwycił mnie w ramiona.- Pocałuje moją żonę- nasze usta złączyły się w pocałunku, który prawie natychmiac został przerwany przez dzwonek do drzwi.- Ludzie mają cudowne wyczucie czasu- powiedział Klaus, odwracając się ode mnie i otwierając drzwi.- Braciszku, co ty tutaj robisz?- zapytał.- Myślałem, że jesteś w Nowym Jorku.<br />
- Byłem, ale mam bardzo ważną sprawę do Caroline- spojrzałam na niego pytająco.- Mogę wejść?<br />
- Oczywiście wchodź- odpowiedział Klaus.- Jednak musisz mi wybaczyć, śpieszę się do pracy- powiedział.- Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej, do zobaczenia- dodał, wychodząc.<br />
<br />
- Napijesz się ze mną kawy?- zapytałam, prowadząc Elijah'ę do stolika w ogrodzie.<br />
- Z przyjemnością- odpowiedział.- Jak widzę między tobą, a Klausem dobrze się układa, dużo mnie ominęło?- zapytał.<br />
- Nie wierzą, że to mówię, ale jest naprawdę bardzo dobrze- odpowiedziałam.- Sama się tego nie spodziewałam. Jednak ty lepiej powiedz, co to za ważna sprawa, z którą przyszedłeś?- zapytałam.<br />
- Właśnie, mam dla ciebie bardzo interesującą propozycje- przysiadłam się do niego.- Mianowicie, mam w tutejszym szpitalu przyjaciela, jest ordynatorem i ostatnio w rozmowie, powiedział mi, że jego najlepszy chirurg właśnie odchodzi na emeryturę i poszukuje na jego miejsce godnego następcy- nie wiedziałam o co mu chodzi.- Pomyślałem o Tobie.<br />
- Elijah, to bardzo wspaniałomyślne z twojej strony- powiedziałam.- Jednak z tego co pamiętam, sąd wydał mi zakaz wykonywania zawodu.<br />
- Pamiętam, ale pomyślałem, że mógłbym w twoim imieniu wystąpić do sądu z wnioskiem o uchylenie tego zakazu- powiedział.- W końcu sytuacja uległa zmianie, a twoje małżeństwo z Niklausem może nam pomóc.<br />
- Jesteś wspaniały- powiedziałem.- Jednak nie wiem czy ja się jeszcze do tego nadaje, w końcu nie pracuje w zawodzie od ponad roku, poza tym chyba nie mogłabym teraz zostawić fundacji i Eweline, nie po tym co dla mnie zrobiła.<br />
- Tak się składa, że już z nią rozmawiałem- powiedział.- I tak się składa, że ona również uważa, że powinnaś skorzystać z takiej okazji, jednocześnie nie porzucając fundacji, Aktualnie sytuacja wygląda tak, że Eweline może sobie pozwolić na zatrudnienie drugiego lekarza.<br />
- To znaczy, że straciłam pracę?- zapytałam.- Dlatego ty znów szukasz dla mnie kolejnego zajęcia, tak?<br />
- Caroline, czy ty zawsze musisz być taka nieufna?- odpowiedział pytaniem.- Oczywiście, że nie straciłaś pracy. Jednak jeszcze raz ci powtarzam, że oboje z Eweline uważamy, że w przypadku takiej propozycji nie powinnaś się nawet zastanawiać. Daj spokój- dodał widząc moją powątpiewającą minę.- Uwielbiałaś przecież swoją pracę, a to dla Ciebie ogromna szansa.<br />
- Masz rację- odpowiedziałam.- Ale przecież mam teraz dzieci na wychowaniu, a wiesz jak wygląda praca w szpitalu.<br />
- Znajdujesz wymówki- zauważył.- Lepiej przyznaj, że boisz się powrotu do zawodu.<br />
- Znów masz trochę racji- przyznałam.- Jednak to dość skomplikowane, myślę, że to kiepski pomysł, żebym wracała do bycia chirurgiem. Klaus, na pewno by się na to nie zgodził, nie ma o czym mówić.<br />
- Moim zdaniem powinnaś to przemyśleć i porozmawiać z Niklausem- powiedział.- Jeżeli zmieniłabyś zdanie, zadzwoń do mnie, a umówię Cie na spotkanie z Williamem.<br />
- Dobrze, zastanowię się- odpowiedziałam.- Jednak, nie miej zbyt wielkich nadziei. Lepiej powiedz jak Ci się układa. Znalazłeś kogoś, kto mógłby skraść Ci serce?- Elijah, tak rzadko opowiadał o swoim prywatnym życiu, że byłam bardzo ciekawa czy coś się u niego zmienia.<br />
- Caroline daj spokój, kobiety raczej przede mną uciekają, niż się umawiają- odpowiedział.- Zresztą, która kobieta zdecydowałaby się na związek z takim mężczyzną jak ja? Nie mam takiego uroku osobistego jak moi bracia, poza tym jestem raczej zamknięty w sobie.<br />
- Elijah, jesteś cudownym facetem, zasługujesz na kobietę, która cie doceni i stworzy z tobą prawdziwy dom- powiedziałam.- Wystarczy, że tylko odrobinę poszukasz.<br />
- Caroline, już wiem dlaczego zmiękczyłaś nawet skamieniałe serce mojego brata- powiedział z uśmiechem.- Cudowna z Ciebie kobieta.<br />
- Zawdzięczam Ci całe swoje życie- powiedziałam.- Pora żebym się odwdzięczyła- zadzwonił jego telefon.<br />
- Wybacz Caroline, ale mam pół godziny, żeby dotrzeć na bardzo ważne spotkanie- powiedział wstając.- Mam nadzieję, że razem z Klausem i dzieciakami mnie odwiedzicie- pocałował mnie w policzek.<br />
- Oczywiście, że tak- odpowiedziałam, odprowadzając go do drzwi.- Będziemy się zdzwaniać.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Kilka godzin później:</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
- To wspaniały pomysł- powiedziałem, kiedy Caroline, opowiedziała mi o propozycji, którą przekazał jej mój brat.- Uważam, że nie ma się nad czym zastanawiać, tylko Elijah już powinien napisać ten wniosek. Nie patrz tak- dodałem, widząc jej zdziwioną minę.- Przecież kochasz pomagać ludziom, to w czym problem?- zapytałem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Sama nie wiem- odpowiedziała.- To tak jakbym wracała do przeszłości, a przecież chciałam zacząć nowe życie. Nie chce żeby przeszłość kładła cień na nasze wspólne życie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Wyjaśniliśmy to już sobie- powiedziałem.- Śmierć Rebeki, nie ma nic wspólnego z tym co nas teraz </div>
łączy, pamiętasz?- zapytałem.<br />
<div style="text-align: left;">
- Naprawdę uważasz, że powinnam wrócić do pracy w szpitalu?- zapytała.- W końcu to by oznaczało, że ty musisz mi zacząć bardziej pomagać przy dzieciach. Czy to nie będzie zbyt kolidowało z twoimi obowiązkami w pracy?</div>
<div style="text-align: left;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZDDJKCv9otAx1hR59hsSNF5yVL9GsInpH_LS4gXAICwaqF13jRA2uBnoH1Nm_d7UmAopqbrDXTWeKUzrM9fIoDAbNu-jO7FFuhNEdiBnb6N6wPoMaYetW_jkPPYtv8C63WQkpSGN16s0/s1600/tumblr_mlhdqeeR9e1qcxrv8o2_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="178" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZDDJKCv9otAx1hR59hsSNF5yVL9GsInpH_LS4gXAICwaqF13jRA2uBnoH1Nm_d7UmAopqbrDXTWeKUzrM9fIoDAbNu-jO7FFuhNEdiBnb6N6wPoMaYetW_jkPPYtv8C63WQkpSGN16s0/s320/tumblr_mlhdqeeR9e1qcxrv8o2_500.gif" width="320" /></a>- Kochana, zapominasz, że Oskar i Cassie za moment idą do przedszkola- zauważyłem.- Co w takim razie wymyślisz w tej chwili?</div>
<div style="text-align: left;">
- Dobrze, dobrze, już nic- powiedziała.- Skoro, w takim razie, ty również uważasz, że powinnam wrócić do pracy w szpitalu, na pełen etat, zadzwonię jutro do Elijah'y i poproszę, żeby umówił mnie na spotkanie z tym ordynatorem, zadowolony?- zapytała.</div>
<div style="text-align: left;">
- Jak najbardziej- odpowiedziałem.- Teraz chyba nadszedł czas, żebyśmy zajęli się sobą- pocałowałem ją namiętnie.</div>
<div style="text-align: left;">
______________________________________________________________</div>
Moi drodzy, na początek jak widać wróciłam z urlopu. Rozdział, może nie jest najwyższych lotów, ale pisałam go już dawno i nie chciało mi się go zmieniać, taki ze mnie leń, ale ja też mam wakacje i chce odpocząć.<br />
<br />
Ps. Pojawił mi się nowy pomysł na Klaroline, taki mały powrót do korzeni bo dziejący się w świecie wampirów. Nie wiem jednak kiedy zacznę go publikować, zapewne kiedy skończę co najmniej jeszcze dwa opowiadania, ale chce wiedzieć co sądzicie o tym pomyśle?<br />
<br />
Wasza Laura:)Laura Schnaiderhttp://www.blogger.com/profile/10334981699182311480noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-9054433545360410822.post-29977065854998795492015-05-20T14:44:00.001+02:002015-05-20T14:44:12.729+02:00Rozdział czternasty- Mamo to straszne, dlaczego ten tydzień tak szybko minął?- zapytałam, przytulając mamę na pożegnanie. Nadszedł dzień naszego powrotu do Los Angeles.<br />
- Córeczko, tak już jest, że wszystko co dobre szybko się kończy-odpowiedziała.- Jednak obiecuje, że razem z tatą odwiedzimy was niedługo, oczywiście jeżeli jesteśmy mile widziani- szybko spojrzała na Klausa.<br />
- Mama doskonale wie, że możecie do nas przyjeżdżać kiedy tylko chcecie- odpowiedział, wpakowując walizki do bagażnika.- Nie chce was pospieszać, ale za dwie godziny mamy lot.<br />
- Dobrze, dobrze Klaus, daj nam jeszcze dwie minutki- powiedziała moja mama.- Gdybyście mieszkali tutaj, nie musielibyśmy się teraz spieszyć- usłyszałam w jej głosie nutkę wyrzutu.<br />
- Mamo, ja muszę jeszcze pożegnać tatę- przypomniałam jej. Wyściskaliśmy się wszyscy w ciągu kolejnego pół godziny. Nawet nie wiem kiedy, ale w jednej chwili staliśmy na lotnisku, później żegnaliśmy Esther, która chciała i zabrała dzieci do siebie, a w kolejnej ja i Klaus już delektowaliśmy się ciszą naszego domu.<br />
- Klaus, nie powiesz mi, że w ostatnich dniach nie bawiłeś się dobrze- powiedziałam.- Widziałam, że uśmiech nie schodził Ci z twarzy.<br />
- Masz racje, było wspaniale- odpowiedział.- Najzabawniejsi byli twoi rodzice- spojrzałam na niego pytająco.- Wiesz u mnie w domu wszystko chodziło jak w zegarku, tata był człowiekiem z reguły poważnym, a z resztą rodzice byli bardzo zapracowani i rzadko bywali w domu. Natomiast twoi są tacy, sam nie wiem, mama na przykład jest takim małym dyktatorem- uśmiechnął się.- A tata kiedy się z nią nie zgadza, podchodzi i ją całuje, to takie urocze, zazdroszczę im takich relacji w małżeństwie po tylu latach- wiedziałam, że Klaus mówi teraz o naszym związku. Chociaż muszę przyznać, że przez ostatnich kilka dni zachowywaliśmy się jak prawdziwe, wzorowe małżeństwo. Moje przemyślenia przerwał głos Klausa, dopiero teraz zorientowałam się, że on cały czas coś mówi.<br />
- Chyba nadeszła najwyższa pora, żebym opowiedział Ci o moim związku z Rebeką- usłyszałam.- Masz jeszcze na to siły, zrozumiem jeżeli nie będziesz miała już dzisiaj na to ochoty.<br />
- Klaus, oczywiście, że Cie wysłucham- powiedziałam szybko, jednocześnie wiedząc co chce mi powiedzieć, byłam przekonana, że czeka mnie wysłuchanie opowieści Esther z pierwszej ręki.<br />
- Rebekah, była moją pierwszą miłością- zaczął.- Poznaliśmy się na kursie malarstwa. W ciągu pół roku byliśmy zaręczeni, a w ciągu kolejnych dwóch miesięcy wzięliśmy ślub. Początkowo wspaniale się nam układało, jednak z czasem oboje byliśmy bardziej zajęci swoimi karierami, aniżeli związkiem. I wtedy pojawił się on, Marcel Gerard, mój przyjaciel, późniejszy kochanek mojej żony. Pamiętasz, że ona w chwili śmierci była w ciąży?- pokiwałam głową, doskonale pamiętam te wyrzuty sumienia, które za każdym razem kiedy przypominałam sobie o tym maleństwie, stawały się jeszcze dotkliwsze.- To nie było moje dziecko, tak naprawdę moje małżeństwo nie istniało już od dwóch lat przed jej śmiercią. Dopiero po jakimś czasie sobie to uświadomiłem- powiedział.- Wtedy postanowiłem, że muszę Ci to wynagrodzić. Dlatego zaproponowałem to małżeństwo, postanowiłem dać Ci prawdziwą rodzinę, a sobie szansę na odzyskanie spokoju ducha, przepraszam, że Cie zanudzam- powiedział, widząc moje ziewnięcie.- Powinnaś się już położyć, to był bardzo długi dzień.<br />
- Przepraszam, nie chciałam- powiedziałam, zasłaniając usta dłonią.- Idziesz ze mną?- zapytałam podnosząc się z fotela.<br />
- Myślałem, że w domu funkcjonujemy na starych zasadach- wyglądał na szczerze zdziwionego.<br />
- Będzie mi Ciebie za bardzo brakowało- powiedziałam.- Twoje chrapanie jest uspokajające.<br />
- Ja nie chrapie, ty mała oszustko- odpowiedział z udawanym oburzeniem.- W takim razie nie mogę pozwolić, żeby moja żona źle spała- chwyciłam go za rękę i razem poszliśmy na górę.<br />
<br />
<i>Następnego dnia:</i><br />
<br />
- Caroline, nareszcie wróciłaś!- zawołał Tyler, kiedy weszłam do biura.<br />
- Nie wróciłam na stałe- odpowiedziałam.- Jestem tutaj tylko na moment, ponieważ moja teściowa jeszcze na kilka dni, zabrała dzieciaki do siebie, a ja muszę skontrolować stan naszych podopiecznych, tych którzy byli chorzy w zeszłym tygodniu. Powiedź co tam słychać?- zapytałam.<br />
- Pracy jest całe mnóstwo, a rąk zdecydowanie za mało- powiedział.- Jednak to ty, powinnaś opowiedzieć co u Ciebie?- zapytał.- W końcu to ty wyszłaś za mąż i zostałaś matką- dziwnie się czułam, widząc jak na mnie patrzy.- Mam nadzieję, że życie z Niklausem Mikaelsonem jest znośne.<br />
- Dogadujemy się- odparłam, nie wiedząc co jeszcze dodać. Przed tą całą sprawą z Klausem, liczyłam, że może uda mi się coś poważnego stworzyć z Tylerem, ale później wszystko wywróciło się do góry nogami, a od tej pory nie mieliśmy nawet czasu o tym porozmawiać.<br />
- Życzę Ci jak najlepiej, zasłużyłaś na to, żeby być szczęśliwą- odpowiedział.<br />
- Tyler ja...- nie dane mi było dokończyć, ponieważ usłyszeliśmy głos na korytarzu.<br />
- Dzień dobry, jest tutaj ktoś?- to był kobiecy głos. Wyszłam i o mały włos się nie przewróciłam, ponieważ na korytarzu stał nie kto inny jak Leila Hamilton w towarzystwie jakiegoś ciemnoskórego mężczyzny.- Dzień dobry, szukam pani Eweline Evans.<br />
- Niestety, pani dyrektor jest w tej chwili nieobecna- odpowiedziałam.- Czego sobie, pani życzy?<br />
- Kim w takim razie, pani jest?- zapytała podejrzliwie.<br />
- Caroline Forbes Mikaelson- odpowiedziałam, wyciągając do niej rękę.- A może na początek państwo również się przedstawią?- udawałam, że wcale nie wiem kim jest kobieta.<br />
- Leila Hamilton, a to mój mąż Marcel Gerard- byłam w szoku.- Mikaelson? Jest pani żoną Niklausa Mikaelsona, czy to tylko zwykła zbieżność nazwisk?<br />
- Owszem, jestem żoną Niklausa, pobraliśmy się jakiś czas temu- odpowiedziałam, upajając się kiepsko skrywanym zdziwieniem na ich twarzach.- Czego sobie, państwo życzą?- zapytałam ponownie.<br />
- Musimy porozmawiać z Eweline- włączył się do rozmowy Marcel.- Chcielibyśmy wspólnie z żoną adoptować dziecko, to znaczy zastanawiamy się nad adopcją i mieliśmy nadzieję o tym porozmawiać- nie podobał mi się sposób w jaki na mnie patrzył.- Szkoda, że jej nie ma. Chwileczkę, z tego co pamiętam, pani oraz Niklaus w ostatnim czasie adoptowaliście dwójkę dzieci. Wie pani, było o tym głośno w mediach- dodał.<br />
- Może w takim razie, pani mogłaby nam opowiedzieć, co trzeba zrobić, żeby móc starać się o dziecko?- zapytała kobieta.<br />
- Niestety nie jestem upoważniona- odpowiedziałam.- Jednak radziłabym, aby państwo przyszli jutro, przed godziną dziesiątą. Wtedy moja szefowa ma odrobinę wolniejszy poranek, więc wszystko państwu na spokojnie wytłumaczy. Teraz państwo wybaczą, ale bardzo się spieszę- powiedziałam zbierając się do wyjścia.<br />
- Proszę pozdrowić Niklausa, jesteśmy przyjaciółmi z dawnych czasów- powiedział Marcel.<br />
- Dobrze, do widzenia- odpowiedziałam wychodząc.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Kilka godzin później:</i></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Mamo uważasz, że powinienem jej o wszystkim powiedzieć?- zapytałem, kiedy przyjechałem odebrać dzieci.- W końcu to już przeszłość, a wiesz jak wygląda sytuacja między nami, wszystko jest napięte jak struna.</div>
<div style="text-align: left;">
- Synku, jeżeli chcesz zbudować jakąś przyszłość przy boku Caroline, powinieneś jej powiedzie ieć całą prawdę- odpowiedziała.- Myślę, że jest na tyle rozsądną kobietą, iż w pełni to zrozumie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Albo wyśle mnie na cztery wiatry- powiedziałem.- Do tego wszystkiego Leila i Marcel pojawili się w organizacji, w której pracuje Caroline, niby pod pretekstem, że chcą adoptować dziecko, ale ja w to nie wierzę, a żeby tego było mało Leila przedstawiła Marcela jako swojego męża, przecież to oczywiste, że to nie może być zbieg okoliczności- powiedziałem.- Zaczynam się denerwować, w końcu nie chce żeby Caroline, dowiedziała się wszystkiego od Marcela, zamiast ode mnie- czułem się lepiej dzięki tej rozmowie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Rozumiem synku- odpowiedziała.- Jednak nie zapominaj, jeżeli Caroline dowie się wszystkiego od kogoś innego, nigdy Ci tego nie wybaczy.</div>
<div style="text-align: left;">
- Boje się, że ona ode mnie odejdzie- powiedziałem.-Na pewno zabrałaby ze sobą dzieci, a tego nie chce. Gotuje się na samą myśl, że teraz jestem na łasce Marcela, a do tego wszystkiego on ma w tej chwili wolną drogę do Caroline.</div>
<div style="text-align: left;">
+ Przyznaj otwarcie, że boisz się, iż Caroline wpadnie w jego sidła , jak niegdyś Rebekah- powiedziała.- Boisz się, że zostaniesz ponownie zdradzony, a to w pełni zrozumiałe, nie musisz się wstydzić, że zależy Ci na waszej rodzinie.- spojrzała na mnie poważnie.<br />
- Dobrze przyznaje...- naszą rozmowę przerwała Cassie.<br />
