niedziela, 18 października 2015

Rozdział dwudziesty pierwszy

Następnego dnia :

- Niklaus, coś ty zrobił?- na progu mojego domu stał Elijah w towarzystwie Jasona.- Policja niebawem ponownie zapuka do twoich drzwi, czy ty oszalałeś!- nie rozumiałem o co mu chodzi.- Obiecałeś, że nie wpakujesz się w żadne kłopoty!
- Elijah, uspokój się- wtrącił się Jason.- Niklaus, wczoraj Marcel Gerard, został postrzelony w swoim domu. Jego stan jest ciężki, nie wiadomo czy będzie żył. Jeden z jego ochroniarzy, wskazał ciebie jako potencjalnego sprawcę. Wszystko na skutek waszej niedawnej sprzeczki. Rozmawiałem z Elijah'ą i on powiedział, że zamierzałeś na własną rękę wymierzyć sprawiedliwości.
- Co takiego?- zapytałem, byłem w szoku.- Uważacie, że ja kazałem go zabić?- jak oni mogli sugerować coś podobnego.- Elijah, nie zrobiłem tego! Nie mógłbym! Sam mi to odradziłeś! Przysięgam!
- W takim razie, gdzie byłeś wczoraj, w tym czasie, kiedy ja byłem u Caroline? Odpowiadaj!
- Dobrze powiem wam. To nic złego, taka głupota. Chciałem wyprawić przyjęcie powitalne dla Caroline i dzieci. Byłem umówiony z organizatorką przyjęć. Mogę wam dać numer, sprawdźcie.
- Oczywiście, że sprawdzimy- powiedział Jason. W tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Na progu stali ci sami dwaj policjanci, co w sprawie Leili.
- No panie Mikaelson, doigrał się pan- powiedział jeden z nich.- Jest Pan zatrzymany w związku z podejrzeniem dokonania zabójstwa Marcela Gerarda. Może pan zachować milczenie, wszystko co pan powie, może zostać użyte przeciwko panu. Przysługuje panu, również prawo do adwokata. Zrozumiał pan?- założyli mi kajdanki.
- Zabójstwo?- to jakieś szaleństwo.- Tak zrozumiałem. To mój adwokat- pokazałem na Jasona.- Elijah, zajmij się moją rodziną, proszę- zostałem wyprowadzony do radiowozu.

***

- W domu Marcela, znaleziono odciski palców Niklausa. Pod jego paznokciami znaleziono również jego naskórek. Zeznania ochroniarza, także go obciążają, jednak nie wydaje mi się żeby go formalnie oskarżono, ponieważ ta organizatorka przyjęć potwierdziła, że widziała się z nim wczorajszego dnia, w czasie, w którym zginął Marcel. Poza tym na broni znalezionej przez ofierze, nie było odcisków palców nikogo poza Marcelem.
- Jason, w takim razie, kiedy Klausa wypuszczą?  Co ja właściwie mam teraz powiedzieć Caroline? Jak wytłumaczyć, dlaczego Klaus nie odwiedził dzisiaj ani jej ani dzieci? Dzwoniła do mnie dwadzieścia razy, a ja co chwile, wymyśliłem jakieś bajki, obiecując, że jutro ja ją odwiedzę.
- Niestety Elijah, nie potrafię Ci dokładnie powiedzieć, kiedy Niklaus wyjdzie na wolność. Jesteś adwokatem i wiesz jak to wygląda. Najpierw muszą wszystko wnikliwie sprawdzić, a później stwierdzą, czy Nik może wyjść.
- Boże i co ja mam teraz zrobić? Ciąża Caroline i tak jest już zagrożona, więc nie mogę tak po prostu pójść tam i powiedzieć "Hej Caroline, wiesz Klaus nie przyjdzie, siedzi w więzieniu, tym razem podejrzany o zabójstwo Marcela Gerarda."- Jason, przecież ona, zaraz będę chciała wyjść ze szpitala i się z nim zobaczyć. Z tego wszystkiego, może jeszcze stracić dzieci.
- Gdzie jest ten opanowany Elijah Mikaelson, którego znałem?
- Aktualnie wyjechał na wakacje- powiedziałem sarkastycznie.- Jay, przyznaj sytuacja jest dość problematyczna.
- Spokojnie, obaj coś wymyślimy. Owszem, trzeba jakoś usprawiedliwić nieobecności Niklausa, ale przecież z każdej sytuacji jest jakieś wyjście. Poza tym, nie zapominaj, że rodzice Caroline, przyjeżdżają dzisiaj.
- Jeszcze to, kompletnie zapomniałem. W takim razie nie mamy co wymyślać jakiś bajek- spojrzał na mnie pytająco.- Przed Liz Forbes, nie da się niczego ukryć.
- Faktycznie nie pomyślałem o tym. W takim razie, może to ja pójdę zobaczyć się jutro z Caroline, a dzisiaj poprosimy jej rodziców, żeby ukryli fakt, że Klaus siedzi w więzieniu.
- Jak wolisz- powiedziałem.- Ja dzisiaj zajmuję się jej rodzicami i wszystko im wytłumaczę, a ty jutro przekażesz wszystko Caroline, błagam miej jakieś lepsze wieści.