- Tatusiu, tatusiu zapomnialam, że zalaz są moje ulodziny, pamietas?- zapytała.- Chce dostac ladny plezent- uśmiechnęła się w taki sposób, że serce mi topniało.<br />
- Oczywiście kochanie, dostaniesz bardzo piękny prezent- powiedziałem z uśmiechem.- Razem z mamą planujemy coś specjalnego, ale musisz poczekać- dodałem szybko, widząc, że już otwiera usta.- To będzie niespodzianka.<br />
- Dostanę kolejnego blaciszka?- zapytała z nadzieją.- Wolałabym siostsyczkę, żeby mieć się z kim bawić lalami.<br />
- Nie to nie będzie ani braciszek ani siostrzyczka- mała się naburmuszyła.- Ale obiecuje, że to będzie coś wyjątkowego, wszyscy będą Ci zazdrościć- uśmiechnęła się, ucałowała mnie w policzek i wróciła do Oskara.<br />
- Mamo umiesz organizować kinderbale?- zapytałem z nadzieją, roześmiała się.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Jak rozumiesz zapomniałeś to ze mną skonsultować- powiedziałam, słysząc to co wymyślił Klaus.- Przecież urodziny Cassie są w przyszłym tygodniu, jak niby mam w takim czasie zorganizować wielki kinderbal?- zapytałam.</div>
<div style="text-align: left;">
- Moja mama oraz Eweline już zapewniły, że we wszystkim Ci pomogą- powiedział.- Caroline, daj spokój trzeba byś spontanicznym. Poza tym wiesz co Cassie chciała dostać? Nową siostrzyczkę, żeby miała się z kim bawić lalkami- otworzyłam usta ze zdziwienia.- Musiałem wymyślić coś lepszego- spojrzał na mnie sugestywnie.- Chociaż muszę przyznać, że to bardzo kusząca perspektywa- uśmiechnął się.- Tylko, że w naszej sytuacji to mało prawdopodobne, żeby udało nam się spłodzić dziecko, do tego w takim tępię.</div>
<div style="text-align: left;">
- Klaus, przestań- szturchnęłam go w bok.- Cassie jest dopiero w wieku przedszkolnym i jak jej to wytłumaczyć?- zapytałam.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ale co, że ludzie się kochają i mama rodzi dziecko?- wiedziałam, że się ze mną droczy.- Kochanie to jest wpisany w związek małżeński.</div>
<div style="text-align: left;">
- Trójka dzieci w zupełności mi wystarczy- powiedziałam.- A skoro już o tym mówimy, tak na poważnie, chciałbyś mieć więcej dzieci?- zapytałam.</div>
<div style="text-align: left;">
- Oczywiście, że tak- odpowiedział szybko.- Mógłbym adoptować całą fundacje Eweline- nie wiedziałam, że on ma taki instynkt.- A ty nie chciałabyś? </div>
<div style="text-align: left;">
- Nie wiem- odpowiedziałam.- Jeszcze o tym nie myślałam.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie jesteś już taka młoda, to ostatni dzwonek, żeby zdecydować czy chcesz rodzić- powiedział z uśmiechem.</div>
<div style="text-align: left;">
- No wiesz co- naburmuszyłam się.- Takimi gadkami to ty mnie nie uwiedziesz- jednocześnie sama zaczęłam się śmiać.- Z resztą, przygadał kocioł garnkowi, sam jesteś po trzydziestce, ja mam dwadzieścia osiem lat.</div>
<div style="text-align: left;">
- A co chcesz być matką czy raczej babcią?- spiorunowałam go wzrokiem.- Dobrze, dobrze przepraszam to było bardzo dziecinne, masz racje kochanie- uśmiechnął się w taki sposób, że zmiękły mi kolana.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie powiedziałam nic na ten temat- odparłam.- Chociaż muszę przyznać, masz całkowitą racje, czasami zachowujesz się jak mały chłopiec.</div>
<div style="text-align: left;">
- Teraz chyba powinienem się obrazić- odparł.- Jednak jestem bardzo ciekawy co tam słychać u Ciebie w pracy?- zapytał.</div>
<div style="text-align: left;">
- Wiesz, że Eweline dzisiaj nie było, więc tylko sprawdziłam ogólny stan dzieciaków, porozmawiałam z Tylerem, a później- przerwałam.- Później przyszli Leila z Marcelem, tak jak już Ci mówiłam- nie wiedziałam co teraz właściwie dodać.- Wszystko w porządku?- zapytałam, że wyraz twarzy Klausa się zmienia.</div>
<div style="text-align: left;">
- Tak, ja tylko...- przerwał.- Caroline, chciałbym Ci o czymś powiedzieć...- spojrzałam na niego wyczekująco.- Nie, nieważne chciałbym tylko, żebyś trzymała się z daleka od Leili Hamilton i Marcela Gerarda, a już szczególnie od niego.</div>
<div style="text-align: left;">
- Klaus, nie musisz się niczym martwić- odpowiedziałam.- Nie jest w moim typie- uśmiechnęłam się - Nie rozmawiajmy o tym, z naszej umowy wynika, że ktoś w tym pomieszczeniu miał mnie uwodzić, a ja miałam na to pozwalać- widząc, że to nie poprawia mu humoru, bez ostrzeżenia zaczęłam całować go po karku.- Ktoś chyba robi to specjalnie, ponieważ od zwykłej rozmowy, przeszliśmy do bardziej intymnej sytuacji. Ale powiem Ci, że o wiele bardziej lubię mieć kontrole- dodałam.- Nawet się nie waż- ostrzegłam, kiedy Klaus złapał mnie za kark.- To ja teraz rządzę, zapomniałeś?- usiadłam mu na kolanach. Już dawno o tym myślałam, ale nie miałam odwagi o tym porozmawiać.- Klaus, zabierz mnie do sypialni- powiedziałam między pocałunkami. </div>
<div style="text-align: left;">
Tej nocy staliśmy się prawdziwym małżeństwem.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
<br />
<br />Laura Schnaiderhttp://www.blogger.com/profile/10334981699182311480noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-9054433545360410822.post-12372438657629804662015-04-22T18:46:00.000+02:002015-04-22T18:46:04.153+02:00Rozdział trzynasty Kolejnego dnia czułam się jeszcze bardziej rozkojarzona. Klaus, nasza randka, to co powiedziała mi Esther i do tego wszystkiego jeszcze zajmowanie się dziećmi. Nie potrafiłam się na niczym konkretnym skupić.<br />
- Ziemia do Caroline- powiedział Klaus, podchodząc do mnie od tyłu.- Dobrze się czujesz? Źle wyglądasz- dodał.- Może potrzebujesz chwili odpoczynku? Zajmę się dzieciakami.<br />
- Nie trzeba- odpowiedziałam.- Usiądę sobie w ogrodzie, pooddycham świeżym powietrzem i zaraz nabiorę kolorów.- Klaus- zawołałam, kiedy wyszedł do salonu.- Mam prośbę, mógłbyś jutro się nimi zająć? Chciałabym pojechać do fundacji. Wiem, że teraz jesteśmy w Nowym Jorku, a to jest w Los Angeles, ale dzwoniła Eweline i powiedziała, że kilkoro dzieci się rozchorowało, a jestem tam jedynym lekarzem.<br />
- Jak tak dalej pójdzie, to ty będziesz potrzebowała lekarza- powiedział.- Ale jak chcesz, zajmę się nimi jutro- wyglądał jakby coś mu nie pasowało.<br />
- Jeżeli nie masz jutro czasu, wystarczy, że powiesz- odpowiedziałam.- Zawsze mogę poprosić twoją albo moją mamę.<br />
- Nie oczywiście, że zajmę się naszymi dziećmi- powiedział.- Jednak nie podoba mi się fakt, że chcesz jechać do Los Angeles, kiedy oficjalnie jesteśmy na urlopie. W końcu to ty najbardziej się cieszyłaś, że będziemy mogli spędzić trochę czasu razem, jak rodzina, poza tym nie po to brałem kilka dni wolnego, żeby być zostawiony sam sobie- było widać, że jest zły.<br />
- Klaus, przecież ja wrócę jutro- powiedziałam- W końcu samoloty latają bardzo szybko- uśmiechnęłam się.- No już rozchmurz się, przecież nie jadę na koniec świata. Poza tym jeszcze pomyślę, że jesteś we mnie zakochany, skoro tak mocno się gniewasz- roześmiałam się.<br />
- O nie, to byłoby najgorsze, co mogłoby mnie spotkać w tym życiu- zakpił.- Możesz wyjechać nawet w tej chwili, tylko proszę powiedz mi jedno, czy w tej waszej organizacji jest ktoś kto, może Cie zatrzymać w Los Angeles?<br />
- Ale o co Ci chodzi, bo nie rozumiem?- zapytałam.<br />
- Chodzi mi o to czy, jest tam jakiś mężczyzna, który może wpłynąć na nasze relacje- odpowiedział.- O to czy, wrócisz do nas taka sama jak wczorajszego wieczoru?- spojrzał na mnie pytająco.<br />
- Klaus, czy ty zwariowałeś?- zapytałam.- To oczywiste, że wrócę taka sama, jaka jestem teraz. A odpowiadając na twoje pytanie, nie ma nikogo, kto mógłby zrujnować nasze relacje, przynajmniej z mojej strony- powiedziałem.<br />
- Czyżbyś piła do mojego spotkania z Leilą?- zapytam, spojrzałam na niego sugestywnie.- Tłumaczyłem Ci już, że to było zwykłe spotkanie towarzyskie. Wolałbym, żebyśmy do tego nie wracali. Nie mam nic do ukrycia, więc jeżeli chcesz o coś zapytać, zrób to teraz i zapomnijmy o tej sytuacji, dobrze?<br />
- Skoro, już o tym wspomniałeś- uśmiechnęłam się.- Powiedz mi, czy ta cała Leila Hamilton, była dla Ciebie ważna? Czy była równie ważna jak Rebekah?- rzeczywiście było to dla mnie istotne, żeby wiedzieć czy mam szanse, czy nasze małżeństwo ma jakąś szanse.<br />
- Caroline, czyżbyś była zazdrosna?- zapytał.- Dobrze, dobrze już odpowiadam, tylko się nie gniewaj. Leila była tylko jedną z wielu dziewczyn, które miałem przed Rebeką. Jednak rozstaliśmy się w zgodzie i zostaliśmy przyjaciółmi, dlatego postanowiłem się spotkać, przy okazji, że jestem w mieście, dla mnie to żaden problem, jednak jeżeli chcesz mogę zerwać ten kontakt, tak mam zrobić?- przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej.- No co to za mina, czy wczoraj przypadkiem nie całowałem swojej żony? Dlaczego się tak wzdrygnęłaś?<br />
- Oczami wyobraźni, zobaczyłam jak przytulasz swoją egzotyczną piękność- powiedziałam.- W końcu ona ma idealną figurę, a nie taką grubą dupę jak moja- zrobiłam zbolałą minę.<br />
- Wiesz co, ja zdecydowanie bardziej wolę kobiety z krągłościami- odpowiedział.- Zapomniałem jeszcze się zbuntować- spojrzałam na niego pytająco.- W końcu, kiedy wyjedziesz, stracę jeden wieczór, uwodzenia pięknej nieznajomej- uśmiechnął się zawadiacko.- I co my teraz z tym zrobimy?- zapytał.<br />
- Powiedzmy, że to ja, zaproszę cie na drugą randkę- zaproponowałam.- Ty zaprosiłeś mnie na pierwszą, więc ja się odwdzięczam i zapewniam, że kiedy wrócę, spędzimy czas tylko we dwoje, po mojemu, obiecuje, odpowiada Ci moja propozycja?<br />
- Pomyślmy...Niech no się zastanowię...No nie wiem...- specjalnie się ze mną przekomarzał.- No dobrze, niech Ci będzie, zgadzam się- pocałowałam go w policzek.- Tylko tyle?<br />
- A chciałbyś więcej?- zapytałam z uśmiechem.<br />
- Nawet nie wyobrażasz sobie jak wiele- odpowiedział kokieteryjnie.- Niedługo dostanę to czego chce, powiem Ci więcej, ty także będziesz tego chciała.<br />
- Flirciarz z pana, panie Mikaelson- powiedziałam.- Nie wypada, uwodzić nieznajomej dziewczyny, nie uważa pan, że to zdecydowanie za szybkie tępo?<br />
- Dobrze, skoro pani tak uważa- odpowiedział.- Będę chodził z tą śliczną dziewczyną na spacery za rączkę i ukradkiem skradał całusy przy świetle księżyca- uśmiechnął się.<br />
- To zdecydowanie najlepsze wyjście- pochwaliłam.- Teraz wybacz, ale muszę powiedzieć dzieciom, że mnie nie będzie i się powoli zbierać, twoja mama udostępniła mi wasz samolot, więc będzie czekał o czwartej po południu na lotnisku JFK.<br />
- Dziękuje, że powiedziałaś kto stoi za tą sytuacją, będę wiedział teraz kogo zbesztać- powiedział.- Nie martw się tylko żartowałem- dodał widząc moją poważną minę.- Idź robić to co musisz, a ja w tym czasie zajmę się sobą.<br />
<br />
<i>Następnego dnia:</i><br />
<i><br /></i>
- Wszystko będzie dobrze- powiedziałam do Eweline.- To tylko zwykła epidemia grypy, nie ma się czym martwić.<br />
- Wspaniale mieć kogoś takiego jak ty- powiedziała.- Napijesz się ze mną kawy?- zapytała.- Bardzo chętnie posłucham co u was słychać.<br />
- Oczywiście z wielką przyjemnością- odpowiedziałam.- Jednak o piętnastej muszę być na lotnisku, ponieważ obiecałam, że wrócę jeszcze dzisiaj do Nowego Jorku.<br />
- Widzę w twoich oczach, że wszystko idzie ku dobremu- powiedziała z uśmiechem.- Opowiadaj jak tam dzieciaki i co ważniejsze, jak tam sprawa z Klausem. Układa wam się?- zapytała.<br />
- Może nie jesteśmy idealnym małżeństwem- odpowiedziałam.- Ale teraz jest już coraz lepiej, powiem szczerze, sama jestem zdziwiona jak Klaus się zmienił. Jest miły, czuły i bardziej wyrozumiały niż jeszcze kilka miesięcy temu. Powiem Ci więcej, znaleźliśmy sposób na lepsze poznanie, zaczęliśmy chodzić na randki- uśmiechnęłam się.<br />
- Bardzo się cieszę- powiedziała.- Zwłaszcza ze względu na was, dużo przeszliście, przecież wasze początki były wstrząsające, a teraz nagle jesteście rodziną, musicie stworzyć zgrany zespół.<br />
- Właśnie ze względu na to postanowiłam się postarać- powiedziałam.- Poza tym, Eweline, nie wiem jak to powiedzieć, ale Klaus...Klaus bardzo mnie do siebie przyciąga. Nie chodzi tylko o stronę fizyczną, ale i emocjonalną. Boże to takie żenujące- zawstydziłam się.<br />
- Caroline, to całkowicie zrozumiałe- powiedziała.- W końcu, jesteś kobietą, a Klaus przystojnym mężczyzną, poza tym to twój mąż, więc powiedziałabym, że to jak najbardziej wskazane, żeby cie przyciągał. A tak zupełnie z innej beczki, kiedy na stałe wrócisz do pracy?- zapytała.<br />
- Klaus, załatwił dzieciakom miejsca w przedszkolu, więc myślę, że w przyszłym miesiącu wrócę do fundacji, tylko mam prośbę, czy będę mogła pracować na pół etatu, sama rozumiesz, teraz będę musiała łączyć życie zawodowe z rodzinnym- uśmiechnęłam się.<br />
- Oczywiście Caroline, to żaden problem- odpowiedziała.- Będziesz mogła sama zdecydować w jakich godzinach chcesz pracować.<br />
- Dziękuje Ci bardzo- odpowiedziałam.- Wybacz, ale muszę się spieszyć, rodzina na mnie czeka.<br />
<br />
<i>Kilka godzin później:</i><br />
<i><br /></i>
- Cudownie było znów zobaczyć wszystkich w fundacji- powiedziałam, kiedy razem z Klausem popijaliśmy wino, po położeniu Oskara i Cassie do łóżek.- Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo za nimi tęskniłam.\<br />
- Widać, że odżyłaś- powiedział.- Oczy ci się śmieją. Jednak mam nadzieję, że nie czułaś ulgi tylko ze względu na to, że odpoczywałaś od nas. Dzieciaki przez cały dzień mówiły tylko o Tobie, nawet nie wiesz jak długo.<br />
- Cieszę się- odpowiedziałam.- To oznacza, że za mną tęskniły, tak samo jak ja za nimi.<br />
- A za mną? Za mną, także tęskniłaś?- zapytał z uśmiechem.<br />
- Dobrze, za Tobą również- odpowiedziałam po chwili.- Niech Ci będzie, tęskniłam za twoim marudzeniem- dodałam z uśmiechem.- Opowiedz mi lepiej co dzisiaj robiliście, chce wszystko wiedzieć ze szczegółami.<br />
- Wreszcie mieliśmy czas, żeby wybrać się na te obiecane lody- odpowiedział.- Później poszliśmy poskakać na trampolinie, na dodatek dałem się namówić na bajkę w kinie- dodał z taką miną, że zaczęłam się głośno śmiać.- Uważasz, że to śmieszne, w końcu zobaczyłem jakie dzieciaki potrafią być absorbujące, a przy okazji odkryłem, że nie mam zupełnie kondycji. One naprawdę szybko biegają- teraz to już krztusiłam się ze śmiechu.<br />
- A widzisz- powiedziałam.- Dzieci to praca,, na pełen etat i nie można sobie od niej zrobić dnia wolnego.<br />
- O z tym dniem wolnym to bym nie przesadzał- powiedział.- W końcu kogo nie było dzisiaj w domu?- zapytał, unosząc brwi.- Dobrze, dobrze nie mówmy już o tym- dodał, widząc, że już otwieram usta, żeby się odgryźć.- Jeszcze się przez to pokłócimy, powiedz lepiej jak smakuje Ci wino?<br />
- Oczywiście, jest pyszne- odpowiedziałam.- Tylko przydałoby się, żeby ktoś zrobił mi masaż, strasznie zdrętwiał mi kark- Klaus, podszedł do mnie bez słowa i zaczął masować.<br />
- Odpowiada pani takie natężenie?- zapytał.<br />
- Wspaniałe uczucie, jaka ulga- powiedziałam, to naprawdę było cudowne. Nagle poczułam, usta Klausa na moim karku. Zdecydowanie wzrosło napięcie, delektowałam się tą pieszczotą. Klaus przerwał i usiadł obok, przez chwilę przyglądaliśmy się sobie. W końcu ja przejęłam inicjatywę i usiadłam mu na kolanach, wyglądał na zdziwionego, ale po chwili znów zaczęliśmy się całować. Nawet nie wiem, kiedy znaleźliśmy się w łóżku.<br />
- Nie Klaus, poczekaj- powiedziałam, przytomniejąc.- To zdecydowanie za szybko- oderwał się ode mnie.<br />
- Caroline- powiedział zdyszany.- Nie chcesz?<br />
- Klaus, nie powinniśmy tego robić, nie w takim tępię, ja potrzebuje czegoś więcej- powiedziałam.<br />
- Dobrze, masz rację, szanuje to- powiedział.- Czy kiedyś będzie nas łączyło tak dużo, że nie będziesz się powstrzymywała?- zapytał, kiedy doprowadziliśmy się do porządku.<br />
- Nie potrafię tego przewidzieć- odpowiedziałam.- Gniewasz się?- zapytałam.- Zrozum, w moim przypadku mężczyzna musi zasłużyć, na to żebym poszła z nim do łóżka, nigdy nie byłam łatwa.<br />
- Rozumiem- odpowiedział.- Jeżeli jest, chociaż cień szansy, poczekam. Obiecuje, że zasłużę na twoje uczucia. Mam iść do innej sypialni?<br />
- Nie, nie musisz- odpowiedziałam szybko.- Klaus, czy to stworzy między nami jakąś barierę?- zapytałam.<br />
- Nie musisz się martwić- odpowiedział.- Masz rację, najpierw powinniśmy zbudować więź, poza tym w głębi duszy, cieszę się, że nie jesteś łatwa- uśmiechnął się.<br />