***

Następnego dnia:

- Jason, co ty tutaj robisz?-zapytałam, kiedy zamiast Elijah'y do mojego pokoju wszedł Jason.- O nie, nie mów mi, że stało się coś złego. Kiedy pojawiasz się w szpitalu, to znaczy, że stało się coś złego, mów natomiast.
- Caroline, może na powiesz mi jak się czujesz?- zapytał z uśmiechem. Wiedziałam, że próbuje uśpić moją czujność.
- Bardzo dobrze, teraz mów- ucięłam tylko.
- Caroline, tylko spokojnie. Mamy mały problem. Mianowicie, dwa dni temu, Marcel Gerard został postrzelony w swoim domu i wiesz teraz wszystko wskazuje na to, że to Niklaus jest za to odpowiedzialny. Wszystko przez ich kłótnie, narobił sobie przez nią kłopotów.
- Co takiego?- zapytałam.- Marcel, Klaus on, gdzie jest Klaus? Jakie ma kłopoty?
- Jest podejrzany o tą zbrodnie. Caroline, pamiętaj o dzieciach, nie denerwuj się. Obiecuję, że wszystkim się zajmuje i Klaus niedługo wyjdzie. Posłuchaj nie ma takich dowodów, które by go obciążały, więc kiedy umocni się jego alibi, zaraz wyjdzie.
- Muszę się z nim koniecznie zobaczyć- zerwałam się z łóżka.- Jason, no co ty tutaj jeszcze robisz, musisz go wyciągnąć!
- Spokojnie, połóż się- zatrzymał mnie, kiedy już zaczynałam się ubierać.- Dzisiaj i tak nie będziesz mogła się z nim zobaczyć, nie patrz tak, do tego potrzeba zgody prokuratora. Poza tym Caroline, przecież lekarz nie wypuści cie ze szpitala.
- Nic mnie to nie obchodzi! Jeżeli będzie trzeba, stoczę wojnę nawet z samym diabłem! Jason, proszę cię- poczułam łzy pod powiekami.
- Wszystko będzie dobrze- przytulił mnie.

***

- Jay, mamy problem- powiedziałem, kiedy spotkaliśmy się dwie godziny później w kawiarni.- Prokuratura znalazła w domu Marcela nowe dowody. Klaus nas okłamał, wszystko wskazuje na to, że był on w jego domu, mniej więcej w czasie kiedy popełniono to przestępstwo. Prokuratura wystąpiła o trzy miesiące aresztu.
- Szlak by to trafił! Muszę natychmiast się z nim zobaczyć.
- Wystąpiłem w twoim imieniu o widzenie. Zobaczymy na kiedy zostanie wyznaczony termin. Najprawdopodobniej w ciągu dwóch najbliższych dni. Powiedz lepiej jak zareagowała Caroline, na te wszystkie rewelacje?
- Jak to Caroline, natychmiast chciała się z nim zobaczyć. Martwię się co teraz zrobimy. Klaus będzie siedział te trzy miesiące, jeżeli sąd uzna wniosek. Przecież ktoś będzie musiał pomóc w opiece nad dziećmi.
- Rozmawiałem z rodzicami Caroline. Oczywiście Liz, od razu powiedziała, że we wszystkim nam pomoże. Musimy opracować jakąś linię obrony dla Klausa, w końcu musimy go wyciągnąć za wszelką cenę.