- Skoro już wyjaśniliśmy sytuację, chodźmy spać- powiedziałam. Tej nocy spaliśmy przytuleni.Laura Schnaiderhttp://www.blogger.com/profile/10334981699182311480noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-9054433545360410822.post-82584199533178034962015-04-07T18:42:00.000+02:002015-04-11T19:23:44.089+02:00Rozdział dwunastyNastępnego dnia, nie miałam kompletnie ochoty wstawać z łóżka. Oboje z Klausem zostaliśmy zmuszeni do spędzenia nocy w jednym pokoju, do tego on musiał spać na podłodze. Najgorsze było to, że nawet nie reagował na moje usilne próby podjęcia rozmowy.<br />
- Proszę- powiedziałam, słysząc bardzo delikatne pukanie do drzwi.<br />
- Caroline, wszystko w porządku?- zapytała Esther, wchodząc do pokoju.- Nie zeszłaś na śniadanie.<br />
- Wszystko dobrze, mamo- odpowiedziałam.- Mogę w ogóle mówić do Ciebie, mamo?- zapytałam, uświadamiając sobie, że nigdy wcześniej o tym nie rozmawiałyśmy.<br />
- Oczywiście Caroline, to dla mnie zaszczyt- odpowiedziała, przysiadając na łóżku.- Uważam jednak, że ze mną możesz być szczera- spojrzałam na nią pytająco.- Proszę cie, nie udawaj, obie wiemy jak wygląda twoje małżeństwo z moim synem. Możecie oszukać twoich rodziców, ale nie mnie, doskonale pamiętam jak wyglądał związek Niklausa z Rebeką i potrafię rozpoznać, kiedy mój syn ma problemy.<br />
- Czy to co Ci powiem, zostanie między nami?- zapytałam. Musiałam się wreszcie przed kimś wygadać.<br />
- Oczywiście, zostawię to tylko dla siebie- odpowiedziała szybko.<br />
- Skoro znasz swojego syna, zapewne wiesz jaki potrafi być momentami okrutny, kiedy chce osiągnąć cel- pokiwała głową.- Powiem szczerze, Klaus zmusił mnie do tego małżeństwa. Zagroził, że albo za niego wyjdę, albo nigdy więcej nie zobaczę dzieci. Bardzo je kocham, więc nie pozostało mi nic innego i się zgodziłam. Widzisz co z tego wszystkiego wynikło, momentami nie mogę na niego patrzeć, a żeby tego było mało to wczoraj byłam świadkiem, jak Niklaus czule wita się ze swoją byłą dziewczyną Leilą Hamilton. Mamo, bo my...no wiesz...nie byliśmy ze sobą...nie uprawialiśmy seksu- wykrztusiłam.- Na dodatek, kiedy chciałam porozmawiać z Klausem, na temat tej kobiety on po prostu mnie pocałował, a ja teraz nie wiem jak się przy nim zachować, ponieważ on nawet o tym nie wspomniał- cieszyłam się, że nawet nie próbowała mi przerywać.<br />
- Nie mogę ci w tej chwili niczego konkretnego doradzić- powiedziała.- Ale mogę powiedzieć ci dwie rzeczy. Po pierwsze, mężczyzna potrzebuje tego aspektu życia, którego odmawiasz mojemu synowi, więc powinnaś się liczyć, że Klaus zacznie rozglądać się za inną kobietą. A po drugie, najważniejsze, ponieważ to może zmienić twój pogląd na jego temat, Niklaus owszem ma bardzo wybuchowy charakter, temu nawet nie próbuje zaprzeczać, jednak teraz jest szczególnie władczy, a wszystko za sprawą Rebeki- nie rozumiałam co ona ma z tym wszystkim wspólnego.- Nie zrozum mnie źle, na początku oboje byli w sobie szaleńczo zakochani, wiesz taka prawdziwa miłość, Klaus szybko się oświadczył, a ślub odbył się jeszcze szybciej. Byłam sceptycznie nastawiona do tego całego związku, nie ufałam Rebece i okazało się, że miałam rację. Jakieś dwa lata temu, Niklaus odkrył, że jego żona ma romans. Marcel Gerard, pracował z moim synem przy jednej z większych produkcji, w skutek czego doskonale znał również Rebekę. Kiedy wszystko wyszło na jaw, ona przysięgała, że to zwyczajne zauroczenie i już się kończyło, ale jak w takich przypadkach jest, dwa miesiące przed wypadkiem okazało się, że to zwyczajne kłamstwo. W tym wypadku brał udział również Marcel, był w ciężkim stanie, ale wyszedł z tego, spotkał się z Klausem i przyznał do wszystkiego, istnieje również duże prawdopodobieństwo, że dziecko, którego się spodziewała Rebekah, było jej kochanka, a nie męża. Nie chce jednak, żebyś wyjawiła Klausowi, że o wszystkim wiesz, ponieważ miał by do mnie żal o to, że wtrącam się do jego życia- poprosiła.<br />
- Oczywiście- powiedziałam, byłam wstrząśnięta.- Powiedz mi jednak, dlaczego Klaus zniszczył moją karierę, skoro teraz mówi, że nie wini mnie za jej śmierć?<br />
- Mimo niewierności, był zakochany w swojej żonie- odpowiedziała.- W takiej sytuacji ludzie zapominają o wszystkim.<br />
- Jednak, czy można kochać tak bardzo, żeby zniszczyć komuś życie?- zapytałam.- W końcu sama powiedziałaś, że Rebekah, była niewierną żoną.<br />
- Niklaus, tak naprawdę jest romantykiem- powiedziała.- A oni zawsze mają nadzieję, że ich los się odmieni.<br />
- Co w takiej sytuacji powinnam zrobić?- zapytałam.- Zapomnieć o wszystkim i stworzyć z Klausem, szczęśliwą rodzinę?<br />
- Caroline, co mam Ci powiedzieć? To do Ciebie, należy decyzja co do twojego wspólnego życia z moim synem- powiedziała.<br />
- Dziękuje Ci, mamo- powiedziałam.- Nawet nie wiesz, jak bardzo mi pomogłaś- uściskałam ją.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Mamo, mamo, psestań!- krzyczał Oskar, kiedy łaskotałam go w trakcie zabawy.- Zalaz się posiusiam!</div>
<div style="text-align: left;">
- Co się tutaj dzieję?- zapytał Klaus, wchodząc do salonu z Cassie na rękach.- Ktoś się tutaj świetnie bawi, w dodatku bez nas, wiecie co, zaraz się obrazimy, prawda Cassie?</div>
<div style="text-align: left;">
- Tak tatusiu!- krzyknęła dziewczynka.- Mozemy z Oskalem zjesć lody?</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie, nie, nie ma nawet takiej możliwości- wtrąciłam się.- Jest już późno, pora kłaść się do łóżek. Poczytam wam, a wy grzecznie zaśniecie, a jutro wszyscy razem pójdziemy na pyszne lody, dobrze?</div>
<div style="text-align: left;">
- Takkkk- krzyknęły dzieciaki.</div>
<div style="text-align: left;">
Po godzinie, kiedy oboje już spali w swoich łóżkach, wróciłam do swojej sypialni, był tam również Klaus.<br />
- Możemy wreszcie porozmawiać?- zapytałam.- Podjęłam pewną decyzję i chce ci ją przekazać.<br />
- Zamieniam się w słuch- powiedział, przybierając nonszalancką minę, która strasznie mnie zirytowała.<br />
- Mógłbyś potraktować mnie poważnie?- zapytałam.- W końcu to co mam ci do powiedzenia, odnosi się do naszego małżeństwa- spoważniał.- Jak dobrze wiemy, dla dobra dzieci, oboje zdecydowaliśmy się na związek z obowiązku. Jednak mnie to nie odpowiada. Nie toleruje zdrady, więc postanowiłam, że powinniśmy postarać się stworzyć jakąś więź. Nie mówię, że będzie łatwo, ani że nam się uda, ale musimy chociaż spróbować. Może zaczęli byśmy od jakiejś randki, tak dla lepszego poznania? Oczywiście, jeżeli masz na to ochotę- powiedziałam.<br />
- Mam chodzić na randki z własną żoną?- zapytał, a ja pokiwałam głową.- Caroline, w naszej sytuacji to jedyny rozsądny pomysł- uśmiechnął się.- Jestem Niklaus Mikaelson, ale wszyscy mówią do mnie Klaus, a ty?- nie rozumiałam o co mu chodzi.- No dalej, muszę poznać imię dziewczyny, którą zamierzam zabrać na randkę jej życia.<br />
- Caroline Forbes- uśmiechnęłam się.- To dokąd zamierza mnie, pan zabrać?- zapytałam.<br />
- Wszystkie pierwsze randki, moim zdaniem, są banalne- powiedział.- Jakieś kino, albo kolacja, jednak ja zamierzam Cie zabrać, w moje ulubione miejsce w Nowym Jorku, może do tego najsmaczniejsze lody w mieście, co ty na to?- zapytał.<br />
- Z największą przyjemnością, Klaus- odpowiedziałam, jednocześnie chwytając jego wyciągnięte ramię.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Naprawdę, twoim ulubionym miejscem w Nowym Jorku, jest most?- zapytałam, zajadając się lodami czekoladowymi. W życiu bym się nie domyśliła, nie wyglądasz na faceta, który lubi przesiadywanie na mostach.</div>
<div style="text-align: left;">
- Szczerze, nie znoszę tego- odpowiedział.- Ale to jedyne miejsce, w którym można poczuć się wolnym. Wiesz, to uczucie, że nie jesteś na ziemi, tylko ponad nią.</div>
<div style="text-align: left;">
- Prawdziwy z Ciebie romantyk- powiedziałam. To, aż niewiarygodne.</div>
<div style="text-align: left;">
- Gdybym nie był romantykiem, chyba nie mógłbym robić tego co robię- odpowiedział.- Jestem aktorem.</div>
<div style="text-align: left;">
- A to ci, niespodzianka- powiedziałam.- Nie widzę tutaj bandy fotoreporterów- zaczęłam się ostentacyjnie rozglądać.- W takim razie wiem, już dlaczego spotykamy się nocą.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dobrze, masz mnie- uśmiechnął się.- Wole nie przeczytać o swoim nowym romansie, w jutrzejszej gazecie. Ale ja cały czas gadam, a ty jeszcze ani słowa nie powiedziałaś o sobie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie mam zbyt wiele do powiedzenia- odparłam.- Jedyną ciekawą rzeczą w moim życiu jest moja praca. Pracuje w niezwykłej fundacji pomagającej chorym dzieciom, w tej placówce mogę się jednocześnie spełniać jako lekarz- powiedziałam.- Na tym chyba kończy się opowieść o mnie.</div>
<div style="text-align: left;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiizcv6OursLH3FvWL6nEoonHqa3YW5F-OUH0Fq43Np0zan8iApkAG1pS6rseNVOSpo5pCZwkMrtzzYI9zxXpLgOS-S7mNpVhdyUsN8FH7y4ThSTG2M03Zj_iI0F394hxi-U89sOjzK3e8/s1600/tumblr_n2wk99YJFT1t48tooo1_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiizcv6OursLH3FvWL6nEoonHqa3YW5F-OUH0Fq43Np0zan8iApkAG1pS6rseNVOSpo5pCZwkMrtzzYI9zxXpLgOS-S7mNpVhdyUsN8FH7y4ThSTG2M03Zj_iI0F394hxi-U89sOjzK3e8/s1600/tumblr_n2wk99YJFT1t48tooo1_500.gif" height="148" width="320" /></a>- Myślę, że jesteś bardziej wyjątkowa niż myślisz- powiedział, przybliżając się.- Masz również skłonność do jedzenia lodów całą twarzą- dodał, wycierając mi policzek.- Odmieniasz czyjeś życie, <br />
Caroline Forbes, ty niezwykła kobieto- pocałował mnie, a ja nieoczekiwanie cieszyłam się naszą pierwszą prawdziwą randką.</div>
<div style="text-align: left;">
________________________________________________</div>
<div style="text-align: left;">
Rozdział jest i mnie się podoba, nie wiem jak wam. Jak tam po świętach bo ja dzisiaj się rozchorowałam, co za pech:(</div>
</div>
Laura Schnaiderhttp://www.blogger.com/profile/10334981699182311480noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-9054433545360410822.post-67305782364017375562015-04-01T09:28:00.001+02:002015-04-01T17:24:51.976+02:00Rozdział jedenasty- Mamo, jak wspaniale cie znów widzieć!- krzyknęłam, kiedy tylko wysiadłam z samochodu, a na progu domu zobaczyłam Liz.<br />
- Córeczko, tak się cieszę, że przyjechaliście!- powiedziała. Klaus, moje kochane wnuki, Esther, wspaniale, że będziemy mieli okazję spędzić trochę czasu razem- wyściskała wszystkich po kolei.- Wchodźcie Bill, czeka już przy obiedzie.<br />
Kiedy przekroczyłam próg domu rodzinnego, poczułam się na swoim miejscu, nie żebym we własnym domu czuła się źle, ale trudno było znieść myśl, że wszystko co mnie otacza stworzyła Rebekah, że to ona powinna być na moim miejscu.<br />
- Ziemia do Caroline, wróć do nas- zawołał Klaus.- Masz tak rozanieloną minę, że chyba bujasz w obłokach.<br />
- Nie, po prostu cudownie być znowu w domu- odpowiedziałam.- Wiesz od czasu procesu rzadko tutaj bywałam.<br />
- Wolałaś zostawić przeszłość za sobą, przeszłość, którą zrujnowałem- powiedział.- Nie uważasz, że powinniśmy o tym porozmawiać? Nigdy tego nie robiliśmy i odnoszę wrażenie, że to nad nami ciąży.<br />
- Klaus, nie mamy o czym rozmawiać, po co rozdrapywać stare rany?- zapytałam.- Rozumiem, że miałeś prawo czuć się okropnie, przecież straciłeś żonę i dziecko i to normalne, że obwiniałeś cały świat, a ja musiałam nauczyć się żyć ze świadomością, że mnie nienawidzisz.<br />
- Powiedziałem ci już, że nie uważam, iż zabiłaś Rebekę. Przepraszam, że zniszczyłem twoje marzenia- powiedział.- Mogłaś zostać w przyszłości nawet ordynatorem w szpitalu, a tak...<br />
- Dzięki temu zostałam członkiem wspaniałej fundacji, poznałam nowych przyjaciół i zyskałam dwójkę cudownych dzieci. Daj spokój Klaus, przeszłość jest po to żeby zostawić ją za sobą i pójść do przodu- przerwałam mu, ale muszę przyznać, że miło było usłyszeć od niego słowo przepraszam.<br />
- A co z naszą przyszłością? Czy w twojej jest również miejsce dla mnie?- zapytał.- Potrafisz powiedzieć co nas czeka?<br />
- Nie, ale niebawem zapewne się przekonamy- odpowiedziałam z uśmiechem.- Nasze życie będzie bardziej znośne, kiedy ty przestaniesz być taki apodyktyczny.<br />
- Ja apodyktyczny?- zapytał z miną niewiniątka.- To, że lubię kontrolować sytuację, nie oznacza od razu, że jestem zbyt władczy.<br />
- Jesteś, jesteś i lepiej będzie kiedy sobie to jak najszybciej uświadomisz- odpowiedziałam.- Teraz chodź tatusiu, córeczka wzywa- dodałam, kiedy usłyszeliśmy krzyk Cassie.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Wspaniale się tutaj czułam, Nowy Jork zawsze tętnił takim życiem, które niebywale mnie ożywiało. Poza tym postanowiłam skorzystać z chwili, że Klaus zajmuję się dziećmi oraz z jego ogromnej hojności w postaci karty płatniczej i wybrałam się na duże zakupy po najlepszych butikach w mieście. Tak się akurat złożyło, że Vanessa i Katie również przyjechały na urlop, więc w piątkę, ponieważ Elena i Bonnie także dały się namówić, zaliczyłyśmy właśnie mały maraton.</div>
<div style="text-align: left;">
- Damon, mnie zamorduje- powiedziała Elena, kiedy usiadłyśmy w kawiarni.- Zostawiłam w sklepach połowę naszych oszczędności.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie martw się, kiedy zobaczy twoją seksowną bieliznę zaraz zapomni o pieniądzach- powiedziała Katie.</div>
<div style="text-align: left;">
- To zawsze działa na facetów- poparła Vanessa.- Szkoda tylko, że my nie mamy na kim tego sposobu testować.</div>
<div style="text-align: left;">
- No właśnie, najwyższa pora żebyśmy i my się ustatkowały- powiedziała Katie.- Myślałam, że uda mi się z Miltonem, ale nie wyszło.</div>
<div style="text-align: left;">
- Kręciłaś z Jasonem?- zapytała Bonnie.- Z tego co mówiła Caroline, zrozumiałam, że jesteś jego kuzynką.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ja też tak myślałam- wtrąciłam.- Tak mi powiedział Jason.</div>
<div style="text-align: left;">
- To całkiem w jego stylu- przyznała Katie.- Każda z jego dziewczyn była jednocześnie przyjaciółką jego siostry, więc on przedstawia je jako jakiegoś członka rodziny Miltonów...</div>
<div style="text-align: left;">
- Dziewczyny, spójrzcie tam!- zawołała Elena.- Czy to nie Klaus? A kim jest ta egzotyczna piękność?- zapytała.</div>
<div style="text-align: left;">
- Jak to kto?- zapytała Katie.- Nie wiecie? Serio? Przecież to Leila Hamilton, była dziewczyna Nika. Oczywiście jest supermodelką, on tylko za takimi się ogląda- zrobiła zakłopotaną minę.- Caroline, przepraszam zapomniałam, że ciebie to może zaboleć. Jednak co Klaus tutaj robi? Mówiłaś, że został z dziećmi.</div>
<div style="text-align: left;">
- Zapewne moi rodzice zabrali gdzieś wnuki- powiedziałam.- Niklaus w tym czasie spotyka się ze starymi znajomymi- czułam narastającą niepewność.</div>
<div style="text-align: left;">
- Oni nie wyglądają tylko na znajomych- zauważyła Elena.- Spójrzcie tylko jak ona go całuje- niespokojnie odwróciłam wzrok od tego widoku.- Widzisz Caroline, ostrzegałyśmy cie, że zacznie cie zdradzać.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dziewczyny, wolałabym wrócić do domu, jestem już zmęczona- nie chciałam wyobrażać sobie Klausa na miłosnych igraszkach i tą całą Leilą.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Caroline, już jesteś?- zapytał Klaus, wchodząc do naszej wspólnej sypialni.- Byłem przekonany, że nie wrócisz do wieczora. Wezmę szybki prysznic i chętnie obejrzę co kupiłaś- dodał wchodząc do łazienki.</div>
<div style="text-align: left;">
- Musiałeś zmyć z siebie zapach innej kobiety?- zapytałam, kiedy po czterdziestu minutach wyszedł. Byłam dziwnie wściekła i rozdrażniona.</div>
<div style="text-align: left;">
- Innej kobiety?- zapytał.- Caroline, mów konkretnie o co ci chodzi?</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie udawaj- powiedziałam.- Tak się składa, że widziałam Cie w towarzystwie niejakiej Leili Hamilton. Chyba nie będziesz zaprzeczał?- zapytałam zaczepnie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dlaczego miałbym to ukrywać?- zapytał.- Spotkałem się z Leilą, jesteśmy przyjaciółmi.</div>
<div style="text-align: left;">
- Sypiasz z nią?- sama nie wiem dlaczego o to pytam.</div>
<div style="text-align: left;">
- Skąd ci to przyszło do głowy?- zapytał.- Oczywiście, że nie. Caroline, czyżbyś była zazdrosna?</div>
<div style="text-align: left;">
- Ja zazdrosna, o Ciebie?- udawałam, że mnie to w ogóle nie interesuje.- Zwyczajnie nie życzę sobie, żebyś mnie zdradzał.</div>
<div style="text-align: left;">
- W takim razie powiedź mi, jak mam sobie twoim zdaniem, radzić z ochotą na seks?- zapytał.- Skoro ty nie zamierzasz być dla mnie żoną.</div>
<div style="text-align: left;">
- Doskonale, wiedziałeś jak będzie wyglądało to małżeństwo!- krzyknęłam.- Nagle masz jakieś wygórowane wymagania.</div>
<div style="text-align: left;">
- Uspokój się- powiedział.- Albo postaramy się, żeby to małżeństwo było normalne, albo pogodzisz się z obecnością innej kobiety w moim życiu.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nienawidzę cie!- zaczęłam okładać go pięściami, a on zamiast mnie powstrzymać, po prostu mnie pocałował.</div>
<div style="text-align: left;">
- Piękna jesteś, kiedy się pieklisz- powiedział przerywając pocałunek.</div>
<div style="text-align: left;">
Nie dane mi było zareagować na tą sytuację, nad którą ewidentnie straciłam kontrole, ponieważ moja mama poprosiła nas na obiad. Wiedziałam, że mamy jednak z Klausem do porozmawiania. </div>
<div style="text-align: left;">
________________________________________________</div>
<div style="text-align: left;">
Trzymajcie kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. Życzę wam Wesołych Świąt Wielkanocnych:)</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
Laura Schnaiderhttp://www.blogger.com/profile/10334981699182311480noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-9054433545360410822.post-62921661225328928302015-03-28T21:24:00.001+01:002015-03-29T19:15:52.770+02:00Rozdział dziesiąty<i><span style="color: #8e7cc3;">Błędy ortograficzne robiłam specjalnie, żeby pokazać wam sposób mówienia dzieciaków.</span></i><br />
<br />
- Mamo, mamo, Cassie zabrała mi moją ciezalówkę!- zawołał Oskar, wbiegając do kuchni.- Co tam lobis?- bawiła mnie jego wada wymowy, jednak musimy nad tym popracować.<br />
- Jak to co obiad, musicie z siostrą coś jeść- powiedziałam uśmiechając się do niego.- Nie wkładaj tam paluszków- zawołałam, kiedy malec usilnie próbował wsadzić ręce do ciasta.- Chcesz zjeść pyszne pulchne ciasteczka?- pokiwał głową.- Zostaw więc zawartość miski, musi urosnąć, żebyś miał deser.<br />
- Gdzie tata?- zapytał.- Obiecał, że zaglamy dzisiaj mecz, nawet kupiliśmy lazem piłkę.<br />
- Tata jest jeszcze w pracy, wróci za jakąś godzinę- odpowiedziałam, zastanawiając się, czy Klaus pamięta, że obiecał wrócić przed czwartą.<br />
- Nudzi mi się- marudził mały.- Wyciągnies mi moje alto?- zapytał, robiąc przy tym minę jak u małego psiaka.<br />
- Wyjdź do ogrodu, tylko tak żebym widziała cie z okna, a ja zaraz przyniosę ci samochód- odpowiedziałam, wycierając ręce. Zaniosłam małemu jego nowiutkie mini Porshe, które nawiasem mówiąc było idealną kopią samochodu, którym jeździ Klaus i wróciłam do przygotowywania obiadu, jednocześnie co chwilę zerkając na ogród.<br />
- Caroline, gdzie jesteś?!- usłyszałam, wołanie Eleny i po chwili ona wspólnie z Bonnie przyszły do kuchni.- Nie wieżę, twój mąż zarabia kokosy, a ty stoisz przy garach? Czy gwiazdy nie mają kucharzy?- zapytała.<br />
- To nie ja jestem gwiazdą- powiedziałam.- Dołączymy do dzieciaków przy filiżance kawy?<br />
- Jasne, myślałam że już nam nie zaproponujesz- odpowiedziała Bonnie.- W końcu przyjechałyśmy, żeby posłuchać jak wam się układa z Klausem, odkąd są dzieciaki, a nie zapominaj, że za kilka dni wracamy do Nowego Jorku i nie wiadomo kiedy znów przyjedziemy.<br />
- Nawet mi nie przypominaj- powiedziałam.- Jeszcze nie wyjechałyście, a ja już tęsknie- usiadłyśmy przy wielkim ogrodowym stole.- Najchętniej pojechałabym z wami, tak dawno nie widziałam rodziców.<br />
- Mamo, mamo mogę wejść na tlampolinę?- zapytała Kasandra, jednocześnie przytulając Elenę i Bonnie.- Proszę- wiedziała jak ma mnie podejść swoją miną, zupełnie tak samo jak jej brat.<br />
- Oczywiście, kochanie, ale nie za długo, wiesz nie możesz się zbytnio męczyć- nawet nie zaczekała, aż skończę.- Dziewczyny, czy wy widzicie jak one owinęły sobie mnie wokół palca?<br />
- Widzimy, widzimy- odpowiedziała Elena.- Jednak teraz ty opowiadaj, jak ci się układają stosunki z Klausem? Zauważyłam, że z domu zniknęły wszelkie pamiątki po Rebece. Czy to oznacza, że zaczynacie od nowa?- zapytała.<br />
- Sama nie wiem. Wiecie teraz skupiamy się w szczególności na dzieciach- powiedziałam.- Jednak muszę przyznać, że bardzo mi ulżyło kiedy Klaus dobrowolnie zebrał wszystkie rzeczy, należące do jego zmarłej żony i schował je na strychu. Czy to znaczy dla nas nowy początek, tego nie wiem, ale liczę, że wszystko się jakoś ułoży. Staram się, żebyśmy jakoś się tolerowali, ale bywa ciężko, ponieważ właściwie nie wiem jak się przy nim zachować, wiecie on jest okropnie władczy.<br />
- A jakim jest ojcem?- zapytała Bonnie.<br />
- W tej kwestii nie mam żadnych zastrzeżeń, no może poza jednym, za bardzo je rozpieszcza- uśmiechnęłam się.- Niby ja również, ale żebyście wydziały jak Klaus rozpływa się, kiedy tylko Cassie zatrzepoczę rzęsami i ucałuje go w policzek, zupełnie się wtedy zmienia.<br />
- Słuchaj Caroline, może to zbyt duże wścibstwo, ale czy wy... no wiesz... skonsumowaliście wasze małżeństwo?- zapytała Elena.- W końcu Klaus, bądź co bądź jest atrakcyjny, a poza ty to facet, a oni tego potrzebują bardziej niż my, kobiety.<br />
- Dziewczyny, no co wy!- zawołałam.- To chyba oczywiste, że my nie uprawiamy seksu, w końcu nasze małżeństwo jest fikcyjne- powiedziałam ciszej, przypominając sobie o bawiących się dzieciach.<br />
- Caroline, chyba nie zamierzasz żyć w celibacie do końca życia?- zapytała Bonnie.- Założę się, że Klaus również zbyt długo nie wytrzyma, a nie chcesz chyba żeby cie zdradzał? Sama kiedyś powiedziałaś, że nigdy nie będziesz żyła z człowiekiem, który cie zdradza.<br />
- O co wam chodzi?- zapytałam.- Mam pójść do łóżka z facetem, który mnie nie pociąga? Zapominacie chyba co przez niego przeżyłam.<br />
- Takie kity to możesz wciskać Katie i Vanessie, nie nam- powiedziała Elena.- Klaus, cie nie pociąga? Sama siebie chyba oszukujesz.<br />
- Pomijając wasze trudne początki, nie chcesz nawet dać sobie i jemu szansy na poznanie się wzajemnie?- wtrąciła Bonnie.<br />
- Dziewczyny, on myśli, że zamordowałam jego żonę!- musiałam wreszcie podnieść głos.- Sytuacja jest wystarczająco trudna, nie potrafię wam powiedzieć co przyniesie jutro.<br />
- Dzień dobry, wszystkim- usłyszałam głos Klausa.- Co dzisiaj zbroiły, moje małe dwa diabełki? Cześć dziewczyny, Caroline.<br />
- Jesteś wcześniej- byłam przerażona, tym że mógł usłyszeć naszą rozmowę.- Nawet nie zdążyłam dokończyć obiadu.<br />
- Nie spiesz się- powiedział.- My mamy z Oskarem jeszcze mecz piłkarski do rozegrania, poza tym już ci mówiłem, że możemy zatrudnić kogoś, kto będzie dla nas gotował.<br />
- Wiecie co my już pójdziemy- powiedziała Elena i wspólnie z Bonnie pospiesznie wstały z miejsc.- Wpadniemy jeszcze przed powrotem do domu.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Caroline, wszystko w porządku?- zapytałem, kiedy wróciła do salonu z pokoju dzieciaków. Od kilku tygodni razem spędzaliśmy wieczory przy oglądaniu jakiegoś filmu, zanim rozchodziliśmy się do swoich sypialni.- Podczas obiadu, prawie wcale się nie odzywałaś.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie czuję się dzisiaj najlepiej- odpowiedziała.- Wiesz, dziewczyny za kilka dni wracają do domu, a Katie i Vanessa nie mają za dużo czasu, żeby mnie odwiedzać.</div>
<div style="text-align: left;">
- Na pewno tylko o to chodzi?- musiałem się upewnić.- Słyszałem jak krzyczałaś na dziewczyny.</div>
<div style="text-align: left;">
- Słyszałeś?- wyglądała na przerażoną.- To nie tak... Wiesz dziewczyny wyprowadziły mnie z równowagi, poza tym jestem przemęczona, na dodatek tęsknie za pracą, dzieciaki teraz idą do przedszkola i zostanę sama w domu.</div>
<div style="text-align: left;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcVLGaZif9-J0VTfKI12uQE8oxWuxoiXIqdTa02fEm4xeUdA-wfGejs_i6T0Co3AxTjUjv7fB7N2v5BJ7jsrLPVSZQK7u2DdS3xmDDURxpvyADJzZGNDj60ecxUegS1yb-0DssFvTkmiM/s1600/tumblr_n9lri4DlfH1r78yrco3_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcVLGaZif9-J0VTfKI12uQE8oxWuxoiXIqdTa02fEm4xeUdA-wfGejs_i6T0Co3AxTjUjv7fB7N2v5BJ7jsrLPVSZQK7u2DdS3xmDDURxpvyADJzZGNDj60ecxUegS1yb-0DssFvTkmiM/s1600/tumblr_n9lri4DlfH1r78yrco3_500.gif" height="160" width="320" /></a>- Będziesz mogła spokojnie pracować- powiedziałem.- Załatwiłem sprawę z przedszkolem, za miesiąc </div>
mogą zacząć uczęszczać na zajęcia. Jednak, muszę ci coś powiedzieć, mam niespodziankę pomyślałem, że może miałabyś ochotę spędzić trochę czasu ze swoimi rodzicami i moją mamą.<br />
- Naprawdę?- zapytała.- Klaus, to wspaniały pomysł! Dzieciaki, będą mogły spędzić trochę czasu z dziadkami, poza tym okropnie się stęskniłam za moją mamą.<br />
- Jeżeli, chcesz możemy polecieć z dziewczynami- powiedziałem.- Rozmawiałem z mamą i powiedziała, że dla nas zawsze znajdzie czas.<br />
- A co z twoją pracą?- zapytała.- Możesz sobie pozwolić na przerwę?<br />
- Akurat, skończyłem dzisiaj zdjęcia, więc mam tydzień przerwy, zanim będę musiał wrócić na promocję przed premierą i poprawki- odpowiedziałem.<br />
- Zgadzam się na wyjazd, nawet jutro- uśmiechnęła się.- Teraz wybacz, ale idę się położyć.<br />
- Oczywiście. Caroline, poczekaj- powiedziałem, kiedy była już przy drzwiach.- Nie uważam, że zabiłaś Rebekę.<br />
- Ale Klaus, ja...- przerwałem jej.<br />
- Nie musisz się tłumaczyć. Chciałem, żebyś po prostu wiedziała. Życzę ci miłej nocy.<br />
- Dobranoc, Klaus- już jej nie było.<br />
________________________________________________________<br />
Udało mi się napisać rozdział na kolejny blog, wielki sukces! KOMENTUJCIE.<br />
<br />
Ps. Wiecie, że jesteśmy już w połowie opowiadania, ale szybko zleciało. Jeszcze jedno, mam już kolejny rozdział, chcecie go już w środę czy po świętach?<br />
<br />
<br />Laura Schnaiderhttp://www.blogger.com/profile/10334981699182311480noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-9054433545360410822.post-81654045744362480242015-03-10T17:11:00.001+01:002015-03-10T17:11:06.542+01:00Rozdział dziewiąty<i>Miesiąc później:</i><br />
<i><br /></i>
- Czy nasze życie już zawsze będzie tak wyglądało?- zapytałam, kiedy jechaliśmy na rozprawę, a za naszym autem podążali paparazzi.- Nie myślałam, że twoja popularność tak się mi uprzykrzy- odkąd wzięliśmy ślub co kilka dni mogłam przeczytać, że mam romans i jestem najgorszą żoną świata.<br />
- Spokojnie w końcu się znudzą- powiedział Klaus.- Jesteśmy młodym małżeństwem do tego chcemy adoptować dwójkę chorych dzieci, to dla nich niekończący się powód do plotek, przynajmniej dopóki jest to jakaś nowość.<br />
- Czyli, muszę się przyzwyczaić, że nawet do toalety nie mogę spokojnie chodzić- to wszystko pogłębiało mój niepokój. Nie dość, że małżeństwo z Klausem było trudne, miałam wrażenie, że po domu w każdym miejscu snuję się duch Rebeki, to teraz jeszcze jego sława spowodowała, że dwadzieścia cztery godziny na dobę jestem śledzona.<br />
- Początki są trudne, ale przywykniesz- powiedział.- Teraz skup się tylko na Kasandrze i Oskarze, dzisiaj zabierzemy ich do naszego domu. Będą za tobą biegać i krzyczeć: Mamo!- uśmiechnął się.- Wiem, że bardzo to przeżywasz, ale zarówno ja jak i Elijah jesteśmy dobrymi prawnikami i jeżeli sędzia nie będzie chciał wysłuchać mojego brata, uwierz mi wyszarpię dzieciaki z tego ośrodka, obiecuje- wiedziałam, że mimo naszych wszystkich problemów miedzy sobą, mówi prawdę, rzeczywiście zależy mu na szczęściu tych dzieciaków.<br />
<br />
Kiedy już dostaliśmy się do sądu, miałam wrażenie, że za chwilę albo się popłaczę albo najzwyczajniej w świecie stracę przytomność. Zaczęłam praktycznie przemierzać korytarz biegiem. Wszystkie odczucia pogłębiało wspomnienie, dawnej rozprawy, którą musiałam stoczyć z Niklausem.<br />
- Caroline, nie biegniesz przecież w maratonie- słyszałam za sobą.- Uspokój się, bo wejdziesz na salę sądową cała zdyszana- to Jason, przyszedł nas wesprzeć.- Wiesz, jeszcze do dzisiaj nie wybaczyłem wam tego, że to nie ja tylko Elijah was reprezentuje, ale powiedzmy, że rozumiem to w końcu rodzina- uśmiechnął się, chwycił mnie za ramiona i wreszcie sprawił, że się zatrzymałam.<br />
- Jason, czy wy w końcu przestaniecie, mówić tylko jak to będzie wspaniale- poprosiłam.- Powinniśmy być przygotowani na najgorsze, wole wcale nie mieć nadziei niż później ją stracić.<br />
- Dobrze nasza pesymistko- przytulił mnie.- Powiem ci jednak coś, przygotuj się na olbrzymią pracę, wiesz dzieci są bardzo wymagające.<br />
- Dziękuje za wsparcie, wspaniały z ciebie przyjaciel- teraz ja go uściskałam<br />
- Caroline, wchodzimy na salę- zawołał Klaus.<br />
<br />
- Pani Mikaelson, proszę przedstawić aktualny stan w jakim znajdują się dzieci?- zapytał sędzia.- Prosiłbym również o powiedzeniu nam wszystkim z jakich powodów, razem z mężem chcą państwo adoptować dwójkę potrzebujących troski dzieci?<br />
- Stan Kasandry i Oskara można obecnie przedstawić jako bardzo dobry- powiedziałem.- Wszystko dzięki bardzo drogim lekom, które aktualnie przyjmują. Jednak fundacja, w której przebywają nie posiada wystarczających środków aby je w najbliższych miesiącach nadal finansować. Dwójka tych małych szkrabów jest naprawdę cudowna, nawet sobie wysoki sąd nie wyobraża jacy są uroczy, po prostu pokochałam ich kiedy tylko dostałam okazję lepiej ich poznać. Razem z mężem uważamy, że zasługują na lepsze życie poza tym bardzo je oboje kochamy i nie potrafimy już bez nich żyć.<br />
- Dziękuje bardzo, pani Mikaelson- powiedział sędzia.- Teraz prosiłbym, żeby wypowiedział się pan, panie Mikaelson.<br />
- Uważam, że żona wystarczająco jasno przedstawiła nasze motywy- powiedział Klaus, wstając.- Mogę tylko potwierdzić to co powiedziała. Osobiście nie mam już nic więcej do dodania, prócz tego, że również kocham te dzieci, jakby były moimi własnymi- usiadł.<br />
- Dziękuje, teraz wysłuchamy zeznań świadków.<br />
<br />
Rozprawa ciągnęła się w nieskończoność. Zostali przesłuchani Eweline, moja przyjaciółka Monica oraz, co było najgorsze Tyler. Później pani psycholog przedstawiła sprawozdanie z przesłuchania dzieci, które bardzo chciały zostać ze mną i Klausem. Elijah, powiedział, że to najlepszy znak, jednak wcale mnie to nie uspokoiło. W końcu sędzia i ława przysięgłych poszła na naradę.<br />
- Po naradzie, wspólnie z ławą przysięgłych zdecydowaliśmy, iż Oskar oraz Kasandra, powinny trafić pod opiekę Caroline i Niklausa Mikaelsonów. Z dniem dwudziestym siódmym czerwca dwutysięcznego piętnastego roku, zostają prawowitymi dziećmi wyżej wymienionych i przejmują nazwisko Mikaelson- ogłosił wyrok sędzia.- Moje gratulacje- jeszcze do mnie nie dotarło.<br />
- Udało się Caroline, słyszysz!?- uściskał mnie Elijah.- Od dzisiaj jesteś mamą!<br />
- Caroline, dobrze się czujesz?- zapytał Klaus.- Jesteś bardzo blada, chcesz wody?<br />
- Nie, dziękuje- powiedziałam.- Klaus, czy to znaczy, że możemy zabrać Oskara i Kasandrę do domu?- byłam zdezorientowana.<br />
- Tak Caroline, nasze dzieci pojadą z nami do domu- powiedział, uśmiechając się.- Brak twojej reakcji jest niepokojący. Proszę zrób coś, bo pomyślę, że masz ochotę teraz uciec.<br />
- Boję się- powiedziałam cicho.- Co będzie, jeżeli okażę się, że jestem beznadziejną matką?- byłam bliska płaczu, z jednej strony cieszyłam się, a z drugiej umierałam ze strachu.<br />
- Już ci mówiłem, że będziesz najwspanialszą matką- powiedział Klaus, biorąc mnie w ramiona.- Zobaczysz, wszystko się ułoży, a teraz chodź, nie możemy pozwolić, żeby nasze dzieci za długo na nas czekały- uśmiechał się. To takie dziwne, właśnie w takich chwilach czułam, że to zupełnie inny człowiek i może kiedyś i my będziemy szczęśliwi.<br />
_____________________________________________<br />
Wymęczyłam rozdział. KOMENTUJCIE. Prośba do was, wiem że rozdziały są rzadko ale ja mam dużo blogów, a poza tym życie prywatne i mało czasu, nie pospieszajcie mnie pod rozdziałami.Laura Schnaiderhttp://www.blogger.com/profile/10334981699182311480noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-9054433545360410822.post-16250319402071082232014-12-27T14:31:00.001+01:002014-12-27T15:18:05.783+01:00Rozdział ósmy <i>Dwa miesiące później:</i><br />
<i><br /></i>
Wszystko potoczyło się tak szybko, że nawet nie zdążyłam się zorientować, a już nadszedł dzień, w którym miałam wyjść za Niklausa Mikaelsona. Nie wiedziałam czy nie popełniam największego błędu swojego życia, ale musiałam to zrobić. Nie miałam innego wyjścia, przecież w urzędzie czekała już moja i jego rodzina. Właśnie jego rodzina, mimo że Elijah jest cudowną osobą, pozostałe rodzeństwo Klausa budziło mój niepokój. Jadnak musiałam przyznać, że Esther okazała się niezwykłą kobietą. Widać było, że trzyma wszystkie swoje dzieci dość twardą ręką, ale jednocześnie darzy olbrzymią miłością. Napawało mnie to otuchą, ponieważ wiedziałam, że to mój kolejny sprzymierzeniec w wojnie, którą po ślubie mógł mi wytoczyć Niklaus.<br />
- Ziemia do Caroline- Elijah zaczął machać ręką.- Pora żebyśmy jechali do urzędu- podał mi ramię.<br />
- Elijah, myślisz że postępuje słusznie?- zapytałam, mając nadzieję, że doda mi otuchy.- Co zrobię, kiedy razem z Klausem zamienimy sobie życie w piekło?- zapytałam.- Założę się, że do dziś nie wybaczył mi śmierci Rebeki, mimo że to nie była moja wina.<br />
- Chcesz żebym był szczery?- pokiwałam głową.- Nie potrafię powiedzieć, że wróżę wam najszczęśliwszą przyszłość pod słońcem, ale przecież zawsze mogę się mylić i wszystko się między wami ułoży- uśmiechnął się.- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć, jesteś dla mnie jak siostra, a teraz będziesz moją bratową zawsze ci pomogę.<br />
- Naprawdę, jesteś moim aniołem stróżem- powiedziałam uśmiechając się.- Dobrze nie ma co tego odkładać, przecież i tak nie zniknie- wiedziałam, że Elijah chciałby jeszcze coś powiedzieć, ale się powstrzymał. Byłam mu za to ogromnie wdzięczna. Sama miałam zbyt wiele wątpliwości, żeby do tego jeszcze słuchać jego wypowiedzi. Nie potrafię powiedzieć co się działo później. Czułam się jak w jakimś koszmarnym śnie, podpisując dokumenty, przyjmując życzenia od mojej rodziny i przyglądając się posępnym miną osób, które wiedziały na co właściwie się decydowałam.<br />
- Rozchmurz się, jeszcze ktoś pomyśli, że zmusiłem cie do małżeństwa- powiedział Klaus, kiedy kilka godzin później, wszyscy bawili się na naszym weselu.<br />
- Oboje doskonale wiemy, że tak w istocie było- odpowiedziałam.- Gdyby nie zależało mi na dobru dzieci, nigdy nie zgodziłabym się na to małżeństwo.<br />
- Ciągle powtarzasz, że ja chce tylko skrzywdzić dzieci- odparł wyraźnie znudzony.- Wiesz co mnie się wydaje- spojrzałam na niego pytająco- zwyczajnie boisz się przyznać, że dużo skorzystasz na naszym małżeństwie. Poza tym ja już się postaram, żebyś za parę miesięcy nie potrafiła beze mnie żyć- uśmiechnął się uwodzicielsko.<br />
- W twoich najskrytszych marzeniach- powiedziałam kąśliwie.- W przyszłym tygodniu odbędzie się rozprawa odnośnie opieki nad dziećmi. Mam nadzieję, że znów czegoś nie knujesz i Oskar z Kasandrą trafią pod naszą opiekę.<br />
- Oczywiście- odpowiedział.- Wszystko wskazuje na to, że sąd przychyli się do naszego wniosku. Teraz chodź musimy uczestniczyć w naszym weselu- wyciągnął do mnie rękę.<br />
- Wybacz, ale wolałabym pójść do swojego pokoju- powiedziałam.- Mógłbyś mi powiedzieć gdzie on się znajduje?- zapytałam.<br />
- Oczywiście, to również mój pokój- odpowiedział.- Kiedy wejdziesz na górę musisz, skręcić w prawo i na końcu korytarza jest nasza sypialnia.<br />
- Jak to nasza sypialnia?- zapytałam.- Chyba nie zamierzasz ze mną spać.<br />
- Wręcz przeciwnie- odparł.- Przecież dzisiaj zawarliśmy związek małżeński i maja droga, ja bynajmniej nie zamierzam rezygnować z jego uroków.<br />
- Zwariowałeś!?- krzyknęłam.- Nie zamierzam... Z tobą... Nie ma nawet takiej możliwości- wydukałam.- O tym nigdy nie było mowy!<br />
- Mów ciszej- upomniał mnie.- Wydawało mi się, że nie musimy dyskutować na ten temat, ponieważ to oczywiste. Ale jeżeli nie było to dla ciebie jasne, powiem to teraz, zamierzamy wypełniać obowiązki małżeńskie i tego samego oczekuje od ciebie.<br />
- Będziesz mnie musiał do tego zmusić!- krzyknęłam i pobiegłam na górę.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Boże, dlaczego ona musi być taka wybuchowa. Przez jej niepohamowany charakter teraz wszyscy na mnie patrzyli.</div>
<div style="text-align: left;">
- Pierwsza małżeńska kłótnia- powiedziałem z wymuszonym uśmiechem.- Bawcie się dalej, ja do niej pójdę- powoli wszedłem po schodach i skierowałem się w stronę mojej sypialni.- Caroline, otwórz drzwi. Lepiej będzie jeżeli to zrobisz, ponieważ inaczej będę musiał je wyważyć - usłyszałem otwieranie drzwi i chwile później stanęła w nich zapłakana kobieta.</div>
<div style="text-align: left;">
- Zawsze musi być tak jak ty chcesz, prawda?- zapytała, szlochając.- Ale wiedz, że nie będę się na wszystko zgadzała- zaczęła okładać mnie pięściami.</div>
<div style="text-align: left;">
- Uspokój się- powiedziałem, chwytając ją za nadgarstki.- Nic ci nie zrobię, słyszysz?- trzymałem ją przez dłuższą chwilę, dopóki się nie uspokoiła.- Nie jestem takim potworem jakim ci się wydaje, ale jak myślisz, czy jeżeli będziemy spać osobno nie wzbudzi to żadnych podejrzeń?- zapytałem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie będę musiała, robić czego chcesz?- zapytała.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie zmuszę cie do niczego- odpowiedziałem.- Teraz powinniśmy porozmawiać o czekającej nas rozprawie, skoro już wyjaśniliśmy jedną kwestię, przyjmijmy że powinniśmy być bardzo zgodni, jeżeli chodzi o dzieci, sąd na pewno będzie patrzył na nas przychylniej jeżeli zagramy zgraną, kochającą się rodzinę.</div>
<div style="text-align: left;">
- Naprawdę myślisz, że nam się uda?- zapytała.- Wiesz, bardzo kocham te dzieciaki i chciałabym być dobrą matką- teraz zobaczyłem, że jest zdruzgotana i poczułem dziwną potrzebę chronienia jej, dlatego ją przytuliłem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Będziesz wspaniałą matką- pocieszyłem ją.- Zobaczysz wszystko będzie dobrze- podniosłem jej głowę, spojrzałem w oczy i uśmiechnąłem się, żeby dodać jej otuchy.</div>
<div style="text-align: left;">
____________________________________________________</div>
<div style="text-align: left;">
Rozdział krótki, ale chciałam cokolwiek dodać. Święta już za nami, mam nadzieję, że spędziliście je tak jak chcieliście. Życzę wam Szczęśliwego Nowego Roku:) KOMENTUJCIE. </div>
Laura Schnaiderhttp://www.blogger.com/profile/10334981699182311480noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-9054433545360410822.post-24570750634734049612014-11-09T18:55:00.001+01:002014-11-09T18:55:37.750+01:00Rozdział siódmy <i>Dwa tygodnie później:</i><br />
<i><br /></i>
- Caroline, mogę cie na chwilę prosić- powiedziała Eweline, kiedy przyszłam rano do pracy. Udałam się z nią do gabinetu. Jej mina wskazywała na to, że coś się stało.<br />
- Powiesz o co chodzi?- zapytałam, kiedy przedłużająca się cisza była już nie do zniesienia.- Eweline nie przyszłam do pracy tylko po to żeby spędzić cały dzień, siedząc przed twoim biurkiem, mów wreszcie- ponagliłam, kiedy nadal się nie odezwała.<br />
- Caroline, nie wiem jak to powiedzieć- zaczęła niepewnie.- Pamiętasz jak rozmawiałyśmy o Oskarze i Kasandrze?- pokiwałam twierdząco.- Powiedziałaś, że byłabyś skłonna adoptować ich oboje, więc uznałam, że zorientuje się jak to wszystko mogłoby wyglądać- zaczęłam tupać nogami, kiedy kolejne jej milczenie zaczęło się przedłużać.- Niestety, nie możesz ich adoptować. Ośrodek stwierdził, że nie jesteś odpowiednią osobą, poza tym zgłosił się ktoś jeszcze. Caroline, nie mam pojęcia jak ci to mam powiedzieć, ale Niklaus Mikaelson również chce zaopiekować się dzieciakami.<br />
- Co takiego?!- wrzasnęłam, przewracając krzesło.- To niemożliwe, przecież on to robi specjalnie, wiesz o tym równie dobrze jak ja, Eweline. Zwyczajnie chce się na mnie zemścić, ale nie możemy na to pozwolić, ucierpią na tym dzieci- zaczęłam nerwowo przechadzać się po jej gabinecie.- Skąd on się dowiedział o adopcji?- zatrzymałam się gwałtownie.<br />
- Zapominasz, że to Niklaus Mikaelson- powiedziała.- On może wszystko, jego pieniądze mają dużą władzę. Jednak nie denerwuj się, Caroline, rozmawiałam już z Esther, jeżeli wszystko pójdzie dobrze, przyjedzie tutaj za tydzień. Nie poddamy się- dodała pocieszająco.<br />
- Ja na pewno się nie poddam- powiedziałam.- Ten dupek mógł odebrać mi wszystko, moją pracę, dobre imię, ale nie pozwolę żeby decydował czy mogę posiadać dzieci czy nie- dodałam wojowniczo.- Eweline, mogę cie poprosić o jeden dzień wolnego?- zapytałam.<br />
- Oczywiście, Caroline ale co ty zamierzać zrobić?- zapytała.<br />
- Muszę załatwić pewną nie cierpiącą zwłoki sprawę- odpowiedziałam wychodząc.<br />
<br />
Dwie godziny zajęło mi ustalenie adresu. Teraz stałam przed wielkim apartamentowcem, w którym mieszkał Niklaus Mikaelson. Wiedziałam, że muszę to załatwić osobiście, nie mogę dłużej chować się za plecami jego rodziny, ani przyjaciół. Wojowniczo nastawiona weszłam do budynku. Wjechałam windą na ostatnie piętro i stanęłam przed drzwiami jego mieszkania. Caroline, teraz albo nigdy. Zapukałam. Myślałam, że minęły wieki, zanim otworzył drzwi.<br />
- Patrzcie, patrzcie kogo to moje oczy widzą- powiedział, uśmiechając się sztucznie.- Caroline Forbes, powiesz co cie do mnie sprowadza?- zapytał, zapraszając mnie gestem do środka. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wnętrze naprawdę robiło oszołamiające wrażenie, w każdym kącie widać było masę przepychu i wydanych pieniędzy. Jednak ja nie przeszłam tutaj żeby podziwiać piękne wyposażenie.<br />
- Uwierz mi, nie przyszłam tutaj dla celów towarzyskich- powiedziałam.- Chciałam ci zakomunikować, że możesz robić wszystko co tylko w twojej mocy żeby zniszczyć moje życie, ale zapamiętaj sobie nie pozwolę żebyś to robił kosztem dwójki małych, niewinnych dzieci, zrozumiałeś!- wrzasnęłam, jednocześnie go wymijając. Jednak chwycił mnie za rękę.<br />
- Poczekaj chwilę- powiedział.- Powinniśmy porozmawiać- miałam ochotę go uderzyć.- Nie uważasz, że jesteś zbyt agresywna? Dobrze mniejsza z tym. Zapewne mówisz o adopcji Oskara i Kasandry, nad którą się zastanawiam. Dla twojej wiadomości, nie robię tego żeby ci dopiec. Zwyczajnie po ludzku chciałbym zmienić życie tej dwójki dzieci. Nie uważasz, że zostały wystarczająco pokrzywdzone przez los? Chce dla nich, lepszego życia, nie jestem potworem, który robi to tylko po to, żeby zrujnować twój plan- nie wierzyłam mu.- Jednak mam propozycję, skoro tak bardzo zależy ci na nich, zwyczajnie wyjdź za mnie za mąż- wytrzeszczyłam na niego oczy.- Wiedziałem, że posądzisz mnie o jakieś niecne zamiary, więc dogłębnie wszystko przemyślałem. Chcemy dla nich tego samego, ale pomyśl, kto ma większe szanse żeby dostać prawa rodzicielskie? Owszem jesteś kobietą, ja z kolei mam finanse żeby zafundować leczenie. Dlaczego więc nie mamy połączyć naszych sił i stworzyć rodziny. Wiesz, że nie masz szans w starciu ze mną, co już udowodniłem w strasznych okolicznościach. Wiem, że teraz uważasz to za absurdalny pomysł, jednak przemyśl moją propozycję. Oboje dobrze na niej wyjdziemy.<br />
- Jesteś zwykłym szaleńcem- powiedziałam i wyszłam.<br />
<br />
<i>Dwie godziny później:</i><br />
<i><br /></i>
- Wiedziałam, że ten Niklaus ma nierówno pod sufitem- powiedziała Elena, kiedy przekazałam dziewczynom jego propozycje<br />
- Dziewczyny, wiecie równie dobrze jak ja, że nie mam z nim szans jeżeli dojdzie do sądowej batalii- powiedziałam z rezygnacją.- Nie chce się poddawać, ale chyba lepsze będzie dla dzieciaków jeżeli trafią pod jego opiekę niż na ulicę.<br />
- Caroline, co w takim razie zamierzasz zrobić?- zapytała Vanessa.- Wiesz doskonale, że Elijah razem z Jasonem chętnie ci pomogą- powiedziała.- A ja z wielką przyjemnością popatrzę jak Klaus dostaje białej gorączki kiedy przegra- uśmiechnęła się.<br />
- Właśnie Caroline- poparła ją Katie.- Chyba nie zamierzasz dać temu bufonowi kolejnej satysfakcji. Kochasz te dzieciaki i chcesz być dla nich matką, a Klaus robi to tylko po to żeby pokazać, jakiej on to nie ma władzy, poza tym będzie miał dwie kolejne zabawki do kolekcji, ale nie myśli o tym co będzie kiedy mu się wreszcie znudzą. Może mieć kupę szmalu, ale tym dzieciakom potrzeba miłości a nie sztabu nianiek- wiedziałam, że ma rację.<br />
- Trudno mi się z wami nie zgodzić- powiedziałam.- Teraz wybaczcie ale muszę wyjść. Istnieje tylko jedno wyjście z tej sytuacji- dodałam opuszczając mieszkanie.<br />
<br />
Albo odmienię życie Oskara i Kasandry, albo skarzę je na egzystowanie w kompletnej samotności. Wszystko teraz zależy ode mnie. Dziewczyny mają rację, nie poddam się, ale jednocześnie nie mam szans, a przecież kocham te dzieciaki jakby były moje. Nie mogę im tego zrobić, nie mogę odebrać im szansy na nowe, lepsze życie. Nawet kosztem mojego własnego. Bądź silna Caroline, poradzisz sobie z tym. Po raz kolejny tego dnia stałam pod drzwiami apartamentu Klausa, wiedząc na co muszę się zgodzić. Robię to dla dwóch małych istotek, które las już wystarczająco okrutnie doświadczył, powtarzałam w myślach. Druga część mojej podświadomości krzyczała, że powinnam stąd uciekać i najlepiej ukryć się w Kambodży żeby ten człowiek nigdy mnie nie odnalazł. Jednak moje poczucie odpowiedzialności zwyciężyło nad tchórzostwem i wreszcie zapukałam do drzwi. Serce waliło mi jak młot pneumatyczny, kiedy otworzył i całkowicie zapomniałam przemowę, którą sobie przygotowałam.<br />
- Cześć, uważam że powinniśmy jednak porozmawiać- wybełkotałam, przeklinając w myślach swój drżący głos. Zaprosił mnie gestem do środka, nawet się nie odzywając, wskazał kanapę. Usiadłam jak potulny piesek.<br />
- Powiesz o czym mamy znów rozmawiać?- zapytał z umiarkowanym zainteresowaniem.- Jeżeli przyszłaś tylko po to żeby powiedzieć, że jestem potworem, który odgrywa się na ciebie za coś co zdarzyło się w przeszłości, to możesz sobie darować- powiedział.- Możesz również wyjść, jeżeli chcesz mnie przekonać, żebym zmienił zdanie i oddał dzieci pod twoją opiekę- nie wiedziałam co właściwie mam teraz powiedzieć, jak zacząć tą rozmowę.<br />
- Bo ja...Ja przyszłam...- zaczęłam się jąkać.- Przyszłam żeby zapytać czy twoja propozycja jest nadal aktualna?- zapytałam.<br />
- O jakiej propozycji mówisz dokładnie?- kpił sobie ze mnie, widziałam to w jego oczach. Miałam ochotę go spoliczkować, ale wiedziałam, że muszę się powstrzymać.<br />
- O propozycji małżeństwa- powiedziałam dobitnie.<br />
- A o tej- powiedział.- Tak jest jak najbardziej aktualna. Co to ma jednak do rzeczy skoro powiedziałaś, że jak to było jestem szaleńcem? A może jednak zmieniłaś zdanie i chcesz mnie poślubić?- zapytał.<br />
- Zdecydowałam, że tak, wyjdę za ciebie- odpowiedziałam.- Jednak wiedz, że robię to ze względu na dzieci- dodałam.<br />
- Wspaniale- odparł.- Może masz ochotę napić się ze mną wina, dla uczczenia naszego przyszłego, jakże szczęśliwie zapowiadającego się małżeństwa?- zapytał.<br />
- Nie- odpowiedziałam.- Jedyne na co mam teraz ochotę, to opuszczenie tego mieszkania- powiedziałam i skierowałam się do wyjścia. Nie zatrzymał mnie kiedy zamykałam za sobą drzwi.<br />
________________________________________<br />
Ale się narobiło. Jednak taki był plan. Mam nadzieję, że wam się podoba. KOMENTUJCIE:)<br />
<br />Laura Schnaiderhttp://www.blogger.com/profile/10334981699182311480noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-9054433545360410822.post-6850470965421060262014-10-12T14:58:00.001+02:002014-10-12T15:07:38.485+02:00Rozdział szósty- Caroline, powiedz czy coś się stało?- zapytał Tyler, kiedy kilka godzin później siedziałam już przy swoim biurku.- Wszystko dzisiaj leci ci z rąk i jesteś jakaś dziwnie nieobecna.<br />
- Nie Ty, wszystko w porządku, mam zwyczajnie gorszy dzień- odpowiedziałam. Tak naprawdę nie mogłam się otrząsnąć po spotkaniu z Mikaelsonem. Dlaczego ze wszystkich osób na świecie musiałam spotkać akurat jego? Co on właściwie robi w Los Angeles? Zapomniałam, że jest aktorem, no tak możemy się teraz spotkać w każdym momencie. Chyba powinnam się pożegnać z moją pracą. Eweline jest przyjaciółką rodziny i na pewno jeżeli Niklaus ją poprosi, zwolni mnie bez mrugnięcia okiem.<br />
- Ziemia do Caroline- Tyler pomachał mi ręką przed twarzą.- Szefowa, prosiła żebyś do niej przyszła- no tak mogę już pakować swoje rzeczy.<br />
- W takim razie pójdę do niej- odparłam.- Nie chce żeby na mnie czekała- po pięciu minutach siedziałam już na fotelu przed Eweline.- Wiem, że dzisiaj nie spisuje się najlepiej, ale obiecuje, że jutro wszystko będzie jak zawsze- powiedziałam.<br />
- Wiem o twoim dzisiejszym spotkaniu z Niklausem- powiedziała, no tak mogłam się spodziewać, że on do niej zadzwoni.- Był tutaj parę minut temu, zgadujesz chyba, że chciał żebym cie zwolniła. Przedstawił mi również swoją wersję wydarzeń z przed roku, w której można powiedzieć, że jesteś potworem- nie spodziewałam się niczego innego.<br />
- Eweline, kiedy przyjmowałeś mnie do pracy wiedziałaś co się wydarzyło w Nowym Jorku- powiedziałam.- Mam nadzieję, że wierzysz w to co powiedział Elijah. Jednak jeżeli chcesz mnie zwolnić po prostu m powiedz bez owijania w bawełnę- poprosiłam.<br />
- Caroline, jesteś dla mnie nieoceniona- powiedziała.- Dzieciaki cie lubią, rozumiesz je do tego jeszcze masz doświadczenie jako lekarz- typowe wyliczanie zalet.- Wiesz również, że przyjaźń rodziny Mikaelsonów jest dla mnie cenna, jednak nie pozwolę żeby rozkapryszony Klaus decydował o tym kogo mam zatrudniać- wytrzeszczyłam na nią oczy.<br />
- Byłam przekonana, że wręczysz mi wymówienie- powiedziałam.- Jesteś cudowna, jednak musisz sobie zdawać sprawę, że on tak łatwo nie odpuści, kiedy spotkałam go dzisiaj myślałam, może że mi wybaczył, ale jak widać nadal chowa urazę. Możesz przeze mnie mieć problemy- dodałam.<br />
- Klaus, usiłuje narzucać wszystkim swoją wolę- powiedziała.- Nie zapominaj, że ja mam jednak swoje lata, swój rozum i potrafię racjonalnie myśleć. Uwierz mi jeżeli ten chłopak wreszcie się nie ogarnie i nadal będzie cie prześladował, wezwę Esther to jej wychowanie spowodowało, że uważa się za pępek świata.<br />
- Dobrze wiedzieć, że tutaj również mam sprzymierzeńców- uśmiechnęłam się, czując, że w tej chwili jestem w stanie góry przenosić.<br />
- Będziemy o ciebie walczyć jak dzikie lwy- roześmiałyśmy się.- Teraz pora wracać do swoich obowiązków.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Byłam taka szczęśliwa, chociaż jedną potyczkę wygrałam ja. Teraz jesteśmy równi sobie Caroline Forbes przeciwko Niklaus Mikaelson jeden do jednego. Wiem, że to najbardziej dziecinna rzecz na ziemi, ale miałam ochotę jakoś mu dokopać, za to że zrujnował moje poukładane życie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Caroline, ktoś do ciebie- zajrzała do pokoju Katie.- Można powiedzieć, że większa grupa wsparcia- uśmiechnęła się tajemniczo. Wstałam z łóżka i wyszłam do salonu.</div>
<div style="text-align: left;">
- Niespodzianka!- ogłuszył mnie niemiłosierny wrzask. Nie mogłam uwierzyć, przy drzwiach z wypisanymi na twarzach uśmiechami, stali Elijah, Elena, Bonnie i Jason.</div>
<div style="text-align: left;">
- Co wy tutaj robicie?- zapytałam, a w oczach stanęły mi łzy szczęścia. Rzuciłam się w ramiona dziewczyn.- Tak się cieszę, tęskniłam jak nie wiem co, nawet nie potrafię tego określić- szlochałam w rękaw Bonnie.</div>
<div style="text-align: left;">
- A nie mówiłem- zauważył Elijah.- Ona tylko udawała twardzielkę, żeby nas zmylić. Naprawdę nas potrzebuje- uściskałam go, mój anioł chyba ma jakiś radar, skoro zjawia się teraz, kiedy w okolicy czai się Niklaus.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dobrze, dobrze nie mazgaj się już- powiedział Jason.- Owszem długo się nie widzieliśmy, ale przecież zawsze mogłaś powiedzieć, że tęsknisz to pojawilibyśmy się o wiele wcześniej.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie chciałam was fatygować- odparłam pociągając nosem.- Przecież macie swoje własne sprawy na głowie, a to że ja momentami się załamuje nie znaczy, że macie wszystko rzucać.</div>
<div style="text-align: left;">
- Caroline, przecież jesteśmy jak rodzina- powiedziała Elena.- Wystarczyłoby jedno słowo, a choćby nie wiem co przyjechałybyśmy do ciebie z Bonnie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Miałam jeszcze Katie i Vanessę- zauważyłam przypominając sobie o dziewczynach.- Jednak to co mówiłam jest szczerą prawdą, jestem tutaj szczęśliwa, tylko że dzisiaj znów pojawił się...- nie wiedziałam czy im o tym mówić.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dzisiaj znów spotkałaś Niklausa- dokończył za mnie Elijah.- Wiedziałem, że prędzej czy później on znów pojawi się w twoim życiu. Nie patrz tak- powiedział, widząc moje zdziwione spojrzenie.- Mój brat spędza w tym mieście większość swojego czasu, a ja zdawałem sobie sprawę, że to dość ryzykowne posunięcie wysłać cie tutaj. Jednak pomyślałem, że najciemniej jest zawsze pod latarnią, jak to mówią, a nawet jeśli już na siebie wpadniecie, tak jak dzisiaj, to jemu już dawno przejdzie chęć odwetu i zostawi cie w spokoju- to był naprawdę przemyślany plan, jednak w moim przypadku nie zadziałał.</div>
<div style="text-align: left;">
- Caroline, przecież powiedziałaś, że twoja szefowa również zaoferowała pomoc- wtrąciła Vanessa.</div>
<div style="text-align: left;">
- W sumie masz racje- powiedziałam.- Jednak nic nie poradzę, że mimo wszystko się denerwuje. Zawsze gdy w pobliżu znajduje się Niklaus Mikaelson mam duże kłopoty.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie ma co się martwić na zapas- powiedział Jason.- Rozmawiałem z Klausem i za kilka dni mamy się spotkać na męskim wieczorze, może wtedy coś od niego wyciągnę. Teraz wybaczcie, ale jestem potwornie zmęczony i wolałbym już jechać do domu- wszyscy się z nim zgodzili. On z Elijah'ą pojechali wspólnie, a Elena i Bonnie zostały z nami. Wreszcie kiedy mogłam sama położyć się do łóżka, czułam się naprawdę szczęśliwa.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Następnego dnia:</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
- Co teraz z nimi będzie?- zapytałam nie mogąc uwierzyć w to co przed chwilą przekazała mi Eweline.</div>
<div style="text-align: left;">
- Potrzebują domu od zaraz- odpowiedziała.- Moja fundacja nie jest w stanie opłacić tak wyczerpujących leczeń, a do tego teraz kilku moich najważniejszych inwestorów wycofuje się.</div>
<div style="text-align: left;">
- Przecież nie możemy wyrzucić Oskara i Kasandry na bróg- oburzyłam się.- To tylko małe, niczemu niewinne dzieci, nie możesz na to pozwolić, Eweline!- ze złości, podniosłam na nią głos.</div>
<div style="text-align: left;">
- Myślisz, że nie robię co mogę?- zapytała retorycznie.- Te dzieciaki to całe moje życie, wsadziłam w fundacje wszystko co mogłam, a przede wszystkim serce, ale jeżeli w przeciągu miesiąca nie znajdę dla nich odpowiedniego domu, zabierze je opieka społeczna, a możesz sobie wyobrazić co się z nimi stanie później- powiedziała z rezygnacją.</div>
<div style="text-align: left;">
- Powiedziałaś odpowiedniego domu- zamyśliłam się.- Eweline, a co jeśli to ja starałabym się o adopcję?- zapytałam.- W końcu jestem chyba odpowiednią osobą. Znam się na medycynie, wiem czego dzieciaki potrzebują i jak miałabym się zachować w krytycznej sytuacji.</div>
<div style="text-align: left;">
- Caroline, w innej sytuacji powiedziałabym, że to wspaniałe rozwiązanie- odparła.- Ale nie zapominaj, że ich leczenie pochłania niebotyczne kwoty pieniędzy, nie obraź się, ale przecież ty ich nie masz.</div>
<div style="text-align: left;">
- Wiem- powiedziałam.- Ale chce chociaż spróbować, przecież pieniądze zawsze można jakoś znaleźć, a miłości się nie kupi.</div>
<div style="text-align: left;">
- Masz racje, zobaczę co da się zrobić- uśmiechnęła się.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Kilka dni później:</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
- Niklaus, doskonale wiem, że coś knujesz- powiedziałem kiedy razem z nim i Jasonem, siedzieliśmy już przy czwartej szklaneczce Burbona.</div>
<div style="text-align: left;">
- Elijah, bracie mój zdecydowanie za dużo myślisz- odpowiedział, z chytrym uśmieszkiem.- Popatrz tylko, ile tutaj pięknych dziewcząt- machnął ręką.- Poderwij, którąś i zabaw się, no chyba że właśnie dlatego tak martwisz się o Caroline, może wolałbyś żeby to ona była twoją panienką.</div>
<div style="text-align: left;">
- Klaus, posuwasz się zdecydowanie za daleko- wtrącił się Jason.</div>
<div style="text-align: left;">
- Patrzcie, kolejny brytan się znalazł- roześmiał się.- Tylko pamiętajcie, nie pobijcie się o tą dziewczynę.</div>
<div style="text-align: left;">
- Caroline, wystarczająco dużo się od ciebie wycierpiała- powiedziałem.- Nie uważasz, że powinieneś już z tym skończyć? Pamiętaj, że jeżeli znów coś kombinujesz, żeby ją pogrążyć postaram się ci w tym przeszkodzić.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie martw się braciszku, tej małej księżniczce nic z mojej strony nie grozi- powiedział z uśmiechem.- Przecież nie gryzę- miałem tego wieczoru serdecznie dość.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dla mnie to już koniec imprezy- powiedziałem, wstając.- Jason, idziesz ze mną?- pokiwał głową.- Ty, także powinieneś pójść do domu- dodałem i razem z Miltonem skierowaliśmy się do wyjścia.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nawet nie wiesz braciszku, jaką niespodziankę szykuje dla naszej kochanej Caroline Forbes- powiedział Klaus, jednak my nie mogliśmy już tego usłyszeć.</div>
<div style="text-align: left;">
________________________________________________</div>
<div style="text-align: left;">
Rozdział po bardzo wielu bólach został skończony. Nie jestem z niego zadowolona i przepraszam. Jednak ostatnio wiele się u mnie działo i chyba trochę moje problemy zdrowotne zadziałały również na to, że kiepsko mi rozdziały wychodzą. No nic ocenę zostawiam wam. PRZEPRASZAM ZA EWENTUALNE BŁĘDY.<br />
<br />
<br /></div>
Laura Schnaiderhttp://www.blogger.com/profile/10334981699182311480noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-9054433545360410822.post-43091189418325426782014-08-05T20:36:00.000+02:002014-08-05T20:39:09.100+02:00Rozdział piąty<i>Dwa tygodnie później:</i><br />
<i><br /></i>
- Nie powinnaś tego robić- próbowała mnie przekonać Bonnie.- Tutaj masz nas, pomożemy ci, a tam będziesz całkiem sama, poza tym to Los Angeles nie mogłabyś przeprowadzić się gdzieś bliżej?- zapytała.<br />
- Wiesz, że muszę zacząć od początku- powiedziałam.- Jaki jest najlepszy sposób na nowy początek, wyjechać i zapomnieć o tym co mnie spotkało.<br />
- Co właściwie zamierzasz zrobić?- zapytała Elena.- Czym będziesz się zajmować, gdzie zamieszkasz, z czego będziesz żyła? Potrzebujesz pieniędzy?<br />
- Mam oszczędności- odpowiedziałam.- Co do pozostałych pytań, wynajmę coś sobie, na początek jakiś mały pokoik, no i muszę jeszcze poszukać pracy, a jakiej dokładnie nie mam pojęcia.<br />
- My mamy- powiedział Elijah, wchodząc do pokoju razem z Jasonem.- Było otwarte, chyba nie słyszałyście jak pukaliśmy. Chcecie usłyszeć nasze plany, czy będziecie tak stały?- zapytał.<br />
- Plany, na co?- zapytałam zaciekawiona.<br />
- Na twoją przyszłość- odpowiedział Jason.- Po pierwsze, jeżeli ci to odpowiada, moja młodsza siostra mieszka w Los Angeles razem z naszą kuzynką i bardzo chętnie cie przygarną.<br />
- Po drugie- wtrącił Elijah.- Moja mama ma tam dobrą znajomą, która jest dla nas jak rodzina i prowadzi fundacje zajmującą się nieuleczalnie chorymi i niepełnosprawnymi dziećmi. Rozmawiałem z nią i bardzo się ucieszyła słysząc, że potrzebujesz pracy, ponieważ jej potrzebne są ręce do pomocy.<br />
- Naprawdę będę mogła skorzystać z waszych ofert?- zapytałam nie dowierzając.Pokiwali głowami.- Nie mogę uwierzyć we własne szczęście, oczywiście, że przyjmuje te propozycje- podbiegłam do nich i obydwu uściskałam.<br />
- Na lotnisku będzie na ciebie czekała Vanessa, moja siostra- powiedział Jason, pokazując mi jej zdjęcie.- Zabierze cie do domu, a następnego dnia do pani Evans. Tylko uważaj ona i Katie to dwie niezłe wariatki opinia publiczna uważa je za czarne owce w rodzinie Miltonów, ale my kochamy je najbardziej- uśmiechnął się.<br />
- Kiedy tylko dojedziesz masz do wszystkich zadzwonić, jasne?- powiedział Elijah, grożąc mi palcem.- Będę sprawdzał jak ci się układa w Mieście Aniołów, więc nie kręć.<br />
- Tak jest tato- powiedziałam salutując.- Jejku, jak ja będę za wami wszystkimi tęsknić- objęliśmy się, tym razem wszyscy.<br />
- Więc nie jedź- próbowała jeszcze Bonnie.<br />
- Nie martwcie się- pocieszał Jason.- Przecież ona będzie tylko kilka godzin lotu od was, zawsze możecie się spotkać, w któryś weekend- uśmiechnął się pocieszająco.- Teraz chodźmy już, ponieważ inaczej spóźnimy się na twój lot Caroline.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Sześć godzin później:</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
- Caroline, Caroline!- usłyszałam, że ktoś mnie woła.- Ty jesteś Caroline?- pokiwałam głową, do brunetki, która do mnie podeszła.- Jestem Vanessa, siostra Jasona, miło mi- wyciągnęła do mnie rękę, uśmiechając się.</div>
<div style="text-align: left;">
- Mnie również jest miło- powiedziałam.- Przepraszam, ale jestem jeszcze zdezorientowana tymi wszystkimi zmianami- uśmiechnęłam się przepraszająco.</div>
<div style="text-align: left;">
- Rozumiem- powiedziała.- Chodź, pojedziemy do domu, odpoczniesz, zjesz coś i wszystko się unormuje- popchnęła mnie delikatnie w stronę wyjścia.- Czeka na nas Katie, miałam przyjechać sama ale jej udało się wcześniej wyjść z pracy- poprowadziła mnie do czerwonego Audi i praktycznie posadziła na miejscu pasażera.</div>
<div style="text-align: left;">
- Cześć, Katie- przedstawiła się rudowłosa dziewczyna, siedząca za kierownicą. Wybełkotałam swoje imię i ruszyłyśmy, więcej już nikt się nie odezwał.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Tutaj jest twoja sypialnia- powiedziała Vanessa, pokazując mi mieszkanie.- Masz oddzielną łazienkę za tymi drzwiami, a tam w ścianie ukryte drzwi do garderoby- otworzyła je, a ja wybałuszyłam oczy.- Tatuś- powiedziała, wzruszając ramionami.</div>
<div style="text-align: left;">
- Zamienisz się ze mną?- zapytałam, śmiejąc się.- Musisz mieć bardzo wygodne życie będąc z rodziny Miltonów.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie wiem czy to takie wspaniałe- odpowiedziała.- Wolę odcinać się od tego nazwiska, chociaż to trudne pracując jako dziennikarka.</div>
<div style="text-align: left;">
- Super, to była moja alternatywa gdybym nie dostała się na medycynę- powiedziałam.- W jakim piśmie pracujesz?</div>
<div style="text-align: left;">
- W Forbesie- odparła.- Najpierw pracowałam w Timesie, później w głównej siedzibie Forbesa w Nowym Jorku, aż w końcu musiałam usiekać z tego miasta, ponieważ ciągle inni o mnie wypisywali jakieś brednie. Jednak moje problemy to nic w porównaniu z twoimi. Słyszałam o twoim procesie z Niklausem, poza tym brat opowiadał mi dokładnie jakim dupkiem okazał się Mikaelson- powiedziała.- Dziw bierze, że on i Elijah są braćmi.</div>
<div style="text-align: left;">
- Masz świętą racje- powiedziałam.- Nie mam jednak najmniejszej ochoty rozmawiać o Niklausie Mikaelsonie, mam nadzieję, że już nigdy w życiu nie będę musiała go oglądać.</div>
<div style="text-align: left;">
- Okej, zero rozmów o Mikaelsonach- uśmiechnęła się.- Teraz chodźmy, sądząc po tych zapachach, Katie przyrządziła dla nas coś pysznego- poszłyśmy razem do jadalni.</div>
<div style="text-align: left;">
- Czyżbyś pracowała jako kucharka?- zapytałam Katie.- Wszystko jest tak pyszne, że jak dłużej tutaj pomieszkam przytyję do rozmiarów wieloryba.</div>
<div style="text-align: left;">
- Prawie trafiłaś- odpowiedziała.- Mam własną restaurację w centrum. Ale koniec z tymi pochwałami, mam nadzieję, że nie masz problemu z wczesnym wstawaniem, ponieważ jutro mam cie zawieźć do pani Evans na ósmą.</div>
<div style="text-align: left;">
- To jest jedna z moich największych zalet- pochwaliłam się.- Zawsze lubiłam wcześnie wstawać.</div>
<div style="text-align: left;">
- Patrz Katie, masz swoją bratnią duszę- roześmiała się Vanessa.- Ja śpię jak najdłużej mogę, wszyscy się śmieją, że gdyby płacili za spanie byłabym najbogatszą osobą na świecie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Było super, spędzić z wami trochę czasu- powiedziałam.- Dziękuje za kolacje, teraz idę do wszystkich podzwonić, a później spać jestem potwornie zmęczona, dobranoc- wstałam od stołu i poszłam do sypialni.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Jestem niezwykle szczęśliwa, że zgodziła się pani pracować z moimi dzieciakami- powiedziała pani Evans oprowadzając mnie po fundacji.- Sama pani rozumie, że ludzie rzadko decydują się na coś takiego, szczególnie, że pieniądze są niewielkie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Niech pani mówi mi Caroline- poprosiłam.- To ja jestem wdzięczna, że chce mnie pani zatrudnić, szczególnie po ostatnim skandalu.</div>
<div style="text-align: left;">
- Skandal nie ma tutaj nic do rzeczy- powiedziałam.- Ufam osądowi Elijah'y a on jest cudownym człowiekiem i wydaje mi się, że ty Caroline jesteś równie wspaniała jak on. Kiedy gotowa jesteś zacząć?</div>
<div style="text-align: left;">
- Praktycznie od zaraz- odpowiedziałam.- Potrzebuje się czymś teraz zająć.</div>
<div style="text-align: left;">
- Chodźmy więc, przedstawię ci moich dwóch ulubionych pacjentów- poprowadziła mnie do jednego z pokoików na piętrze.- To jest Oskar- pokazała na śpiącego chłopczyka.- Ma cztery latka, choruje na białaczkę rodzice zostawili go tutaj, ponieważ nie było ich stać na leczenie i od tamtej pory nawet się nim nie zainteresowali. To cudowne dziecko, przeszedł przeszczep szpiku, serię chemioterapii, ale nadal promiennie się uśmiecha- sama się uśmiechnęła.- Tam śpi Kasandra, skończyła niedawno trzy latka, przynajmniej tak przypuszczamy- spojrzałam na nią zdziwiona.- Nie jesteśmy w stanie ustalić dokładnej daty, ponieważ znaleźliśmy ją na progu tego budynku. Mała ma wrodzoną wadę serca, najprawdopodobniej matka nie dbała o siebie w ciąży.</div>
<div style="text-align: left;">
- To straszne, jak można porzucić tak własne dzieci i nawet nie interesować się co z nimi będzie- byłam dogłębnie poruszona.</div>
<div style="text-align: left;">
- Przez lata, nauczyłam się, że ludzie potrafią być niezwykle bezwzględni- powiedziała.</div>
<div style="text-align: left;">
- Cieszę się, że będę mogła tutaj pracować- powiedziałam.- Bardzo lubię dzieci.</div>
<div style="text-align: left;">
- To my jesteśmy zadowoleni, że będziemy mieli kogoś z doświadczeniem lekarskim- odparła.- Ciężko jest kogoś takiego znaleźć.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Rok później:</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
- Elijah, wszystko jest cudownie- powiedziałam.- Nigdy nie pracowało mi się tak dobrze, dzieciaki są cudowne.</div>
<div style="text-align: left;">
<i>- Cieszę się- odpowiedział.- Eweline mówi o tobie w samych superlatywach. Dzieciaki podobno cie uwielbiają, dokładnie tak samo jak pracownicy i niejaki Tyler, dobrze zapamiętałem?</i></div>
<div style="text-align: left;">
- Jesteś niezwykle wścibski- odpowiedziałam uśmiechając się.- To po prostu bardzo miły facet, jesteśmy przyjaciółmi.</div>
<div style="text-align: left;">
<i>- Dobrze, dobrze nie będę już drążył tematu- powiedział.- Ale podzielisz się ze mną swoim szczęściem?</i></div>
<div style="text-align: left;">
- Jesteś dokładnie taki sam jak Bonnie i Elena- odparłam.- Gdy coś się zmieni nie omieszkam ci powiedzieć, obiecuje przecież jesteśmy przyjaciółmi.</div>
<div style="text-align: left;">
<i>- Cudownie jest to usłyszeć- wiedziałam, że teraz się uśmiecha.- Uważaj jednak na tego faceta, powiedź mu, że z Nowego Jorku w każdej chwili może przyjechać brygada obrońców.</i></div>
<div style="text-align: left;">
- Wiem, wiem i właśnie za to was kocham, ale pamiętaj mam dwadzieścia osiem lat i sama sobie poradzę- powiedziałam.- Dobrze ja muszę już kończyć, mam pełno papierów, a za chwilę spóźnię się do pracy. Pozdrów wszystkich i przekaż całusy- rozłączyłam się.</div>
<div style="text-align: left;">
Chowając telefon do kieszeni nie spojrzałam w którą stronę idę i nagle zderzyłam się z czymś twardym. Zarówno telefon, papiery i trzymana przeze mnie kawa wyleciała w powietrze, a ja wylądowałam na ziemi.</div>
<div style="text-align: left;">
- Przepraszam bardzo- powiedziałam, próbując podnieść się z ziemi.- Jestem niezdarą i nie patrzyłam jak idę, mam nadzieję, że nic się panu nie stało- dopiero teraz podniosłam na niego wzrok i zobaczyłam najbardziej znienawidzoną przeze mnie osobę, Niklausa Mikaelsona.</div>
<div style="text-align: left;">
- To raczej ja powinienem spytać, czy nic ci się nie stało- powiedział pomagając mi wstać.- Nie spodziewałem się spotkać w Los Angeles właśnie ciebie, co tutaj robisz?- podał mi telefon i dokumenty.</div>
<div style="text-align: left;">
- Tak się składa, że ja tutaj mieszkam- odpowiedziałam.- Teraz przepraszam ale spieszę się do pracy- nie czekając na jego reakcje, ruszyłam do fundacji.</div>
<div style="text-align: left;">
______________________________________________________________</div>
<div style="text-align: left;">
Wiem, że akcja szybko się potoczyła. Mam jednak nadzieję, że wam się spodoba.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<br />Laura Schnaiderhttp://www.blogger.com/profile/10334981699182311480noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-9054433545360410822.post-23558523187078892942014-07-21T18:28:00.000+02:002014-07-21T18:28:32.392+02:00Rozdział czwarty<i>Dwa miesiące później;</i><br />
<div>
<i><br /></i></div>
<div>
- Caroline, uspokój się- powiedział Elijah, kiedy staliśmy na korytarzu, przed salą sądową, czekając na wezwanie na rozprawę.- Wszystko uzgodniliśmy, mów tylko to co miało miejsce. </div>
<div>
- My już przegraliśmy tą rozprawę- powiedziałam, zrozpaczona.- Nikt mi nie uwierzy, zobaczysz Elijah.</div>
<div>
- Dlaczego jesteś taką pesymistką?- zapytał.- Przecież Jason i Niklaus nie mają żadnego świadka oskarżenia. Wszyscy, których my powołujemy, byli z tobą na sali operacyjnej i widzieli jakie działania powzięłaś dla uratowania Rebeki, a ordynator szpitala wyda opinię ogólną o twoim zachowaniu wobec pacjentów. Nie masz się czym przejmować- uśmiechnął się.<br />
- Sprawa przeciwko pani Caroline Forbes, wszyscy zainteresowani proszeni na sale- powiedziała referentka i wspólnie z Elijah'ą weszliśmy.<br />
<br />
- Caroline Lilienne Forbes, lat dwadzieścia siedem jestem chirurgiem- przedstawiłam się, tak jak poprosił sąd.<br />
- Proszę przedstawić swoją wersję wydarzeń.<br />
- Dnia dwudziestego czwartego kwietnia około godziny piętnastej do naszego szpitala została przywieziona ranna kobieta- przerwałam.- Jak się później okazało była to Rebekah Mikaelson, była w ciężkim stanie. Połamane obie nogi, żebra, uraz głowy, jednak najbardziej drastyczne były urazy wewnętrzne, które wyszły na tomografii, pęknięta śledziona i płuco. Natychmiast została zawieziona na OIOM, ponieważ stwierdziliśmy, że jest krwotok wewnętrzny- zaczerpnęłam tchu. - Na sali operacyjnej wspólnie z Ethanem Warterem próbowaliśmy zatamować krwotok, jednak kiedy dostaliśmy się do jego źródła okazało się, że obrażenia są olbrzymie i nie byliśmy w stanie już pomóc tej kobiecie, po pięciu minutach usilnych zmagań o jej życie, stwierdziliśmy zgon.<br />
- Przeprowadzała pani operacje mimo, że Rebekah Mikaelson spodziewała się dziecka?- zapytał Jason.<br />
- W skutek wypadku, doszło do poronienia- odpowiedziałam.<br />
- Niech pani usiądzie- powiedział sędzia.- Teraz przesłuchamy świadków. Proszę, wezwać na sale Ethana Wartera.<br />
<br />
- Tego feralnego dnia, to właśnie ja wspólnie z Caroline, znaczy z oskarżoną przeprowadzałem operację- powiedział.- Mogę stwierdzić, że pacjentka już w momencie przyjęcia na oddział była w stanie krytycznym. Wspólnie zdecydowaliśmy o natychmiastowej operacji, niestety jak się okazało było już za późno. Obrażenia okazały się zbyt rozległe, aby jakikolwiek lekarz mógł uratować życie kobiety.<br />
- Czy w momencie przeprowadzania tomografii, były już podejrzenia co do stanu pani Mikaelson?- zapytał Elijah.<br />
- Oczywiście, wiedzieliśmy, że stan jest krytyczny- odpowiedział.<br />
- Ja zapytam inaczej, czy w momencie przystępowania do operacji, podejrzewał pan, że stan pani Mikaelson jest na tyle zły, iż nawet operacja nie jest w stanie uratować jej życia- zapytał Jason.<br />
- Podejrzewałem, ale moje podejrzenia nie mają nic wspólnego z tym, że zobowiązani jesteśmy ratować ludzkie życie.<br />
- Jednak nie podzielił się pan podejrzeniami z panią Forbes?- kolejne pytanie.<br />
- To Caroline Forbes, była wtedy na głównym dyżurze na oddziale- odpowiedział.- Do niej należało podejmowanie najważniejszych decyzji.<br />
- Jako, że jest pan lekarzem, zapewne pan wie, że w momencie orzeczenia o krytycznym stanie pacjenta, którego nie jest w stanie poprawić nawet operacja, dozwolone jest powiadomienie o tym rodziny, aby ta podjęła decyzje o tym czy przeprowadzać operację, czy pozwolić bliskiej osobie odejść w spokoju. Zgadza się?- do czego on zmierza?<br />
- Zgadza- odpowiedział Ethan.- Jednak nie rozumiem do czego pan zmierza.<br />
- Zmierzam do tego, iż pani Forbes przystąpiła do operacji, mimo iż stan Rebeki Mikaelson jednoznacznie wskazywał, że nie przeżyję operacji- powiedział Jason.- Wysoki sądzie, czy w takiej sytuacji pani Forbes nie popełniła błędu i na dodatek pozbawiła jej bliskich możliwości wyboru?<br />
- Wszystko obiektywnie oceni ława przysięgłych, panie mecenasie- odpowiedział sędzia.<br />
- W takim razie nie mam więcej pytań.<br />
<br />
- Jakie ma pan zdanie o pani Forbes?- zapytał Elijah.- Potrafi pan, ocenić jej umiejętności.<br />
- Oczywiście, że potrafię- powiedział doktor Koldberger.- Znamy się z Caroline, odkąd była jeszcze studentką, odbywała praktyki w naszym szpitalu. Już wtedy przejawiała nieprzeciętny potencjał, byłem przekonany, że zrobi oszałamiającą karierę. Takiego talentu nie widziałem już kilka lat.<br />
- Mógłby pan przejść do konkretów?- poprosił Elijah.<br />
- Oczywiście, przepraszam bardzo. Cóż nie potrafię dokładnie powiedzieć w czym objawia się jej talent. Zapewne nie są to tylko, wyuczone z książek informacje, wie pan do leczenia ludzi również trzeba mieć talent, ona go posiada. Potrafi świetnie zdiagnozować poszczególne przypadki do tego ma jeszcze wystarczająco dużo empatii, żeby wesprzeć naszych pacjentów.<br />
- Powiedział pan, że pani Forbes potrafi świetnie zdiagnozować poszczególne przypadki- powiedział Jason.- Jednak błędnie oceniła stan w jakim znalazła się pani Mikaelson. Możliwe, że jednak nie jest takim lekarzem jakiego obraz przedstawił nam pan.<br />
- Pan wykorzystuje przeciwko Caroline, każde wypowiedziane przeze mnie słowo- powiedział doktor.- Nie wstyd panu, wszyscy doskonale wiemy, że śmierć pani Mikaelson, chociaż była wielką tragedią, była również nieszczęśliwym wypadkiem.<br />
- Skoro murem stoi pan za panią Forbes, dlaczego zawiesił ją pan w obowiązkach?<br />
- Sprzeciw, to nie ma nic wspólnego z tym czy oskarżona popełniła błąd czy nie- powiedział Elijah.<br />
- Wręcz przeciwnie, pan doktor przedstawił wszystkim wyidealizowany wizerunek doktor Forbes, ale wcześniej zawiesił ją w obowiązkach wierząc, że ma coś wspólnego ze śmiercią pani Mikaelson- odparł Jason.<br />
- Oddalam, proszę odpowiedzieć na pytanie.<br />
- Wysoki sądzie, nie mogłem pozwolić, żeby na tym skandalu ucierpiało dobre imię szpitala- odpowiedział.<br />
- To wszystkie moje pytania- powiedział Jason.<br />
- Mecenasie Mikaelson?- zapytał sędzia, Elijah pokiwał przecząco głową.<br />
- W takim razie Rada Przysięgłych uda się teraz na naradę, a ogłoszenie wyroku nastąpi jutro o dziewiątej rano- zakończył proces.<br />
<br />
<i>Następnego dnia:</i><br />
<i><br /></i>
- Powiedz szczerze, już przegraliśmy ten proces, prawda?- zapytałam kiedy czekaliśmy na wezwanie.<br />
- Sytuacja się skomplikowała- odpowiedział.- Jason doskonale potrafił wyłapać wszystkie niedopowiedzenia świadków. Jednak nawet jeśli wyrok będzie skazujący, odwołamy się.<br />
- Niezbyt pocieszająca myśl- odparłam.- Niklaus zapewne jest w siódmym niebie, skoro ponieśliśmy porażkę.<br />
- Aktualnie jest najprawdopodobniej najszczęśliwszy- odpowiedział.- Jednak kiedy dojdzie do siebie i pozwoli popracować zdrowemu rozsądkowi, zrozumie, że to był błąd.<br />
- Szkoda tylko, że będzie za późno- odparłam.- Ja już i tak będę skończona.<br />
- Nie będzie tak źle- pocieszał mnie.- Zawsze możesz na mnie liczyć, gdyby coś nie poszło po naszej myśli, a ty będziesz potrzebować pomocy po prostu zadzwoń, wspólnie coś wymyślimy.<br />
- Jesteś jednym z tych aniołów stróżów?- zapytałam.- Gdzieś ty się podziewał całe moje życie- roześmialiśmy się.<br />
- Widzę, że mimo wszystko humory wam dopisują- usłyszeliśmy głos Niklausa.- To niezwykle zadziwiające, zważając na waszą sytuację. Powiedz mi Caroline, masz już jakiś plan B co do swojej pracy? Może to łóżko mojego brata jest tym planem.<br />
- Niklaus, dosyć!- powiedział stanowczo Elijah.- Nie musisz jeszcze dodatkowo zachowywać się jak łajdak, wystarczająco dobitnie udowodniłeś, że brak ci współczucia.<br />
- Mój brat jest świetnym obrońcą- powiedział do mnie.- Tylko czy ty na to zasługujesz?- odszedł, ponieważ wezwali nas na sale.<br />
<br />
- Po naradzie Rada Przysięgłych, uznała panią Caroline Forbes za winną niedopełnienia obowiązku w skutek czego popełniła błąd, zakończony śmiercią Rebeki Mikaelson i skazuje ją na dziesięcioletni zakaz wykonywania zawodu lekarza oraz grzywnę stu dwudziestu tysięcy jako zadośćuczynienie dla męża poszkodowanej Niklausa Mikaelsona- odczytał wyrok sędzia. Stało się, jestem skończona. Przytrzymałam się ramienia Elijah'y, ponieważ zrobiło mi się słabo.<br />
_____________________________________________<br />
Wiem, wiem to straszne. Zrujnowałam Caroline. Coś przeczuwam, że przyczepicie się do Elijah'y i Caroline no i Klausa dupka, ale przecież kiedyś się zmieni, prawda? A może jednak nie:) Wszystkiego najlepszego dla Anonima, mam nadzieję, że to będzie bardzo przyjemny dzień. Następny rozdział, pojawi się kiedy dostanę szablon. KOMENTUJCIE:)<br />
<br /></div>
Laura Schnaiderhttp://www.blogger.com/profile/10334981699182311480noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-9054433545360410822.post-86655699370581044622014-07-12T13:47:00.000+02:002014-07-12T22:27:17.820+02:00Rozdział trzeci<div style="text-align: center;">
<i><span style="color: #8e7cc3;">Dedykuje rozdział Soul, która najbardziej mnie motywuje do pisania. Gdyby nie ty, już dawno rzuciłabym to w cholerę. Dziękuje ci:)</span></i></div>
<br />
- Co za sukinsyn!- wrzasnęła Elena, kiedy opowiedziałam jej i Bonnie o moim spotkaniu z Mikaelsonem.- Co zamierzasz teraz zrobić?- zapytała.<br />
- Muszę znaleźć sobie porządnego prawnika- powiedziałam.- Tylko skąd ja wezmę na to wszystko pieniądze?- byłam maksymalnie załamana.- Nie żebym była jakąś biedaczką, mam jakieś tam oszczędności, ale teraz nie pracuje i nie wiem z czego będę żyła. Poza tym nie mam co się nawet zastanawiać jeżeli Mikaelson stanie przeciwko mnie w spółce z tym Miltonem to mogę już pożegnać się z moją karierą.<br />
- Nie martw się, Caroline- pocieszała mnie Bonnie.- Wszyscy złożymy się na to żebyś mogła wynająć jak najlepszego adwokata. Oddasz kiedy będziesz miała.<br />
- Dziewczyny jesteście cudowne, ale ja nie mogę przyjąć do was pieniędzy- powiedziałam.- Macie swoje własne życia, nie musicie przejmować się jeszcze moimi problemami.<br />
- Nie chrzań, Caroline!- powiedziała Elena.- Jesteś dla nas jak rodzina, nie pozwolimy żeby jakiś bogaty bufon zrujnował ci życie. Może sobie być aktorem i wielką gwiazdą, ale nic nie jest wstanie zmienić chama w dżentelmena- prychnęła.<br />
- Kocham was dziewczyny- padłam im w ramiona.- Strasznie się boje- pierwszy raz rozpłakałam się jak dziecko.<br />
- Nie maż się, zobaczysz wszystko będzie dobrze- powiedziała Bonnie. Pozbierałam się, wytarłam łzy rozmazując przy okazji tusz po całej twarzy. W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. Na progu stał przystojny brunet w garniturze.<br />
- Dzień dobry, panna Caroline Forbes jak mniemam?- zapytał, bardzo przyjemnie brzmiącym głosem.<br />
- Zgadza się- odpowiedziałam.- Kim pan jest?<br />
- Elijah Mikaelson, jestem adwokatem i chciałbym z panią porozmawiać- odpowiedział spokojnie.- Czy mogę wejść do środka?<br />
- Nie jestem pewna czy chce mieć coś wspólnego z kolejnym Mikaelsonem- powiedziałam.- Ale cóż skoro już pan przyszedł, proszę wejść- wpuściłam go i weszliśmy do salonu.<br />
- Wolałbym porozmawiać z panią na osobności- powiedział, spoglądając na Bonnie i Elenę.<br />
- My właśnie wychodziłyśmy- powiedziała Bonnie i pociągnęła Elenę do drzwi.<br />
- Napije się pan czegoś?- podziękował.- Proszę usiąść i powiedzieć czego pan ode mnie chce.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi__Q1RbCtbYYYsNMPgfewgiZxSUodztSN5EADXsBf4fBfoR5A6LrIZbGP-UPWt2SckvlOTRy1DQDsBCEMeXwrnUGQMh-2zfopsQj-TVzjiPC9Kh3vGmpNMvrz-KA4ND1ETlcpW7pX0uOE/s1600/tumblr_mjazdyB8ui1s4eryno2_250.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi__Q1RbCtbYYYsNMPgfewgiZxSUodztSN5EADXsBf4fBfoR5A6LrIZbGP-UPWt2SckvlOTRy1DQDsBCEMeXwrnUGQMh-2zfopsQj-TVzjiPC9Kh3vGmpNMvrz-KA4ND1ETlcpW7pX0uOE/s1600/tumblr_mjazdyB8ui1s4eryno2_250.gif" /></a></div>
- Chce pani pomóc- wybałuszyłam na niego oczy.- Wiem, że mój brat chce zniszczyć pani karierę. Wiem również, że śmierć mojej bratowej nastąpiła wskutek obrażeń po wypadku, a nie pani błędu. Jednak Niklaus jest bardzo zawzięty i nie odpuści. Dlatego czuję się w obowiązku bronić pani dobrego imienia w sądzie- byłam w szoku.<br />
- Chce pan stanąć przeciwko bratu? Wierzy mi pan?- zapytałam.<br />
- Wierzę pani. Zasięgnąłem wielu opinii o pani i muszę powiedzieć, że wszystkie są jak najlepsze- powiedział.- Caroline wolałabyś żebym razem z nim stanął przeciwko tobie?<br />
- Nie oczywiście, że nie- powiedziałam szybko.- Jednak to dość dziwne, to pański brat. Dlaczego chce mnie pan tak naprawdę wybronić?<br />
- Jesteś młoda, kompetentna i bardzo szanowana w branży, zasłużyłaś chociaż na szanse- powiedział.<br />
- Jakie jest pańskie honorarium?- zapytałam.- Najprawdopodobniej mnie na pana nie stać.<br />
- Nie musisz się tym martwić- odparł.- Nie wezmę od ciebie żadnych pieniędzy.<br />
- Nie mogę przyjąć pańskiej pomocy, nie płacąc ani grosza!- oburzyłam się.<br />