***

- Jason, ja tego nie zrobiłem- powiedziałem, wchodząc do pokoju widzeń.- Nie mogę tutaj siedzieć, o co w tym wszystkim chodzi?
- Niklaus, siadaj- wskazał na krzesło.- Musimy bardzo poważnie porozmawiać. Lepiej ty powiedz wszystko co wiesz, Klaus to ważne, żebyś był uczciwy do końca. Jeżeli mam cie bronić, powiedz co robiłeś tamtego dnia?
- Jason, ja tego nie zrobiłem! Wiem jak to teraz wygląda, ale mówię prawdę. Dobrze, powiem wszystko. Tamtego dnia rzeczywiście widziałem się z tą organizatorką przyjęć, ale wcześniej pojechałem do Marcela. Przyznaję, byłem wściekły i miałem ochotę porządnie mu dokopać i zrobiłem to. Pokłóciliśmy się, zaczęliśmy się szarpać, ale później znów rozdzielił nas jeden z jego ochroniarzy. Pogroził mi nawet bronią, więc postanowiłem odpuścić, nie chciałem się narażać.
- Dlaczego nie przyznałeś się od razu?- wyglądał na nieźle wkurzonego.
- Spanikowałem, kiedy przyszliście do mnie z Elijah'ą, nie wiedziałem co powiedzieć, w końcu dzień wcześniej, przyznałem się bratu, że chce się skontaktować z przestępcami, a on zagroził, że pójdzie na policję, jeżeli Marcelowi spadnie chociaż włos z głowy. Wystraszyłem się, że mi nie uwierzycie.
- Narobiłeś bigosu, miejmy nadzieję, że sędzia nie przychyli się do wniosku prokuratora.
- Koniec widzenia.
- Jason, gdyby jednak mnie zamknęli, pomóż Caroline- zawołałem za nim.
- Nie zostanie sama, nie martw się.

***

- Prokurator w życiu mu nie odpuści- powiedziałem.- Sprawę prowadzi Johannsonn, więc musimy się liczyć z tym, że Nik jednak będzie siedział te trzy miesiące.
- Nie możemy pozwolić, żeby do sądu wpłynął formalny akt oskarżenia- zauważył Jason.-Musimy zacząć szukać dowodów jego niewinności. Elijah, wiesz co moim zdaniem należy zacząć od ochroniarzy w domu Marcela. Wydaje mi się to dziwnie podejrzane, że Niklaus mówi o kolejnej awanturze, a oni nawet o tym nie wspominają, a wręcz próbują przekonać wszystkich, że to linia obrony Niklausa.
- Johannsonn, nigdy nie dopuści mnie do sprawy brata- zauważyłem.- Nie pytaj o co chodzi, stare sprawy z przeszłości- zadzwonił telefon Jasona. Przez chwilę rozmawiał.
- To już oficjalnie Niklaus, będzie siedział w więzieniu przez najbliższe trzy miesiące- powiedział tylko.

***

Trzy miesiące później:

To były najgorsze tygodnie mojego życia. Nie tylko przez coraz bardziej zaawansowaną ciążę i nawet nie z powodu niepełnosprawności Cassie. Chodziło raczej o to, że mój mąż siedzi w więzieniu za zbrodnie, której nie popełnił. Momentami miałam wrażenie, że za chwilę stracę rozum. Oczywiście Elijah i Jason robili wszystko, żeby Klaus mógł odpowiadać z wolnej stopy, jednak wszystkie ich starania spełzły na niczym, ponieważ ani sąd ani prokurator nie chcieli na to pozwolić, powołując się na to, iż Klaus mógłby wpływać na śledztwo.
- Caroline, wszystko w porządku?- zapytała Elena.- Potwornie zbladłaś. Usiądź, ja dokończę. Tak poza tym uważam, że powinnaś zatrudnić kogoś do pomocy. Nie możesz zapominać, że spodziewasz się dwójki dzieci. Zdecydowanie za bardzo się przemęczasz.
- Eleno, powiedz mi co miałaby robić, gdybym nie miała żadnych zajęć?- zapytałam.- Zwariowałabym, myśląc tylko o tym co się dzieje z Klausem.
- Masz rację, bardzo mi przykro. Właśnie jak tam sprawy Niklausa?  Elijah i Jason coś wskórali?
- Nadal nic, śledztwo ciągle jest w toku, chłopaki nic nie mówią, ale ja doskonale wiem, że oni boją się, że prokurator wniesie wreszcie akt oskarżenia i Klaus stanie przed sądem. Ja jednak boję się, że wszystko co mówią o nim w mediach okaże się prawdą i pójdzie siedzieć do końca życia.
- Przestań nawet tak mówić- powiedziała.- Zobaczysz Klaus niedługo wróci do domu i we wszystkim ci pomoże. Nie mówmy już o tym, nie możesz się w końcu denerwować. Jak tam stan Cassie?
- Nawet sobie nie wyobrażasz, jakie robi cudowne postępy- uśmiechnęłam się.- Rehabilitant powiedział, że jeżeli dalej będzie jej tak dobrze szło, najpóźniej za dwa miesiące stanie o własnych nogach. To takie pocieszające, że z radości czasami mam ochotę płakać.
- Caroline, możemy porozmawiać?- naszą rozmowę przetrwało wejście Elijah'y.
- Oczywiście, Eleno mogłabyś nas zostawić?- zapytałam. Dziewczyna wyszła do pokoju dziecięcego.
- Jak się czujesz? Wiesz, że gdybyś tylko czegoś potrzebowała, możesz na mnie liczyć, prawda?
- Jesteś cudowny, wiesz? - uśmiechnęłam się.- Teraz skoro te konwenanse mamy już za sobą, mów w jakiej sprawie przyjechałeś. Załatwiłeś mi wreszcie to widzenie z Klausem? Minęły już cztery tygodnie, odkąd widzieliśmy się ostatni raz.
- W czwartek macie załatwiona wizytę małżeńską, wiesz takie intymne spotkanie na kilka godzin. Będziecie mogli w spokoju porozmawiać i pobyć tylko we dwoje.
- Bardzo się z tego cieszę, strasznie się za nim stęskniłam- poczułam ulgę wiedząc, że w końcu go zobaczę.- O której mam się stawić w areszcie?
- Najpóźniej o dziesiątej rano, inaczej mogą cie nie wpuścić.
- Dziękuję Ci za wszystko co dla nas robisz- powiedziałam wzruszona.- Gdyby nie ty, chyba bym zwariowała.
- Jesteście moją rodziną i mogę poświęcić dla was wszystko. Teraz idę do mojej bratanicy i bratanka, a właśnie zapomniałem zapytać, wiesz już kto zamieszkuje w twoim brzuszku?
- Jeszcze nie, ale jeżeli o mnie chodzi, mam wrażenie, że to będą dziewczynki, pochłaniam całe kilogramy ptysiów- uśmiechnęłam się.
- Cudownie, w naszej rodzinie jest zdecydowanie za dużo kłopotliwych mężczyzn.
- Masz rację, zdecydowanie ich za wiele.