- Caroline, nie zostałem prawnikiem dla pieniędzy- powiedział.- Chciałem pomagać ludziom i właśnie to zamierzam zrobić, pomóc ci, więc nie mówmy już o pieniądzach.<br />
- Dobrze niech panu będzie- czułam się zdecydowanie lepiej. Wreszcie miałam prawdziwe wsparcie.<br />
- Wybacz, ale muszę już iść- podniósł się z miejsca.- Moja wizytówka, musimy się spotkać w najbliższych dniach. Podaj mi swój numer, zadzwonię do ciebie kiedy do sądu wpłynie pozew- podałam mu kartkę.<br />
- Jeszcze jedno, skąd pan wiedział o tym gdzie mieszkam?- zapytałam z ciekawości.<br />
- Jason również uważa, że potrzebujesz pomocy- uśmiechnął się i pożegnaliśmy się.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Wreszcie spotkałaś jakiegoś porządnego Mikaelsona- uśmiechnęła się Bonnie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie mogę w to uwierzyć- dodała Elena.- Milton też po kryjomu chce ci pomóc, kto by pomyślał.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nawet nie chce o tym myśleć- powiedziałam.- Myślicie, że może mi się udać?</div>
<div style="text-align: left;">
- Elijah podobno też jest świetny, współwłaściciel Milton&Mikaelson- powiedziała Bonnie.- Pewnie będzie walka między nim a Jasonem, przynajmniej tak powinno być, ale skoro on też uważa cie za niewinną to sama już nie wiem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Wiecie dziewczyny, że tutaj nie chodzi o to kto jest prawnikiem- powiedziałam.- Wszystko zależy od sądu, jeżeli uwierzy Niklausowi będę całkowicie skończona, jeżeli mi to będę mogła gdzie indziej zacząć od nowa. Postanowiłam, że nawet jeżeli wygram nie wrócę do dawnej pracy, wyjadę do innego miasta i tam czegoś poszukam.</div>
<div style="text-align: left;">
- Zastanów się jeszcze, może wszystko się ułoży i jednak zostaniesz- powiedziała Elena.</div>
<div style="text-align: left;">
- Postanowiłam już- odparłam.- Wyjadę i zapomnę o tym szaleństwie.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Kilka tygodni później:</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
- Jak śmiesz stawać przeciwko mnie!- wrzasnąłem.- Kiedy Jason powiedział mi, że będziesz bronił tej Forbes myślałem, że dostanę zawału! Przecież ona zabiła Rebekę i nasze dziecko.</div>
<div style="text-align: left;">
- Niklaus, doskonale wiesz, że to nie jej wina- powiedział.- Rebekah jechała tym samochodem z Marcelem- wiedział jak uderzyć w czuły punkt.- Zdradzała cie Niklaus, a dziecko również nie musiało być twoje. Dlaczego tak zażarcie chcesz zniszczyć życie tej młodej dziewczyny? Nie musisz wyżywać się na niej za swoje niepowodzenia życiowe.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ona jej nie uratowała- powiedziałem.- Mieliśmy zaczynać od początku. Wychowywać wspólnie nasze dziecko, miało być jak kiedyś.</div>
<div style="text-align: left;">
- Niklaus, ona była w tym samochodzie z Marcelem- powiedział dobitnie.- Wcale nie chciała zaczynać z tobą od początku.</div>
<div style="text-align: left;">
- Możliwe, ja nie zmienię zdania co do tej Forbes- powiedziałem.- Ona nie zasługuje na to żeby leczyć kolejnych ludzi, skoro nie potrafi ich ratować.</div>
<div style="text-align: left;">
- Zdaje sobie sprawę, jaki potrafisz być bezwzględny- powiedział.- Jednak pamiętaj, że ja również nie ugnę się przed twoją poważną miną- dodał.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie pozostało nam nic innego jak tylko przygotować się do sądowej batalii- powiedziałem. W tym momencie ktoś zapukał do drzwi i po krótkim zaproszeniu do pomieszczenia weszła Caroline Forbes.</div>
<div style="text-align: left;">
- Przepraszam bardzo, przyszłam nie w porę, zaczekam- już chciała wyjść, ale Elijah ją powstrzymał.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie, mój brat właśnie wychodził- powiedział.- Mamy bardzo wiele do omówienia- podniosłem się z miejsca i podszedłem do niej.</div>
<div style="text-align: left;">
- Pamiętaj, nawet mój brat nie uratuje cie od przegranej- powiedziałem i wyszedłem.</div>
<div style="text-align: left;">
___________________________________</div>
<div style="text-align: left;">
Jest lepiej, ale nie tak jak bym chciała. Teraz rozdział pojawi się nie mam pojęcia kiedy ponieważ jeszcze dwa blogi czekają na rozdział. Podpowiecie mi gdzie mogą wykonać dla mnie dwa szablony, a może ktoś sam coś takiego wykonuje i byłby tak miły i zrobił mi przysługę? Byłabym wdzięczna za pomoc. Teraz komentujcie.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
Laura Schnaiderhttp://www.blogger.com/profile/10334981699182311480noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-9054433545360410822.post-88466081985212687122014-06-12T14:56:00.000+02:002014-06-12T14:56:05.335+02:00Rozdział drugiJuż następnego dnia wiedziałam, że coś się święci. Annika poinformowała mnie, że szef chce się ze mną zobaczyć kiedy tylko przyjdę do pracy. Wiedziałam, że chodzi o wczoraj i o Niklausa. Zrezygnowana skierowałam się do gabinetu ordynatora. Zapukałam i po krótkim "proszę" weszłam.<br />
- Chciał się pan ze mną widzieć, panie ordynatorze?- zapytałam, powoli podchodząc do jego biurka.<br />
- Siadaj, Caroline- wskazał mi krzesło.- Jak się zapewne domyślasz, chodzi o wczorajszy dzień. Dokładnie o operacje pani Mikaelson- skinęłam tylko lekko głową.- Przyszedł do mnie Niklaus Mikaelson i powiedział, że popełniłaś błąd w skutek, którego zmarła jego żona. Chciałbym, abyś opowiedziała mi swoją wersję wydarzeń- spojrzał na mnie wyczekująco.<br />
- Panie ordynatorze, ja nie mam sobie nic do zarzucenia- powiedziałam.- Zrobiłam wszystko jak należy, dokładnie tak jak zawsze. Owszem wczoraj Niklaus Mikaelson, również oskarżał mnie o zaniedbanie i zagroził, że zrujnuje mi karierę, ale myślałam, że jest po prostu zdruzgotany śmiercią żony. Nie spodziewałam się, że już dzisiaj się tutaj pojawi- to było wierutne kłamstwo.<br />
- Niestety, wiesz że bardzo cie szanuje i uważam, że jesteś świetnym chirurgiem, ale Niklaus jest wpływowym człowiekiem i zagroził nam procesem- przerwał na chwilę.- Sama rozumiesz, nie mogę pozwolić żeby zrujnował szpital- właśnie straciłam prace.- Będzie śledztwo w tej sprawie i do jego zakończenia jestem zobowiązany zawiesić cie w obowiązkach.<br />
- Rozumiem, że mam natychmiast opuścić szpital?- pokiwał twierdząco głową.- Do zobaczenia, panie ordynatorze- wstałam i ruszyłam do drzwi.- Będę informowana o wynikach śledztwa?<br />
- Tego możesz być pewna, Caroline- podziękowałam i wyszłam.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Powinnam zacząć szukać nowej pracy- powiedziałam do dziewczyn kiedy wpadły w odwiedziny.- Mogę się założyć, że nie ma szansy na mój powrót do szpitala.</div>
<div style="text-align: left;">
- Caroline, nie możesz być taką pesymistką- odparła Elena.- Mikaelsonowie, owszem są zamożni, ale nie wierze żeby Niklaus był zdolny do zrujnowania całego szpitala- przerwała na chwilę.- Nie jest, aż tak bezdusznym człowiekiem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Rozumiemy, że jest ci teraz ciężko, Caroline ale przecież nie zrobiłaś niczego złego- dodała Bonnie.- Wszystko dobrze się ułoży, zobaczysz- jak by na przekór jej słowom, usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć, to listonosz przyniósł bardzo urzędowo wyglądający list. Wróciłam do salonu, usiadłam i zaczęłam czytać.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Szanowna Pani Caroline Forbes,</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Uprzejmie powiadamiam, iż jest Pani proszona o spotkanie z moim klientem Niklausem Mikaelsonem. Jak zapewne może się Pani domyśleć owo spotkanie będzie dotyczyło przeprowadzonej przez panią operacji. Nie jestem jednak upoważniony do udzielenia Pani szczegółowych informacji. Jeżeli wyrazi Pani zgodę na spotkanie proszę się ze mną skontaktować w mojej kancelarii, adres znajduje się na kopercie. Osobiście radziłbym, żeby spotkała się Pani z moim klientem.</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Z wyrazami szacunku adwokat Dr. Jason Milton</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
- Zbyt dużo to on nie napisał- powiedziała Bonnie.- Pokarz no, tą jego kancelarie-wyrwała mi kopertę z dłoni i aż gwizdnęła.- Słuchajcie dziewczyny, czy wy wiecie kim jest ten adwokat?- obie pokiwałyśmy głowami.- On prowadzi Kancelarię Milton to jedna z najlepszych w całym kraju- nagle zerwała się, chwyciła mojego laptopa i weszła do internetu.</div>
<div style="text-align: left;">
- Jeżeli sądzić po nazwisku, musi być jej właścicielem- wtrąciła Elena.- Jednak to wcale nie musi oznaczać problemów, może ten Niklaus chce się dogadać, przeprosić czy coś- spojrzała na mnie pocieszająco.- Poza tym wcale nie musisz się na nic zgadzać.</div>
<div style="text-align: left;">
- Caroline, lepiej zrobisz spotykając się z Mikaelsonem-odparła Bonnie.- Spójrzcie na to- pokazała zdjęcie dwóch starszych panów.- To Stephen Milton i Mikael Mikaelson, ojciec Niklausa. Byli najlepszymi przyjaciółmi i zapomniałam o małym drobiazgu wspólnie prowadzili swoją kancelarie Milton&Mikaelson.</div>
<div style="text-align: left;">
- To tylko oznacza, że mogą mnie zmiażdżyć, kiwając jednym palcem- powiedziałam zrezygnowana.- Jednak może są milionerami, ale ja nie pozwolę żeby ingerowali w moje życie. Spotkam się z nim- dziewczyny pokiwał przytakująco głowami.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Dzień dobry, panno Forbes- przywitał mnie młody, miło wyglądający mężczyzna.- Nazywam się Jason Milton, mój klient czeka w sali konferencyjnej- wskazał mi drogę.</div>
<div style="text-align: left;">
- Mnie również jest miło, szkoda że spotykamy się w takich okolicznościach- odpowiedziałam.- W jakim humorze jest dzisiaj pana przyjaciel?- zapytałam nie mogąc się powstrzymać. Minęło już pięć tygodni od śmierci Rebeki Mikaelson i miałam nadzieję, że Niklaus już trochę ochłonął.</div>
<div style="text-align: left;">
- Mój przyjaciel?- zapytał zdziwiony.- Widzę, że dotarła już pani do wiadomości o naszych rodzinach- uśmiechnął się.- Jednak proszę pamiętać, że dla mnie największą wartość ma moja etyka zawodowa.</div>
<div style="text-align: left;">
Weszliśmy do sali, w której na samym końcu wielkiego stołu, siedział Niklaus z bardzo poważną miną, która nie wróżyła nic dobrego. Jednak będę miała duże kłopoty. </div>
<div style="text-align: left;">
- Dzień dobry, panno Forbes- powiedział.- Zechce pani usiąść- wskazał miejsce po swojej prawej stronie. Spokojnie podeszłam i przysiadłam na brzegu krzesła.- Jason- o mój Boże jaki on władczy.</div>
<div style="text-align: left;">
- Skoro jesteśmy już w komplecie, może przejdę od razu do rzeczy- powiedział po dłuższej chwili.- Chce żeby pani wiedziała, że to spotkanie jest wyrazem mojej dobrej woli- co on chce przez to powiedzieć.- Daje pani czas na przygotowanie się do procesu, który zapewne dojdzie do skutku, kiedy tylko wpłynie pozew do sądu.</div>
<div style="text-align: left;">
- Jakiego procesu? Jakiego sądu?- zapytałam oszołomiona.</div>
<div style="text-align: left;">
- Niech pani nie udaje głupiej- odpowiedział.- Oboje zdawaliśmy sobie sprawę, że do tego dojdzie. Oboje również wiemy, że moja żona nie żyje z pani winy. Osobiście chce żeby została pani wymierzona sprawiedliwość- dodał ze spokojem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ja... Niczego złego nie zrobiłam- wyjąkałam.- Pańska żona zmarła na skutek obrażeń odniesionych w wypadku samochodowym.</div>
<div style="text-align: left;">
- Może sobie pani mówić co chce- powiedział.- Będziesz się tłumaczyła przed sądem. Spotkanie zakończone- wstałam i już chciałam wyjść, ale odwróciłam się i powiedziałam.</div>
<div style="text-align: left;">
- Niech się pan nie spodziewa, że ucieknę z krzykiem, bo jest pan bogaty. Zrobiłam wszystko co w mojej mocy, żeby uratować życie pańskiej żony!- wrzasnęłam.- Dla mnie najważniejsze jest ratowanie ludzkiego życia. Do widzenia.- trzasnęłam drzwiami.</div>
<div style="text-align: left;">
___________________________________________</div>
<div style="text-align: left;">
Wiem, wiem masakra. Mam zastój weny. No cóż komentujcie. Do napisania:)</div>
Laura Schnaiderhttp://www.blogger.com/profile/10334981699182311480noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-9054433545360410822.post-59230857765721066602014-05-23T17:28:00.000+02:002014-05-23T21:19:50.238+02:00Rozdział pierwszy- Marzyłam o tym- powiedziałam opadając na sofę z uśmiechem na ustach.- To był jeden z tych najcięższych dni.<br />
- Lepiej powiedz po co nas tutaj sprowadziłaś- poprosiła Bonnie.- Jeżeli dobrze rozumiem chcesz się wygadać.<br />
- Widać, że masz nam dużo do powiedzenia- odezwała się Elena.- Spójrz Bonnie, ona nawet posprzątała- uśmiechnęła się do mnie szeroko. Rozumiałam jej zaczepkę. Od rozstania z Tylerem nawet nie byłam w stanie się ogarnąć. Dziewczyny jeszcze do tej pory potrafiły mi wypominać ten związek.<br />
- Uważaj Eleno, Care jeszcze nam powie, że wróciła do tego dupka- spiorunowałam ją wzrokiem.<br />
- Dziewczyny!- podniosłam lekko głos.- Dajcie spokój i pozwólcie mi się wygadać.<br />
- Masz taką minę jakbyś zderzyła się z kombajnem- roześmiałam się mimo woli.- Dobra mów, niestety nie mamy całego dnia, nasze domy również czekają.<br />
Pamiętałam o tym, aż za dobrze. Znałyśmy się z dziewczynami od dzieciństwa. Zawsze razem, aż do momentu kiedy dziewczyny powychodziły za mąż. Elena od czterech lat żyła w całkiem szczęśliwym związku z Damonem, którego poznała na wakacjach. Mieli razem trzyletniego Millsa, za to Bonnie, która najwcześniej wyszła za mąż, miała z Jeremym już trójkę dzieciaków. Zostałam tylko ja, dwudziestosiedmioletnia stara panna, z jednym marnym związkiem na kącie. Jedyne co mi się w życiu udało to moja praca. Mam duże perspektywy na awans, co byłoby wręcz niebywałe w moim wieku. Może właściwie powinnam powiedzieć miałam.<br />
- Ziemia do Caroline- zawołała Elena, machając mi ręką przed twarzą.- Powiesz co się stało, czy będziesz się wpatrywała w ścianę?<br />
- Umarła mi pacjentka- powiedziałam martwym głosem.- Na stole operacyjnym.<br />
- Przykro mi- wyszeptała Bonnie.- Wiem, że bardzo przeżywasz swoją prace, ale pamiętaj, że nie jesteś Bogiem- powiedziała.<br />
- Wiem o tym Bon- westchnęłam.- Najgorsze nie było samo stracenie pacjenta, przecież przez tyle lat studiów zdążyłam już przywyknąć, ale żebyście zobaczyły jej męża- przerwałam.- Był zdruzgotany, przecież dopiero co zaczynali wspólne życie, a ona była w ciąży. Myślałam, że mnie tam rozszarpie, musieliśmy podać mu środki uspokajające.<br />
- Jakiś wariat, przecież nie jesteś winna śmierci jego żony- przekonywała Elena.<br />
- Ja go rozumiem, musiał być otępiały z bólu- broniła go Bonnie.- Dopiero co stracił żonę i dziecko.<br />
- Wszystko jestem w stanie znieść- powiedziałam.- Najbardziej boje się jednak, że on mnie zniszczy kiedy będzie miał ochotę.<br />
- Jak to zniszczy?- zapytały jednocześnie.- Kim on jest żeby mógł cie zniszczyć?<br />
- Niejaki Niklaus Mikaelson, podobno jest aktorem, a jego żona Rebekah była modelką- dziewczyny wybałuszyły oczy.- Teraz rozumiecie dlaczego się boje. Groził, że nie będę miała czego szukać w zawodzie.<br />
- Facet nie był sobą- pocieszała Elena.- Nie masz się czym martwić, a teraz się napijmy.<br />
Spędziłyśmy całkiem przyjemny wieczór, jednak kiedy wreszcie położyłam się do łóżka miałam dziwne wrażenie, że właśnie zaczynają się moje problemy.<br />
<br />
***<br />
<br />
Mężczyzna siedział w ciemnym pomieszczeniu, trzymając za rękę swoją zmarłą żonę. Mimo, że w pomieszczeniu panował chłód, a kobieta nie żyła już dobrych parę godzin, za nic nie chciał jej zostawić. Pielęgniarki wszystkimi sposobami starały się wyprosić go z kostnicy, ale nie zwracał na nie większej uwagi. Początkowo płakał, wylewał nawet morze łez, ale teraz patrzył tylko na jej twarz, na zamknięte oczy, które już nigdy nie miały na niego spojrzeć. Pamiętał również o dziecku, które powoli rozwijało się w jej łonie, które miało wnieść tyle szczęścia w ich wspólne życie. Wiedział co ma teraz zrobić. Wiedział, że to jej wina, że gdyby lepiej wypełniła swoje obowiązki, Rebekah i dziecko żyliby nadal.<br />
- Kochanie, obiecuje że pomszczę twoją śmierć- powiedział, cichym głosem.- Caroline Forbes zapłaci mi za waszą stratę- wstał gwałtownie i wyszedł. Musiał dowiedzieć się wszystkiego na temat tej pożal się boże lekarki.<br />
__________________________________________________<br />
Pierwszy rozdział za nami, nie będę się rozpisywać. Piszcie jak się podoba. Pozdrawiam:)Laura Schnaiderhttp://www.blogger.com/profile/10334981699182311480noreply@blogger.com4