***

Kilka dni później:

- Caroline, kochanie nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłem- powiedziałem, kiedy tylko stanęła na progu pokoju.- Mów jak się czujesz, wszystko w porządku? Jak się mają Oskar i Cassie? Radzisz sobie ze wszystkim? Elijah, obiecał że będzie Ci pomagał.
- Klaus, spokojnie. Jak widzisz wszystko dobrze. Dzieci cały czas o ciebie pytają, a mi kończą się pomysły na tłumaczenie im dlaczego nie ma cie w domu, ale jakoś sobie radzimy. Cassie, robi duże postępy dzięki rehabilitacji. To chyba wszystko jeżeli chodzi o nas. Teraz ty mów co u ciebie? Nie wyglądasz najlepiej, a ani Jason ani tym bardziej Elijah nie kwapią się, żeby mi cokolwiek powiedzieć.
- Kochanie, nie chciałem, żeby zbytnio cie denerwowali- powiedziałem.- Jednak teraz mam dla ciebie dobre wiadomości. W przyszłym tygodniu mam spotkanie z sędzią i prokuratorem, na którym zapadnie decyzja czy stanę przed sądem czy nie, a z tego co mówi Jason wynika, że jednak nie postawią mi żadnych zarzutów. Johannsonn, podobno ma jakieś dowody, nie powiedział jakie, ale wydaje się, że mnie nie obciążają.
- Wreszcie jakieś optymistyczne wiadomości. Miejmy nadzieję, że wszystko wyjaśni się na twoją korzyść i będziesz mógł wrócić do domu- uśmiechnęła się, a moje serce o mały włos nie
eksplodowało.
- Cudownie jest widzieć jak się uśmiechasz- pocałowałem ją. Jeszcze cudowniej było znów trzymać ją w ramionach.

________________________________
Jest rozdział, mam nadzieję, że wam się podoba. Wiecie, że z tego co zauważyłam zostały jeszcze góra trzy rozdziały i będzie koniec. Bardzo się z tego cieszę, ponieważ zajmuję się innym blogiem, jeszcze nie wiem, którym ale się zastanowię. KOMENTUJCIE...

1 komentarz:

  1. Mam propozycję zaimi się deleną albo jestem wampirem żerującym na cudzych uczuciach. Bardzo się cieszę,że Cesy będzie chodziła cieszę się też z małrzeńskiej wizyty ja też jestem ciekawa co urodzi Carolinne z Eleny jest super przjacółka jak się czuje Laura piszę jakąś nową historję mam nadzieję,że napisze jeszcze jedno opowiadanie o Klausie i Elenie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń